Na szczęście Frania
się znalazła, a zabawa trwała dalej. Nagle usłyszeliśmy dzwonek do drzwi.
Nikomu nie chciało się podnieść szanownych czterech liter, więc to ja byłam
zmuszona pójść otworzyć. To kogo ujrzałam za drzwiami, było nie tyle dziwne, co
raczej zaskakujące. Nie wierzyłam własnym oczom. Co on tutaj robi?
Roztworzyłam szerzej oczy, w dalszym ciągu niedowierzając..
- Nie poznajesz mnie? – zapytał chłopak
- Nie no, jakbym mogła zapomnieć.. – rzekłam
- Mogę?
- Yy.. tak, pewnie. – wpuściłam chłopaka do środka
Zdjął skurzaną kurtkę, po czym odwrócił się do mnie.
- No chodź tu! – wyciągnął ręce ku mnie, a po chwili mocno
do siebie przytulił
Dalej zbytnio nie wiedziałam, co on robi u mnie w domu.
Wróć. U Krzyśka, bo przecież ja jeszcze zameldowana tu nie jestem.. To ciekawe…
Nagle obok nas znalazł się nikt inny, jak mój narzeczony. Jego mina – bezcenna.
Spojrzał groźnie na chłopaka, jednak na razie nie mówił nic.
- Lenka, kochanie możesz mi powiedzieć kto to jest? –
zapytał i objął mnie ramieniem
- Yy tak, już mówię. To Przemek – mój były..
- Przemek Kowalczyk, miło mi – przedstawił się
- Krzysztof Ignaczak, narzeczony Leny.
- To może przejdziemy do salonu? – zapytałam chcąc rozluźnić
nieco atmosferę..
Chłopcy kiwnęli głowami, na znak że się zgadzają i ruszyli
za mną. Przedstawiłam wszystkim Przemka. Nie powiem, że przywitali go chłodno,
ale za ciepło też nie.
- A powiedz Przemek.. Skąd znacie się z Lenką? – zapytał
Karol
No i się zaczęło… Krzysiek, by pokazać jak bardzo się
kochamy, co chwila skradał mi całusy i szeptał czułe słówka do ucha. Oczywiście
nie umykało to uwadze Przemkowi, który wtedy zaczynał opowieści typu ‘ A
pamiętasz Lenka, jak..’ Tsaa. Kiedy Przemo, też już trochę wypił, stał się
bardziej wygadany niż wcześniej. No i niestety zaczął temat, kiedy byliśmy
razem. Widziałam, że Igła aż się gotuje i najchętniej by mu przyłożył, ale
starałam się go uspokajać. No niestety.. Nie wyszło mi to za dobrze.
- Lenka, a pamiętasz jak zaprosiłaś mnie do domu, kiedy nie
było twoich rodziców? Mieliśmy wtedy przeżyć nasz pierwszy raz, ale niestety
twój brat wtedy wparował nam do domu i nie zdążyliśmy, pamiętasz to? Albo jak
byliśmy pod namiotem i za dużo wypiliśmy, to mówiłaś że chcesz kochać się ze
mną w jeziorku?
No i Przemuś przegiął. Libero i tak był u kresów
wytrzymałości, aż w końcu wybuchł. Tak po prostu wstał ze swojego miejsca,
złapał chłopaka za T-shirt no i tak po prostu przywalił mu w nos. Tamten mu
oddał, i tak na zmianę. Serio chłopaki, serio?
- Krzysiek! Przestańcie! – krzyknęłam
Po kilkunastu minutach udało mi się ich ogarnąć. Zabrałam
Igłę do sypialni, gdzie opatrzyłam te jego rany..
- Ałć.. – syknął, kiedy opatrywałam jego nos
- Naprawdę musieliście się bić?
- Wkurzył mnie. Z resztą zasłużył sobie, za to gadanie!
- Krzysiu.. Nie musisz być zazdrosny.
- Nie jestem zazdrosny!
- Widzę właśnie… Kocham tylko ciebie, tylko ty się dla mnie
liczysz, zrozum to. – pocałowałam go
- Ja też cię kocham Lenuś. Ale jak pojawi się tu jeszcze
jakiś twój były i będzie wygadywał takie głupoty, to nie ręczę za siebie!
