wtorek, 27 października 2015

Epilog

Obudziłam się kilkanaście minut po ósmej. Wielkimi krokami zbliżał się najważniejszy dzień w moim życiu. Tylko teraz sama nie wiem, czy w ogóle taki będzie. Dziwnie się czułam mieszkając u Pauli, ale do wyboru miałam albo to, albo powrót do Bełchatowa. Chociaż nie jestem do końca pewna, czy Misiek nie wyrzuciłby mnie za drzwi. Nie zdziwiłabym się. W końcu za to wszystko, co zrobiłam Krzyśkowi.. Podniosłam się do pozycji siedzącej. Wzięłam poduszkę, którą do siebie przytuliłam, a łzy zaczęły spływać mi po policzkach. Nagle usłyszałam pukanie do drzwi. Była to zapewne Paula, ale ja jakoś nie miałam ochoty z nikim rozmawiać. Paulina bez pozwolenia wtargnęła do pokoju. Popatrzyła na mnie przez chwilę, po czym zaczęła na mnie krzyczeć.
- Lena wytłumacz mi, dlaczego ty płaczesz co? Przecież to była twoja decyzja! Krzysiek tego nie chciał! Ogarnij się w końcu dziewczyno i pogadaj z nim, jeśli nadal go kochasz! Dobrze wiesz, że on kocha cię ponad życie! Nie pozwolę, żebyś spieprzyła sobie życie, dlatego masz iść do Igły i z nim pogadać. Jasne?
- Ale Paula..
- Nie ma żadnego ale!
- On nie będzie chciał ze mną rozmawiać! Jeszcze to ostatnio..
- Co ostatnio?
- Widziałam go z jakąś laską… Na pewno to jakaś jego dziewczyna. On już się pogodził z tym wszystkim. My.. nas już chyba nie ma. – zaczęłam jeszcze bardziej płakać
Przyjaciółka pokręciła tylko głową, a następnie wyszła z pokoju. Ona też była na mnie zła. Dobrze o tym wiedziałam. Z resztą chyba każdy był na mnie wściekły. Praktycznie nikt ze mną nie rozmawiał. Tylko Conte starał się jeszcze w jakiś sposób mi pomóc. Paulina, co prawda też, ale ona i tak nie rozumiała dlaczego tak postąpiłam.
Najchętniej, to w dalszym ciągu zalegałabym na łóżku pogrążając się w smutku. Nie pozwolił mi na to mój brat. Przyjechał do Rzeszowa, żeby ‘przemówić mi do rozsądku’. Chcąc nie chcąc musiałam się ogarnąć i pójść z nim na spacer, aby porozmawiać. Kiedy gotowa zeszłam na dół, akurat kończył rozmawiać z kimś przez telefon. Nie zbyt mnie to zainteresowało. W końcu to jego życie i jego sprawy, więc nie będę się wtrącać. Szkoda tylko, że on wtrąca się w moje. No ale Misiek już taki jest.. Podczas spaceru słuchałam, czego to ja nie powinnam robić, a co powinnam. Zaczynało mnie to powoli denerwować.
- Do jasnej ciasnej, Michał! To jest moje życie! Moje decyzje!
- Jak widać, ta decyzja była najgorszą i najgłupszą decyzją w twoim życiu.
- Krzysiek już zdążył się zadowolić..
- Co?
- To co słyszysz. Więc z łaski swojej, daj ty mi spokój..
Popatrzyłam się na niego, po czym pobiegłam przed siebie. Nie patrzyłam na ludzi, których po drodze potrącałam. Nie zwracałam uwagi na łzy spływające po moich policzkach. Nie przejęłam się tym, że potrąciłby mnie samochód. Chciałam uciec od problemów i od nich wszystkich. Nogi poniosły mnie w miejsce, gdzie często bywaliśmy z Krzysiem. Usiadłam na trawie i dałam upust emocjom. Nie wiem ile czasu tam siedziałam. Zapewne długo. Wyjęłam z kieszeni spodni telefon. 28 nieodebranych połączeń od Miśka i Pauli oraz 39 sms-ów. Westchnęłam tylko i postanowiłam wrócić do domu przyjaciółki. Nie spieszyłam się zbytnio. Szłam powolnym spacerkiem. Kiedy dotarłam na miejsce, było kilka minut po czternastej. Weszłam do domu. Zdjęłam buty, po czym powędrowałam do salonu. Kiedy zobaczyłam siedzące tam osoby, nie wierzyłam własnym oczom. Patrzyłam z niedowierzaniem na siedzącego na kanapie Ignaczaka, który spoglądał w moją stronę.
- Możecie nas zostawić..? – zwrócił się do reszty
Wszyscy pokiwali głowami i zaczęli wychodzić. Misiek powiedział coś jeszcze Libero na ucho, a po chwili zostałam sam na sam z moim narzeczonym.
- Lenka.. – zaczął i podszedł do mnie
- Ja nadal cię kocham. Chcę spróbować. Nie odwołałem jeszcze ślubu. Najpierw chciałem z tobą porozmawiać.
- Krzysiek ja..
- Lenka proszę, spróbujmy. Kocham cię zrozum to! Nie wyobrażam sobie życia bez ciebie!
- Ja też cię kocham. – powiedziałam przez łzy
Igła popatrzył na mnie tymi swoimi pięknymi oczami, a chwilę później złączył nasze usta w namiętnym pocałunku. Po chwili wyszedł gdzieś i wrócił z ogromnym bukietem czerwonych róż. Uklęknął przede mną i spojrzał mi w oczy.
- Leno Winiarska, czy uczynisz mnie najszczęśliwszym człowiekiem na świecie i zgodzisz się zostać moją żoną?
- Tak!
Krzysiek odłożył bukiet na kanapę. Wziął mnie na ręce i okręcił kilka razy wokół własnej osi. Piszczałam, śmiałam się, a przede wszystkim byłam szczęśliwa. Kiedy ostawił mnie na ziemię, zaczął mnie całować. Nagle do naszych uszu dobiegł dźwięk oklasków. Byli to nasi najbliżsi, którzy z zaciekawieniem nam się przyglądali.
- No nareszcie! Czy to było takie trudne wyznać sobie miłość i się zejść? – zapytał Winiar
- No nie – zaśmialiśmy się z Libero
- To może tak na wszelki wypadek jeszcze raz to zrobicie?
- Yyy.. – zaczęliśmy się z nimi droczyć
- No dalej, dalej! – poganiał nas mój brat
- Jak dzieci..! – krzyknęła Paula
- No dobra.. – wyszczerzyłam się
- Kocham cię Lenka – rzekł Igła
- Ja ciebie też kocham Krzysiu – pocałowałam go
Po chwili zwróciliśmy się do wszystkich zebranych.
- Zadowoleni?
- Bardzo! – zaśmialiśmy się
Reszta dnia minęła nam w świetnej atmosferze. Rozmawialiśmy, śmialiśmy się, zastanawialiśmy się, jak będzie wyglądał ślub mój i Igły. Ogólnie dzień uważam za bardzo udany. Teraz tylko czekać na ten wielki i bardzo ważny dla nas dzień. Czekać na ślub.