Zaśmiałam się tylko, kiedy usłyszałam te słowa. Krzysiek już
taki jest. Takiego go kocham.
- Ty mój kochany zazdrośniku.. – śmiałam się dalej
- No co, noo?
- Nic, nic
Potem zeszliśmy jeszcze do naszych gości. Zabawa jeszcze
trochę potrwała, a po pożegnaniach razem z Ignaczakiem wróciliśmy do sypialni.
- Może jakaś nagroda? – zapytał
- Za co? Za tę bójkę?
- Yhm.
Wiedziałam, o co mu chodzi. Jemu zawsze o to chodzi.
Wiecznie niewyżyty Pan Ignaczak. Miał szczęście, że miałam dobry humor.
Normalnie, to kazałabym mu iść pod prysznic i spać. Na dodatek był pijany.
Goście zwinęli się półtorej godziny temu, więc jest dość późno, ale okey.
Zasnęliśmy nad ranem. Kompletnie zmęczeni, ale zadowoleni i zakochani chyba
jeszcze bardziej niż wcześniej.
Obudziłam się jakoś po dziewiątej. Spojrzałam na śpiącego
jeszcze Libero. Uśmiechnęłam się pod nosem i po cichu wykaraskałam się z łóżka.
W króciutkich spodenkach i przydużej koszulce siatkarza, zeszłam na dół.
Podreptałam do kuchni. Otworzyłam prawie pustą lodówkę i wyciągnęłam z niej
butelkę z wodą. Upiłam kilka łyków chłodnej cieczy, po czym oparłam się o blat
szafki. Przyznam, że trochę bolała mnie głowa przez wczorajszy nadmiar
alkoholu, ale zawsze tak jest.. Jeny, jak sobie przypomnę Karola, który śpiewał
wychodząc z naszego domu, to śmiać mi się chce tak jak ubiegłej nocy. Może
nieco Wam przytoczę..
Siedzieliśmy w salonie
(Przemek również) i popijaliśmy alkohol. Śmialiśmy się, nawet trochę
potańczyliśmy, chociaż chłopcy to już średnio trzymali się na nogach. W pewnym
momencie do tańca poprosił mnie Kłos. Oczywiście zgodziłam się. Piosenka była
akurat w miarę szybka, a środkowy chciał się popisać swoimi zdolnościami
tanecznymi. Pech tak chciał, że zaplątały mu się nogi i wylądowaliśmy na
podłodze. Co najgorsze – ja byłam pod nim. Leżał na mnie facet, który mierzył
ponad dwa metry i do najlżejszych nie należał. Na szczęście mój ukochany
wybawiciel mnie uratował.
- Kłos albo za chwilę
ruszysz dupę i przestaniesz miażdżyć moją narzeczoną, albo patelnia która jest
w kuchni zmiażdży ci łeb!
- Już wstaję prezesie,
już wstaję.. – wybełkotał Karol
Po chwili byłam już
wolna i mogła swobodnie oddychać. Impreza toczyła się dalej. Kiedy nadszedł
koniec, szanowny pan Kłos oczywiście nie chciał opuścić naszego domu. Bo jego
zdaniem było jeszcze wcześnie. Po dłuższych namowach uległ. To znaczy tak nam
się wtedy wszystkim wydawało.
- Jeszcze po kropelce,
jeszcze po kropelce! Póki wódka jest w butelce! – środkowy zaczął śpiewać
- Karolku ja myślę, że
ty to już masz dosyć. Nie sądzisz? – zapytałam
- Ja tak nie sądzę.
Mam jeszcze swojego „Złotego Kłosa” muszę go wypić.
- Na weselu Karolku,
na weselu. Dobra?
- No niech będzie.
Robię to dla ciebie!
- Dobrze, dobrze.
Teraz już żegnam.
- Nie płacz, kiedy
odjadę! Sercem będę przy tobie! Nie płacz, kiedy..- znów zaczął śpiewać
- Błagam zabierzcie go
już stąd!