***
Dzień ślubu
Obudziłam się wczesnym rankiem. Stresowałam się od momentu, kiedy uświadomiłam sobie, że to już dziś. Z jednej strony bardzo się cieszyłam, że w końcu zostanę Panią Ignaczak, a z drugiej bałam się, że coś pójdzie nie tak i do ślubu po prostu nie dojdzie.. Krzysiek był na tyle kochany, że przygotował dzisiaj śniadanie. Z bolącym brzuchem podreptałam na dół. Przy kuchennym stole siedział już mój przyszły mąż. Przywitałam się z nim pocałunkiem, po czym zasiadłam do stołu.
- Zestresowana? – zapytał Igła
- Nawet nie wyobrażasz sobie, jak bardzo..
- Spokojnie, wszystko będzie dobrze. – uśmiechnął się
- Oby. A ty w ogóle się nie stresujesz? Tak nic, a nic? – zdziwiłam się
- Troszeczkę. Najbardziej boję się, że Panna Młoda ucieknie mi sprzed ołtarza..
- Naprawdę?
- No chyba byś mi tego nie zrobiła.. – zaśmiał się
- Prawda? – dodał po chwili z lekkim niepokojem
- Nie masz się, o co martwić. Od dzisiaj twoja wolność się skończy – ukazałam rząd swoich zębów
- I bardzo dobrze – Ignaczak zrobił to samo
Po zjedzeniu posiłku, zabraliśmy się za to, co mieliśmy jeszcze do zrobienia. Przyznam szczerze, że nie mogłam się na niczym skupić. Myślami byłam już w kościele.