- Jedzie pociąg z
daleka! Na nikogo nie czeka! Konduktorze łaskawy byle nie do Warszawy! –
śpiewał dalej, ale na szczęście wyprowadzili go już
Odetchnęłam z ulgą i
wróciłam do swojego narzeczonego i do swojego byłego. Na całe szczęście nie
zdążyli się jeszcze pozabijać. Ustałam naprzeciwko nich i położyłam dłonie na
biodra.
- No to panowie!
Sprzątanko!
- Ale co? Że jak? Że
my? – zaczęli pytać
Ja tylko pokiwałam
twierdząco głową i szeroko się uśmiechnęłam. Zrobili to, o co ich prosiłam.
Później już tylko do łazienki, myć się i spać. No Przemo tak pewnie zrobił, ale
mój Krzysiu to wieczorami zawsze jest pełen energii. Wiecie, o co chodzi.
No to, tak to z grubsza wyglądało. Kiedy stałam tak oparta o
ten blat, usłyszałam otwierające się drzwi. Nagle w kuchni pojawił się Przemek.
Z początku byłam zdziwiona, ale później przypomniałam sobie, że przecież został
u nas na noc. Odstawił torby pełne zakupów i przez chwilę patrzył się na mnie w
bezruchu. Dziwnie się wtedy czułam.. Po niecałej minucie ogarnął się.
- To ja pójdę się ogarnąć.. – rzekłam
- Nie musisz się wstydzić. W takich odsłonach już cię
widziałem.
- Taak, wiem. Ale zaraz pewnie Krzysiek zejdzie.
Chciałam jakoś wyminąć chłopaka, ale ustał tak dziwnie, że
miałam mało miejsca na przejście. Na dodatek, ten zamiast się przesunąć, to
stał jak wryty.
- Przyznam szczerze, że nadal jesteś taka zgrabniutka,
śliczniutka.
Zerknęłam na niego ze zdziwieniem i kiedy już miałam iść w
kierunku schodów, chłopak złapał mnie za rękę i odwrócił do siebie. Podszedł
bliżej mnie i stwierdzam, że już wtedy przekroczył granicę. Ale przecież to
Przemek.. On zawsze taki był. Twierdzę, że jego zdaniem, gdyby się ze mną
przespał, to granicy też by nie przekroczył. Najchętniej to pobiegłabym na
górę, ale ten kretyn nie chciał puścić mojej ręki. Chciał mnie najwyraźniej
pocałować, jednak na moje szczęście Libero schodził właśnie ze schodów.
- Cześć kochanie. – przywitał się ze mną pocałunkiem
- Cześć – odpowiedziałam i przytuliłam go
Kowalczyk zmierzył nas wzrokiem i poszedł prawdopodobnie do
pokoju, w którym spał.
- Co to było? – zapytał po chwili siatkarz
- Nic.. Albo… Dobra powiem ci. Przemek chciał mnie
pocałować.. Na całe szczęście zjawiłeś się ty, za co bardzo dziękuję!
- Miałem wyczucie – zaśmiał się, choć widziałam że jest
zdenerwowany
Przygotowałam śniadanie, które wspólnie zjedliśmy, a kilka
minut wcześniej ogarnęłam jakoś swój wygląd. Od tego zajścia rano, Krzysiek nie
odstępował mnie na krok. Już nawet nie chodziło, o to że jest zazdrosny. Tylko,
o to że się martwi.
Po południu postanowiłam pójść na spacer. Igła musiał coś
załatwić, więc poszłam sama. Rzeszów znałam już w miarę dobrze. Nie bałam się
chociaż, że się zgubię. Chodziłam sobie to tu, to tam. W miejsca, w które
najbardziej lubiłam chodzić. Zaczęłam rozmyślać, jak to zazwyczaj robiłam
podczas samotnych spacerów. Nie wiem dlaczego, ale w pewnym momencie pomyślałam
sobie o Mateuszu. Zastanawiałam się, czy odpuścił sobie, czy może jednak
niedługo się odezwie. To powoli zaczynało mnie przerastać. Ten ciągły strach,
że coś może się stać Krzyśkowi, Miśkowi, moim bliskim.. O siebie tak bardzo się
nie martwiłam. Chociaż.. Kogo ja oszukuję. Bałam się jak cholera. Nagle
zauważyłam, że ktoś mnie śledzi. Z resztą to już nie pierwszy raz. Był to jakiś
mężczyzna, miał na głowie czapkę z daszkiem. W którymś momencie odwrócił głowę
na bok. Zobaczyłam połowę jego twarzy. Był to Mateusz we własnej osobie. Czy
się bałam? Byłam przerażona. Nie wiedziałam, co mam robić. Jeśli zaczęłabym
uciekać, to on od razu by mnie dogonił. Wyciągnęłam z kieszeni komórkę.