Kilka godzin później..
Ubrana w śnieżno-białą suknię, bialutkie szpilki oraz z wpiętym we włosy welonem oczekiwałam wraz ze świadkową na mojego narzeczonego. Po upływie jakiś trzydziestu minut przekroczył próg domu Pauliny. Postanowiliśmy, że u Pauli będzie lepiej, niż gdybyśmy mieli jechać np. Do Bełchatowa.. Tak więc Libero podszedł do mnie, po czym wręczył ślubny bukiet. Po błogosławieństwie mogliśmy wyruszyć do kościoła.
W końcu nadszedł czas rozpocząć całą ceremonię. Nieco zestresowana stałam razem z moim tatą tuż przy wejściu do kościoła. Kiedy organista zaczął grać „Marsz Mendelsona” zaczęliśmy powoli wchodzić. Tato odprowadził mnie do Krzyśka, po czym z narzeczonym udaliśmy się na swoje miejsca. Ksiądz rozpoczął mszę. W pewnym momencie usłyszeliśmy, jak organista zaczyna grać „Alleluja”. Kiedy ujrzałam przed sobą śpiewającą Paulinę, zamarłam. W moich oczach momentalnie pojawiły się łzy wzruszenia. Po tym wzruszającym występie mogliśmy kontynuować ceremonię. Do mikrofonu podszedł Michał, który po chwili zaczął czytać..
- Gdybym mówił językami ludzi i aniołów, a miłości bym nie miał, stałbym się jak miedź brzęcząca albo cymbał brzmiący. Gdybym też miał dar prorokowania i znał wszystkie tajemnice, i posiadał wszelką wiedzę, i wszelką [możliwą] wiarę, tak iżbym góry przenosił, a miłości bym nie miał, byłbym niczym. I gdybym rozdał na jałmużnę całą majętność moją, a ciało wystawił na spalenie, lecz miłości bym nie miał, nic bym nie zyskał. Miłość cierpliwa jest, łaskawa jest. Miłość nie zazdrości, nie szuka poklasku, nie unosi się pychą; nie dopuszcza się bezwstydu, nie szuka swego, nie unosi się gniewem, nie pamięta złego; nie cieszy się z niesprawiedliwości, lecz współweseli się z prawdą. Wszystko znosi, wszystkiemu wierzy, we wszystkim pokłada nadzieję, wszystko przetrzyma. Miłość nigdy nie ustaje…
Potem ksiądz kontynuuje mszę. Nadchodzi czas na liturgię sakramentu.
- Czy chcecie dobrowolnie i bez żadnego przymusu zawrzeć związek małżeński?
- Chcemy.
- Czy chcecie wytrwać w tym związku w zdrowiu i chorobie, w dobrej i złej doli, aż do końca życia?
- Chcemy.
- Czy chcecie z miłością przyjąć i po katolicku wychować potomstwo, którym was Bóg obdarzy?
- Chcemy.
Następnie odśpiewaliśmy „Hymn do Ducha Świętego”. Nastąpił czas przysięgi. Podaliśmy sobie prawe dłonie, a ksiądz oplątał nam je stułą. Na początku zaczął oczywiście Krzysiek.
- Ja Krzysztof biorę Ciebie Leno za żonę i ślubuję Ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz to, że Cię nie opuszczę aż do śmierci. Tak mi dopomóż Panie Boże Wszechmogący w Trójcy Jedyny i Wszyscy Święci.
- Ja Lena biorę Ciebie Krzysztofie za męża i ślubuję Ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz to, że Cię nie opuszczę aż do śmierci. Tak mi dopomóż Panie Boże Wszechmogący w Trójcy Jedyny i Wszyscy Święci.
Po przysiędze zakładamy sobie obrączki. Zaczyna Pan młody.
- Leno przyjmij tę obrączkę jako znak mojej miłości i wierności, w imię Ojca i Syna i Ducha Świętego.
Po tych słowach mój mąż zakłada mi obrączkę.
- Krzysztofie przyjmij tę obrączkę jako znak mojej miłości i wierności, w imię Ojca i Syna i Ducha Świętego.
Po tych słowach zakładam obrączkę Krzyśkowi.
Msza kończy się uroczystym błogosławieństwem dla Młodej pary i zgromadzonych. Przy dźwiękach marsza weselnego opuszczamy kościół. Zostajemy obsypani groszami, ryżem i do tego płatkami biało czerwonych róż. Następnie zebrani goście składają nam życzenia i wręczają wszelakie koperty, prezenty oraz kwiaty. Później oczywiście jedziemy w kierunku sali, gdzie ma odbyć się wesele. W drodze oczywiście spotkaliśmy kilka postojów i jakoś dotarliśmy na salę. Przywitano nas kolejnym marszem weselnym, a także chlebem i solą. Skosztowaliśmy po kawałku, a następnie wypiliśmy po kieliszku wódki. Potem mój mąż wziął mnie na ręce i wniósł do środka. Obrócił nas wokół własnej osi i odstawił mnie na ziemię. Każdy dostał kieliszek szampana, my również. Na naszych kieliszkach znajdowała się data oraz nasze inicjały. Goście odśpiewali „Sto lat”, a później wszyscy wypiliśmy zawartość kieliszków. Razem z Krzyśkiem rzuciliśmy je za siebie, a te rozprysły się w drobny mak. Dalej obiad, a już po obiedzie nadszedł czas na nasz pierwszy taniec. Tańczyliśmy do piosenki Paulli "Od dziś". Kroki oczywiście mieliśmy wyuczone, bo jakżeby inaczej? Wzruszyłam się podczas tego tańca.. Gdyby ktoś wcześniej mi powiedział, że wyjdę za mąż za siatkarza i będę taka szczęśliwa, to zapewne bym mu nie uwierzyła. Do tego pewnie bym go wyśmiała. Okazuje się, że nie ma rzeczy niemożliwych. Życie potrafi zaskoczyć, nawet nie wiecie jak bardzo. Przecież jestem zwykłą dziewczyną, która właśnie wyszła za siatkarza. Do tego poznaliśmy się przez przypadek, kiedy to Krzysiek o mało nie wybił mi oka.. A potem jeszcze ta wpadka na korytarzu. Miłość, jak widać przychodzi znienacka.
Na weselu wszyscy świetnie się bawili. Welon złapała Paulina, a muszkę oczywiście Fabian. Nie wiem, czy wam wspominałam, ale Paula i Drzyzga od jakiegoś czasu ze sobą kręcą, że tak powiem.. Z resztą, kiedy Paula złapała welon, podeszła do Fabiana i zapewne powiedziała mu coś w stylu, że jak nie złapie muszki, to się policzą. Więc tak się chłopina przestraszył, że aż się rzucił po tą muszę. Przyznam, że śmiesznie to wyglądało, ale musielibyście to sami zobaczyć. Potem oczepiny, przy których było mnóstwo śmiechu. No wyobraźcie sobie naszego Michała jadącego na rowerku dla dzieci z różowiutkim kaskiem na głowie. Albo Dagmarę śpiewającą „Facet to świnia”? Z resztą ja nie byłam lepsza i zaczęłam śpiewać „Wszystko mi mówi, że mnie ktoś pokochał”. Krzysiek zaśpiewał „Żono moja”. Ogólnie zabawa była świetna. Zapomniałabym o torcie! Miał aż pięć pięter. Na samej górze była figurka Pary Młodej. Tort miał barwy oczywiście biało-czerwone. Na dole była ogromna czerwona kokarda. Tort nie dość, że był przepiękny, to jeszcze wyśmienicie smakował. Potem były podziękowania dla rodziców. Wręczyliśmy im bukiety róż oraz drobne upominki. Potem zatańczyliśmy razem przy piosence „Cudownych rodziców mam”. Wtedy nie potrafiłam powstrzymać łez.. Ale były to tylko i wyłącznie łzy szczęścia.
Ten dzień na długo pozostanie w mojej pamięci, jak i zapewne w pamięci Krzyśka. To był najlepszy i najpiękniejszy dzień w moim życiu.

***
*Krzysiek
Siedzę jak na szpilkach. Trener musiał zdjąć mnie z boiska, gdyż nie radziłem sobie z przyjęciem zagrywki. To wszystko przez to, że ja jestem teraz na hali, a Lenka rodzi w szpitalu. Ten mecz miał się zakończyć w trzech setach. Jest właśnie 2:1 dla nas. Mam nadzieję, że ten czwarty set, będzie ostatnim. Pierwsza piłka meczowa dla nas. Niestety tej szansy nie wykorzystujemy.. Wallace na zagrywce. Flot. Mika przyjmuje. Zagumny rozgrywa. Wlazły! Koniec!!! Jesteśmy Mistrzami Świata!!! W Katowickim Spodku wszyscy się cieszą! Płaczą ze szczęścia! Ja na początku cieszę się razem z chłopakami, a potem biorę do ręki telefon. Dzwonię do mamy Lenki.
- Halo, mamo? – wręcz krzyczę do słuchawki, gdyż przez ten hałas, praktycznie nic nie słychać
- Krzysiu? Gratuluję Mistrzostwa Świata!
- Mamo, co z Lenką? – pytam
- Lenka właśnie urodziła. Gratuluję tatusiu. Masz śliczne dzieci!
Momentalnie do moich oczu napływają łzy. Tak bardzo się cieszę! Nie dość, że zostałem właśnie Mistrzem Świata, to na dodatek jestem tatą! W pewnym momencie podchodzi do mnie Stephane.
- Igła, wszystko dobrze? – pyta
- Właśnie zostałem tatą.. – ledwo, co mówię przez te wszystkie emocje
- Gratulacje!
- Dziękuję.. – uśmiecham się szeroko, dalej niedowierzając w to, co się dzieje
Potem rozpoczyna się ceremonia wręczenia medali. Puchar w rękach Winiara, potem już w naszych. Złote krążki na naszych szyjach. Najwyższy stopień podium. Radość. Euforia. Mazurek dąbrowskiego odśpiewany przez dziesiątki tysięcy kibiców. Tego nie można opisać w żaden sposób. To trzeba przeżyć!
Po ceremonii i zabawie w szatni, dzwonię po taksówkę i jadę do szpitala. Na miejscu wypytuję pielęgniarki o Lenę Ignaczak, aż w końcu dowiaduję się, gdzie mogę ją zastać. Wbiegam do sali i widzę moją żonę, a przy niej dwójkę maleńkich szkrabów. Do moich oczu po raz kolejny tego dnia napływają łzy.
- Śliczne, prawda? – pyta Lenka
- Są cudowne..
- Trzeba wybrać imiona..
- Hmm dla chłopczyka Krzysiek Junior, a dla dziewczynki.. może Ola?
- Hahah.. Chciałbyś. Może dla chłopca Wojtek, albo Bartek?
- Wojtuś będzie idealne. A dziewczynka?
- No nie wiem.. Może Anastazja?
- A co powiesz na Kinga?
- Kinia.. Kinga Ignaczak. Ładnie – uśmiecha się
- Kocham Was – całuję dzieci w czółka
- Ciebie też Lenuś – dodaję i całuję dziewczynę w usta
- My ciebie też Krzysiu – unosi kąciki ust do góry
Tyle szczęścia..! To jest po prostu nieprawdopodobne! Nie mogę uwierzyć, że to wszystko dzieje się naprawdę..! Jestem taki szczęśliwy! Nie oddałbym mojej rodziny za nic w świecie! Są najlepsi! Tak bardzo ich wszystkich kocham..!

***
*Lenka
Uwielbiam, kiedy u nas w domu jest wszystkich pełno. Biegające wszędzie dzieci. Krzyki, piski, zabawa, radość. Uwielbiam to! Przez te lata sporo się zmieniło od tamtego czasu.. Nie wiem, czy Wam wspominałam, ale Mateusz do tej pory siedzi w więzieniu. Należało mu się. Przez niego chciałam zostawić Krzyśka.. Nie wiem, jak w ogóle mogłam o czymś takim myśleć.. Teraz wszystko jest wręcz idealnie. Mamy z Igłą dwójkę cudownych dzieci, którzy z resztą są już dorośli. Doczekaliśmy się czwórki wspaniałych wnucząt. Mamy dwie cudne wnuczki Olkę i Nastkę oraz dwóch wnuków rozrabiaków Antka i Bartka. O wspaniałym zięciu i synowej, to nawet nie wspomnę. Wojtuś ożenił się z Natalką. Dziewczyna jest naprawdę porządna i bardzo pomocna. Do tego taka sympatyczna. Nie da się jej nie lubić. Kinia natomiast związała się z Rafałem. Przyznam szczerze, że lepszego męża nie mogła sobie znaleźć. Chłopak nie dość, ze ją wspiera, to jeszcze nie pozwala za dużo się forsować. Ideał mężczyzny. Ale nie, co to mój Krzysiu. On jest najlepszy.
- Babciu! Pograsz z nami?? – podbiega do mnie Nastka
- A w co będziecie grać? – zapytałam z uśmiechem
- W siatkówkę! – wykrzyczała uradowana
- W siatkówkę zawsze!
- Hura!!! Słyszeliście? Babcia z nami zagra! – krzyknęła Anastazja
Po chwili do Krzyśka podbiegł Antoś.
- Dziadziuś! A ty z nami zagrasz??? – zapytał
- No wiesz.. Nie te lata wnusiu..
- Ale prosimy!
- No dobrze.. Niech będzie – zaśmiał się Igła
Tak więc mimo naszego wieku poszliśmy zagrać z wnuczętami w siatkówkę. Wojtek oczywiście poszedł w ślady taty i także jest siatkarzem. Kinga także ma styczność z siatkówką. Uwielbia grać. Najchętniej nie schodziłaby z boiska! Ale u nas to jest rodzinne..
Po godzinie gry z dzieciakami stwierdziłam, że mam już dość i postanowiłam odpocząć w ogrodzie. W pewnym momencie podeszła do mnie Kinga.
- Mamo, opowiadałaś kiedyś, że rozstaliście się z tatą tuż przed ślubem. Jak to było? – zapytała
- Aa no tak, tak. A było tak, że… - zaczęłam swoją opowieść
- .. ale na szczęście wszystko jakoś się ułożyło i ostatecznie wzięliśmy ślub – zakończyłam opowiadać historię
- Łał.. Musieliście się bardzo kochać..
- I nadal się bardzo kochamy. – uniosłam kąciki ust do góry
- O czym rozmawiacie? – zapytał Wojtek
- O mnie i tacie – odpowiedziałam
- Oo o mnie mówicie? – zjawił się nagle Igła
- Tato, musisz naprawdę bardzo kochać mamę, skoro tak o nią walczyłeś.. – stwierdziła nasza córka
- Oj bardzo ją kochałem.. Z resztą teraz kocham ją chyba jeszcze bardziej! – zaśmiał się i pocałował mnie
Nie wiem, czym sobie zasłużyłam na takie szczęście.. Ale jestem ogromnie wdzięczna, za to jakie mam życie i że mam taką wspaniałą rodzinę. Kocham ich najbardziej na świecie i nie zamieniłabym tego, co mam na nic innego!
- Wiecie kochani, twierdzę, że gdyby tata wtedy nie przyszedł do cioci Pauliny i nie przeprosił, to ślub trzeba byłoby przełożyć.. Bo tego, że mogłoby go nie być, to mi wtedy nawet przez myśl nie przeszło!
- No tato, brawo za waleczność! – krzyknął Wojtek
- Ja mam nadzieję, że Rafał w razie czego, też taki będzie..
- No wiecie moi kochani.. Tylko ambitni na podium stają.
- Co prawda, to prawda. – zaśmialiśmy się

To tak z grubsza wygląda moja historia. Historia moja i Krzyśka. Co działo się w międzyczasie, to pozostanie naszą słodką tajemnicą. Pamiętajcie, że zawsze trzeba walczyć do końca. Przeważnie o osoby, które się kocha i które są dla nas ważne. Mimo trudności losu, nie poddawajcie się! W końcu się ułoży. A tu macie najlepszy tego przykład. Tak, jak powiedział Krzysiek.. Tylko ambitni na podium stają. 