Wystukałam odpowiedni numer i wykonałam połączenie. Po kilku sygnałach
usłyszałam głos Winiara.
- Misiek.. – wyszeptałam
- Lenka? Czemu szepczesz?
- Słuchaj, jestem w parku. Zauważyłam, że ktoś za mną idzie
i jak się przed chwilą okazało, to Mateusz.
- Jesteś pewna?
- Mhm.
- A Krzysiek?
- Pojechał gdzieś.
- Dzwoniłaś do niego?
- Nie chciałam mu przeszkadzać.
- Dobra ja zadzwonię, a ty uważaj. Okey?
- Jasne.
Po rozmowie z Miśkiem byłam nieco spokojniejsza. Ale tylko
odrobinę. Ponownie obejrzałam się za siebie, jednak nikogo już za mną nie było.
Odwróciłam się z powrotem. Przed sobą ujrzałam twarz Mateusza. Moje serce
momentalnie przyspieszyło, a mi zrobiło się gorąco. Patrzył na mnie tym swoim
lodowatym wzrokiem..
- Tęskniłaś? – zapytał
Nie odpowiedziałam. Za bardzo się bałam, by coś z siebie
wydusić.
- Zadałem pytanie. Tęskniłaś?
Pokręciłam przecząco głową, za co dostałam w policzek z
otwartej dłoni. Odruchowo się za niego złapałam. Bałam się, że znów mi to
zrobi. On jest zdolny do wszystkiego.
- Może masz ochotę na powtórkę?
Do moich oczu napłynęły łzy. Dlaczego to wszystko znowu musi
się dziać? Dlaczego akurat ja? Co ja zrobiłam? Czym sobie na to wszystko
zasłużyłam?
Na szczęście do niczego nie doszło. W ostatnim momencie
jakiś młody chłopak nas zauważył. Przegonił Mateusza, a ja odetchnęłam. Mocno
przytuliłam swojego wybawiciela. Ten pozwolił mi się wypłakać, za co byłam mu
wdzięczna.
- Wszystko dobrze? – zapytał z troską
- Teraz już tak.. Dziękuję panu za pomoc.
- Polecam się, mam nadzieję, że jednak nie będę więcej
potrzebny.
- Ja też..
- Tak w ogóle, to jestem Łukasz.
- Lena. – uścisnęłam jego dłoń
Porozmawialiśmy chwilę, Łukasz był na tyle miły, że
odprowadził mnie pod sam dom. Podziękowałam mu po raz któryś i pożegnaliśmy
się. Weszłam do domu, gdzie był już Krzysiek. Kiedy mnie zobaczył, podszedł i
zamknął mnie w szczelnym uścisku. O nic nie pytał, wiedział że jeśli będę
chciała, to sama mu o wszystkim powiem. Po kilkunastu minutach byłam w stanie
opowiedzieć mu, co się stało.
- ..no i tak to mniej więcej było.
- Lenka.. – spojrzał na mnie
Widziałam w jego oczach troskę i ból. Dobrze wiedziałam, jak
bardzo się o mnie martwi.
- Dodał jeszcze, że mam uważać na siebie, bliskich i na
ciebie, bo niedługo może spotkać nas coś przykrego. Krzysiek, ja tak dłużej nie
wytrzymam!
- Eeej Lenuś, spokojnie.
- Nie dość, że grozi mi. To jeszcze mojej rodzinie i tobie!
Nie chcę ściągać na ciebie żadnych problemów. Może najlepiej będzie, jeśli po
prostu się rozstaniemy..
- Co?