________________________________________________

I koniec... ♥
Macie happy end ♥ :D Nie mogłam inaczej.. Nie potrafiłabym zakończyć tej historii bez happy endu :D Kiedy napisałam ostatnie zdanie momentalnie zaczęłam płakać.. Dlaczego? Sama nie wiem.. Bardzo zżyłam się z tą historią ♥ Do tego jeszcze tyle wspomnień i tyle  czasu minęło od dodania pierwszego rozdziału, czy prologu.. :D Ahh.. :D Jeśli chodzi o świat blogowy, to oczywiście się z Wami nie żegnam! :* :D 
Wtedy do tej pory bym płakała O.o A jakoś się trzymam.. na razie! :D Niebawem zapraszam na nowy rozdział na drugim blogu :)))) Mam nadzieję, że chociaż część z Was będzie go czytać :))
Jeśli chodzi o tego bloga, to chciałabym Wam wszystkim podziękować! ♥

Marcyśka B - dziękuję za każdy Twój komentarz! Nawet nie wiesz, jak bardzo mnie one motywowały! Twój komentarz był prawie przy każdym rozdziale, za co jestem wdzięczna! :* Nie wiem, co jeszcze mogę Ci napisać.. Po prostu dziękuję za to, że tutaj byłaś! :**

Paulina :* - Twoje komentarze zawsze wywoływały uśmiech na mojej twarzy :D Dziękuję za każde miłe słowo i za to, że byłaś do końca :D Co prawda nie od początku, ale byłaś, a to najważniejsze! Więc jeszcze raz dziękuję! :*

Zuza :D - Kiedy dodawałam nowy rozdział zawsze czekałam na Twój komentarz :D Dziękuję Ci za każde miłe słowo i za szczerość :D Dziękuję za to, że jakoś wytrwałaś do końca :D Co ja mogę więcej napisać..? Dziękuję za to, że byłaś! :*

Kosia - zaczęłaś komentować, kiedy zaczęłam zbliżać się do końca, ale dziękuję, że się pojawiłaś i że chciało Ci się nadrabiać te rozdziały :D Dziękuję za każdy komentarz i za Twoją obecność! :*

DF - Byłaś tutaj dłuugo :D I mam nadzieję, że epilog skomentujesz :* Dziękuję za każde ciepłe słowo i za opieprz także :D Dziękuję za Twoje wszystkie komentarze i za to, że byłaś! :*

Win. - Raz byłaś, raz nie :D Ale mimo wszystko dziękuję Ci za każdy komentarz i za opieprz również.. :D Twoje komentarze zawsze dawały mi sporej motywacji, więc dziękuję za Twoją obecność! :*

Angelika. - Jesteś tu od niedawna, ale Twoje komentarze zawsze mnie motywowały :D Dziękuję więc za każde miłe słowo i za Twoją obecność! :**

siatkarka XD 
Nata Lia
Dżeeetaa11
zakochana w siatkówce 
Marta Mika
Siatkareczka 
ola11515
no_princess
julia Berska 
Ematera y 
Gabaaa xddd
Angelaaaa:*
Anekos7
PoProstuJa
siatkówka moje życie
Wam także baaaaardzo dziękuję za każdy Wasz komentarz! Każdy był dla mnie ogromną motywacją do dalszego pisania i każdy z Wam przyczynił się do tego, że to opowiadanie doszło aż do tego momentu! :D
Dziękuję również wszystkim anonimkom! :D Wasze komentarze były także baaaardzo motywujące oraz baardzo, bardzo miłe! :* Dziękuję! :*

Dziękuję Wam wszystkim! Wszystkim razem, jak i każdemu z osobna! Wszystkie komentarze były dla mnie ogromną motywacją do dalszego pisania tego bloga i ogólnie do pisania :* DZIĘKUJĘ Z CAŁEGO SERCA! ♥

Na końcu podziękuję osobie, dzięki której założyłam bloga. Osobie, która ciągle nękała mnie o nowy rozdział. Osobie, która czasem mnie denerwuje, ale i tak ją uwielbiam ♥ :D 
Paulina (Wronka) - Tobie dziękuję za wszystko! Byłaś od początku do samego końca i wiem, że zawsze będziesz! ♥ Jestem Ci za to ogromnie wdzięczna! Gdyby nie Ty, to nie wiem czy dalej bym pisała.. Może zakończyłoby się to na "M.P.W.".. A teraz jak widać piszę bloga, jednego właśnie skończyłam.. Gdyby nie Ty, to tego wszystkiego by nie było.. DZIĘKUJĘ CI Wronia! :**** (wiem, że nie lubisz, jak tak na Ciebie mówię, więc przepraszam :D) Wronka tego bloga i to wszystko dedykuję Tobie! Dziękuję!!!!! ♥ KC ♥ (tak publicznie, ale co tam :D ♥) 

Dziękuję moim bliskim za to, ze mnie wspierali :D Dziękuję Oli oraz Natalii (Siurakowi) :D 
Dziękuję Wam wszystkim! :***** ♥
Przepraszam jeśli o kimś zapomniałam, ale to było na szybko :D
Dziękuję także za prawie 20 tys. wyświetleń i prawie 200 komentarzy! :D (kom. mniej więcej było 170, ale to tak w przybliżeniu sporym przybliżeniu, ale no nieważne :D) Dziękuję za to, że byliście! :**** ♥
Jeśli czytaliście tego bloga, a nie napisaliście komentarza, to proszę napiszcie chociaż kropkę albo jakąś buźkę pod epilogiem :)) Chcę zobaczyć ilu Was tutaj było :** 