- Krzysiu, dobrze wiesz, że cię kocham. Ale nie chcę, żeby
stała ci się krzywda. Nie wybaczyłabym sobie tego. Może jeśli się rozstaniemy,
to on da ci spokój. Chociaż ty będziesz bezpieczny. – mówiłam, a z moich oczu
wypływały łzy
Ignaczak przytulił mnie i pocałował w czubek głowy.
- Mowy nie ma. Jesteśmy razem, bierzemy ślub. Damy sobie
radę. Musimy się nawzajem wspierać. Nie pozwolę ci odejść, rozumiesz? Jeśli
będzie taka potrzeba, to siłą cię tu zatrzymam. Nawet jeśli będziesz mi mówić,
że już mnie nie kochać. Będę wiedział, że to nieprawda. Lenka. Damy sobie radę.
Razem. Rozumiesz?
- Rozumiem..
Wieczorem, żeby trochę się zrelaksować, postanowiliśmy
urządzić sobie kino domowe. Włączyliśmy jakąś komedię. Nie była, aż taka zła.
Po filmie, Krzysiek zabrał się za sprzątanie, a ja poszłam pod prysznic. Gorąca
woda spływała po moim ciele. Wtedy dopiero się zrelaksowałam. Odprężona,
wykąpana, świeża i pachnąca opuściłam łazienkę. Poszłam do kuchni w celu
przygotowania czegoś a kolację. Tego dnia postawiłam na zwykłe tosty.
Skonsumowałam posiłek w towarzystwie narzeczonego. Następnie zabrałam się za
zmywanie, a Igła poszedł gdzieś na górę. Po paru minutach postanowiłam pójść
już do sypialni. Weszłam do środka. Byłam zaskoczona tym, co zobaczyłam.
Świece, płatki róż, wino.. Łał. Nagle poczułam czyjeś dłonie na swoich
biodrach.
- Podoba się? – zapytał najwspanialszy mężczyzna na świecie
- Bardzo.. !
Po chwili razem z Ignaczakiem leżeliśmy na łóżku wpatrując
się w siebie nawzajem. Siatkarz wodził dłonią po moim ramieniu, co chwila
przypominając mi, jak bardzo mnie kocha. Wypiliśmy po lampce wina, po czym
zatonęliśmy w pocałunkach.
- Może w końcu popracujemy nad dzidziusiem, co? – wymruczał Libero
- Może od razu nad dwoma? – zaśmiałam się
- Czemu nie, bliźniaki mogą być. – rzekł pozbywając się w
międzyczasie moich ubrań
Ja oczywiście nie pozostawałam mu dłużna. Potem to już
wiecie, co się działo. Ja powiem tylko, że czworaczki murowane.
- Wiesz, że cię kocham? – zapytałam
- Wiem, ja ciebie też kocham. Pamiętaj o tym. – pocałował mnie
czule
Nie wiem, jak mogłam pomyśleć, o zerwaniu zaręczyn..
Przecież ten tu zdrowo rąbnięty człowiek, który leży obok mnie kocha mnie nad
życie. A ja jego jeszcze bardziej. W końcu będzie dobrze. Musi. A my damy sobie
radę. Dzięki temu, że tak bardzo się kochamy i dzięki temu, że jesteśmy i zawsze
będziemy ze sobą. Bo będziemy się wpierać i robić wszystko, żeby się ułożyło.
Tylko musimy być silni i musimy być razem. Razem możemy wszystko.
________________________________________________
Dziewiętnasty rozdział oddaję Waszej ocenie ♥ :D
To co.. jeszcze trochę i zaraz koniec, nie? :3 To znaczy sama jeszcze dokładnie nie wiem, kiedy on nastąpi, bo w planach mam zawieszenie moich blogów.. Niedługo wrzesień i trzeba się trochę za siebie wziąć, więc nie wiem jak to będzie. Na razie jeszcze jestem, więc no ♥ :D
Do napisania! :****
Czytasz+Komentujesz=Motywujesz! ♥ :*****
A tak w ogóle, to dzisiaj mija 11 miesięcy odkąd jesteśmy Mistrzami Świata! ♥ ^.^
Zapraszam jeszcze na nowy rozdział u Agaty i Bartka :))
http://ukryteuczucia.blogspot.com/