Widzimy się na moim drugim blogu! :D 
Pozdrawiam i jeszcze raz dziękuję! ♥
Wasza Daria :***** ♥

sobota, 24 października 2015

24 Rozdział

Kilka dni później..
Od paru dni Lenka zachowuje się jakoś dziwnie. Już nawet nie chodzi mi o to, że unika jakichkolwiek czułości. Ostatnio prawie w ogóle ze mną nie rozmawia. Stała się taka.. taka oschła. Nie jest już tą samą osobą, co wcześniej. Liczyłem się z tym, że po wypadku jej zachowanie może się zmienić. Ale nie do takiego stopnia! Może ja coś zrobiłem..? Przecież po powrocie do domu jeszcze wszystko było dobrze! Nie mam pojęcia, co mogło się stać. Chyba będę musiał z nią poważnie porozmawiać.
- Ignaczak weź się do roboty! – krzyknął trener
- Przepraszam trenerze, mam zły dzień..
- Ty takie ‘złe dni’ to masz od tygodnia.
- Wiem, przepraszam. Już się ogarniam..
- No ja myślę.
Taa… Kolejny ciężki dzień, kolejny ciężki trening. Jutro gramy mecz ze Skrą. Nie wyobrażam sobie tego. Przez ostatnie dwa dni, nie potrafię dobrze przyjąć zagrywki, co przecież jest kompletnie nie w moim stylu! Dlaczego tak jest? Otóż dlatego, że ciągle myślę o Lenie. Nie potrafię jej zrozumieć. Może zaproszę ją na kolację? Tak. To jest dobry pomysł. Mam tylko nadzieję, że mi nie odmówi.
Po treningu ogarnąłem się w miarę możliwości i ruszyłem do domu. Jadąc rzeszowskimi ulicami układałem w głowie to, co zamierzałem powiedzieć swojej ukochanej. Kiedy dotarłem na miejsce, przez jakiś czas siedziałem jeszcze w samochodzie. W końcu zebrałem się na odwagę i przekroczyłem próg naszego domu. Poszedłem do salonu, gdzie nie zastałem mojej narzeczonej. Sprawdziłem w kuchni, gdzie także jej nie było. W sypialni też nie.. Nagle drzwi od łazienki się otworzyły. Moim oczom ukazała się Lena, która była owinięta ręcznikiem.
- Oo, już wróciłeś – uśmiechnęła się
Ostatnio uśmiech rzadko gościł na jej twarzy..
- Jak widać – odwzajemniłem gest
- Krzysiu, musimy porozmawiać.
- To porozmawiamy podczas kolacji – wyszczerzyłem się
- Jakiej kolacji? – zapytała zdziwiona
- Zabieram cię dzisiaj na kolację do restauracji. Dawno nigdzie razem nie wychodziliśmy, więc pomyślałem, że to dobrze nam zrobi. Zgadzasz się?
- Okey.. – pokiwała twierdząco głową
Odetchnąłem z ulgą. Bałem się, że może się nie zgodzić. Nie wiem, co wtedy bym zrobił. Ale tak czy tak musiałbym z nią porozmawiać. Jestem ciekaw, co takiego Lena chce mi powiedzieć. Brzmiała bardzo poważnie, kiedy to mówiła. Zaczynam się bać, ale zapewne nie mam czego. No bo, co może się stać? Powie mi, że jest w ciąży? Nie powiem, bo bardzo by mnie taka wiadomość ucieszyła. Niestety na zadowoloną, to ona nie wyglądała, więc to raczej nie to. Tylko nic innego nie przychodzi mi do głowy.. Ehh. Zobaczymy wieczorem.

*Lena
Szczerze? Strasznie boję się tej rozmowy z Ignaczakiem. Nie wiem, jak mu to powiem. Wam może wydawać się to proste, ale łatwo powiedzieć.. Trudniej zrobić. Uwierzcie. To nie tak, że go nie kocham. Bo kocham. Bardzo. Ale.. potrzebuję trochę czasu. Po prostu chcę zobaczyć, czy po jakimś upływie czasu, w dalszym ciągu będzie nam na sobie tak zależało. Czy może coś się zmieni..  Nie mam siły na razie o tym myśleć, ale co ja zrobię, że ta sprawa ciągle siedzi w mojej głowie? Nie mogę przestać o tym myśleć. Boję się reakcji Libero. Nie wiem nawet czy dobrze robię.. Serce mówi, że źle. Natomiast rozum podpowiada, że dobrze. Do odważnych świat należy! Może nie będzie, aż tak źle..
Spojrzałam na ekran telefonu. Była już prawie osiemnasta, a na kolację umówiliśmy się na dwudziestą. Chyba powinnam zacząć się szykować. Poszłam do sypialni i otworzyłam szafę. Zaczęłam wyjmować różnorodne sukienki. Zakładałam jedną po drugiej, ciągle przeglądając się w lustrze. W końcu postawiłam na perłowo białą sukienkę. Ulubioną Krzyśka..
Włosy pozostawiłam rozpuszczone. Podkręciłam je jedynie lokówką i spryskałam lakierem. Potem makijaż.. Na powieki nałożyłam jasny, perłowy cień, tak aby pasował do sukienki. Namalowałam kreskę eyelinerem. Oczy podkreśliłam jeszcze kredką. Rzęsy pociągnęłam tuszem. Na twarz nałożyłam wcześniej podkład i odrobinę pudru. Usta pomalowałam błyszczykiem. Na koniec spryskałam się perfumami. Oczywiście nie zapomniałam o dodatkach. Założyłam bransoletkę oraz łańcuszek, które dostałam od Ignaczaka. Do tego kolczyki, które idealnie pasowały. O pierścionku zaręczynowym chyba nie muszę wspominać, bo przecież noszę go na co dzień. Zadowolona z efektu końcowego, opuściłam pomieszczenie. Założyłam jeszcze białe szpilki i z racji tego, że do dwudziestej było jeszcze trzydzieści minut, postanowiłam wybrać się do Pauliny.
Po paru minutach byłam już na miejscu. Mina Pauli, kiedy mnie zobaczyła była wręcz bezcenna.
- Lena.. Łał! Gdzieś ty się tak wystroiła, co? – zapytała
- Krzysiek zabiera mnie na kolację.. – odpowiedziałam z lekkim smutkiem
- A dlaczego nie widać po tobie żadnego entuzjazmu?
- Dzisiaj chcę mu to powiedzieć.
- Lenka, zrobisz jak zechcesz, ale moim zdaniem nie powinnaś go zostawiać.
- Ale coś mi mówi, że powinnam go w jakiś sposób sprawdzić. Chcę zobaczyć, czy przez ten czas zacznie się z kimś spotykać, czy też nie.
- Brałaś coś? Przecież on świata poza tobą nie widzi! Lena proszę cię! Ogarnij się dziewczyno!
- Muszę iść. Nie chcę się spóźnić. Wieczorem możesz się mnie spodziewać..
- Okey, ale mam nadzieję, że po drodze zmądrzejesz.
- Wątpię. Do zobaczenia. – rzuciłam i opuściłam dom przyjaciółki
Przed naszym domem czekał już Ignaczak. Wzięłam głęboki wdech, po czym podeszłam do niego.
- Ślicznie wyglądasz – uśmiechnął się siatkarz
- Dziękuję, ty również niczego sobie – odwzajemniłam gest
- Jedziemy?
- Tak.
Po kilkunastu minutach jazdy dotarliśmy na miejsce. Igła wybrał najlepszą restaurację w okolicy. Kiedy siedzieliśmy już przy naszym stoliku, zaczęłam się coraz bardziej stresować. Do tego ta niezręczna cisza, która między nami panowała.. To zaczynało być nie do zniesienia! Postanowiłam ją przerwać.
- Jak było na treningu? – zapytałam
- Jak zwykle. Trener dał nam dzisiaj niezły wycisk. A tobie jak minął dzień?
- Dobrze.. Posiedziałam, posprzątałam. Trochę odpoczęłam.
- To fajnie.. – uśmiechnął się niemrawo
Ja nie mogę.. My nawet nie potrafimy już ze sobą rozmawiać! To tymczasowe rozstanie, chyba naprawdę dobrze nam zrobi. Na szczęście podszedł do nas jeden z kelnerów. Złożyliśmy zamówienie i ponownie zostaliśmy sami. Nie licząc reszty gości na sali oczywiście.
- Lenka.. Ostatnio jakoś dziwnie się zachowujesz. – zaczął siatkarz
- Ja?
- Tak.. Odkąd wróciłaś ze szpitala, to nie jesteś już tą samą osobą, co wcześniej. Możesz mi powiedzieć, dlaczego tak jest?
- Możemy tutaj o tym nie rozmawiać? Po kolacji pójdziemy na spacer, dobrze?
- Jasne..
Posiłek zjedliśmy w ciszy. Potem natomiast rozmawialiśmy tak, jak przed tym całym wypadkiem. Przyznam szczerze, że strasznie mi tego brakowało.
Po niecałych dwóch godzinach opuściliśmy restaurację. Na dworze było nieco chłodno, ale dało się wytrzymać. Podążaliśmy rzeszowskimi chodnikami trzymając się za ręce. Wiedziałam, że trzeba poruszyć tamten temat, ale zwyczajnie się bałam.
- Może usiądziemy? – zaproponował Libero
- Okey – lekko uniosłam kąciki ust
Usiedliśmy na jednej z ławeczek i przez chwilę wpatrywaliśmy się w siebie.
- Powiesz mi, dlaczego tak się zachowujesz..? – spytał Igła, przerywając panującą między nami ciszę
- Krzysiu.. Wiesz, że cię kocham, prawda?
- Wiem, ale do czego zmierzasz…?
- Jesteś dla mnie naprawdę bardzo, baardzo ważny. Po tym wypadku, to co było między nami się zmieniło. Najlepiej będzie, jeżeli trochę od siebie odpoczniemy. – wydusiłam w końcu
- Ale.. ale jak to?
- Proszę nie utrudniaj tego.. Tak będzie po prostu najlepiej. Dajmy sobie parę dni, może tygodni. Potem wszystko wróci do normy. Przynajmniej mam taką nadzieję..
- Lenka.. Ale ja cię kocham!
- Ja ciebie też Krzysiu, naprawdę..! Ale boję się, że jeśli teraz od siebie nie odpoczniemy, to potem może być jeszcze gorzej.
- Ale jak ty to sobie wyobrażasz?
- Wyprowadzę się do Pauli na jakiś czas.
- A co powiemy Winiarowi i rodzicom?
- To nasza sprawa, a nie ich.
- Ja już pójdę.. – dodałam
Kiedy już miałam odchodzić Ignaczak złapał mnie za nadgarstek. Odwróciłam się w jego stronę i spojrzałam mu w oczy. Były przepełnione żalem, smutkiem i bólem. Do moich oczu napłynęły łzy. Bez zastanowienia wpiłam się w usta Krzyśka. Ten pocałunek był pełen czułości, tak jakby miał być tym ostatnim. Ale tak nie było. To nie był nasz ostatni pocałunek. Mam nadzieję, że nie.. Kiedy się od siebie oderwaliśmy, wtuliłam się w Libero. Po dłuższej chwili spojrzałam jeszcze raz w jego oczy.
- Kocham cię – wyszeptałam
- Ja też cię kocham.. – rzekł Igła
Pocałowałam go po raz kolejny i ruszyłam przed siebie.
Weszłam zapłakana do domu swojej przyjaciółki, a ta bez zbędnych pytań po prostu mnie przytuliła.
*Krzysiek
Nie mogłem uwierzyć, w to co się stało. Nie potrafiłem zrozumieć zachowania Lenki. Po prostu jej nie rozumiałem. Posiedziałem jeszcze trochę na tej pieprzonej ławce i wróciłem do domu. Z jednej z szafek wyciągnąłem flaszkę wódki. Tylko to było w stanie pomóc mi zapomnieć o tym, co się stało. Wypiłem całą butelkę, po czym sam nie wiem kiedy zasnąłem.

Dwa dni później..
Nie miałem ani siły, ani ochoty iść na ten trening. Ale dobrze wiedziałem, że muszę tam być. Wiem, że ostatnio nie jestem w dobrym stanie i nic mi nie idzie, nie będę do tego jeszcze opuszczał treningów. Co to, to nie.
Na całe szczęście nie było aż tak strasznie. Niestety w szatni chłopaki zaczęli pytać, co ze mną jest.. No co ja miałem zrobić? Powiedziałem im prawdę..
- A co z jaszczurką? – zapytał nagle Nowakowski
- A co ma być? Jest u mnie..
- A gdybyście mieli się nią podzielić, to wolałbyś głowę, czy ogon?
- Piter.. – westchnął Drzyzga
- No co? Ja chyba wolałbym głowę..
- Dobra chłopaki, ja się zbieram. – oznajmiłem
- Czekaj. Może spotkamy się w barze wieczorem? Taki męski wieczór, wiecie..
- No nie wiem.. – zacząłem się wahać
- No Igła.. Nam odmówisz?
- No nie.. Dobra o dwudziestej, tam gdzie zawsze. – rzuciłem i ruszyłem w wyjścia
Nie wiem czy to całe spotkanie, to dobry pomysł.. Ale może dzięki temu, chociaż przez chwilę przestanę myśleć o Lence. Co ja pieprzę.. Przecież to niemożliwe.

*Lena
Przez te dwa dni nie robiłam praktycznie nic. Prócz leżenia na łóżku, albo oglądania TV. Myślałam, że to będzie jakoś inaczej wyglądać. Teraz stwierdzam, że cholernie brakuje mi Ignaczaka. Ale dam nam jeszcze parę dni.
Mój spokój zakłóciła Paulina, która wparowała do salonu.
- Oo nie. Tak dłużej nie będzie. Podnoś się z tej kanapy i idź się ogarnąć!
- Ale mi jest tu dobrze. – mruknęłam
- Lena, wstawaj i idź się przebrać. Zrób jakiś makijaż, bo za godzinę wychodzimy.
- Gdzie?
- Zobaczysz.
- Ale..
- Nie ma żadnego ale!
- Nie wiem, co mam założyć.
- Sukienkę najlepiej. Nie pytaj o nic więcej! Też cię kocham – posłała mi buziaka w powietrzu, a ja wywróciłam oczami
Po jakiś czterdziestu minutach byłam gotowa. Nie wiedziałam do końca, na co. Ale gotowa byłam.
- No i teraz wyglądasz jak człowiek. Pakuj się do samochodu i jedziemy – rzekła uradowana Paula
Wykonałam jej polecenie, a już po niecałych piętnastu minutach byłyśmy na miejscu. Jak się okazało moja przyjaciółka zabrała mnie do jednego z klubów. Czasem przyjeżdżaliśmy tutaj z Igłą..
- Nie myśl już o nim tyle..
- Kiedy nie potrafię… - westchnęłam
- To ja ci pomogę. Masz się dobrze bawić, jasne?
- Postaram się..
Na początku usiadłyśmy przy barze, gdzie zamówiłyśmy sobie po drinku. Przyjaciółka nie pozwoliła mi na rozmyślania i już po chwili zaciągnęła mnie na parkiet. Po przetańczeniu kilku piosenek Paulina zniknęła z mojego pola widzenia. Z głośników popłynęła wolna piosenka. Zaczęłam więc powoli się kołysać. Nagle poczułam czyjeś dłonie na moich biodrach. Oczy miałam zamknięte, więc nie widziałam kto to. Natomiast tajemniczego ktosia zdradził zapach perfum, które rozpoznałabym wszędzie. Uśmiechnęłam się pod nosem w dalszym ciągu nie otwierając oczu. Mężczyzna odgarnął moje włosy na bok i zaczął składać pocałunki na mojej szyi. Jego usta skierowały się na moje policzki, po czym napotkały moje usta. Na środku parkietu zatonęliśmy w czułym pocałunku. Kiedy się od siebie oderwaliśmy nie wiedziałam zbytnio, co mam powiedzieć.
- Tęsknię za tobą..
- Jeszcze parę dni.
- Parę czyli ile?
- Wyprowadziłam się we wtorek, więc może we wtorek wrócę.. – uśmiechnęłam się lekko
- Nie wiem, czy tyle wytrzymam.
- Dasz radę, wierzę w ciebie. A teraz przepraszam, ale muszę iść. – cmoknęłam Libero w kącik ust
- Kocham cię – rzekł
- Też cię kocham – uniosłam lekko kąciki ust do góry
Krzysiek jak widać nie mógł się powstrzymać i jeszcze raz mnie pocałował. Uśmiechnięta ruszyłam w stronę baru, gdzie siedziała moja przyjaciółka.
- Zdrajczyni – stwierdziłam
- Wcale nie! Ja nie wiedziałam, że oni tu będą!
- A skąd wiesz, o co mi chodzi?
- Przecież powiedziałaś.. – rzekła zmieszana
- Właśnie, że nie. Sama się wydałaś kochana.. – zaśmiałam się
- Oj tam.. I jak było? Rozmawialiście?
- Powiedziałam, żeby wytrzymał jeszcze parę dni.. Ale boję się, że jeszcze trochę i mu przejdzie…
- Nie przejdzie. Jak kocha, to poczeka. A Krzysiek kocha cię do szaleństwa i twierdzę, że za tobą to może czekać bardzo długo. Bylebyś tylko do niego wróciła.
- Tak myślisz?
- Tak myślę.

Może Paulina ma rację.. Jak kocha, to poczeka. Ja za nim też bym czekała. A skoro nasza miłość jest prawdziwa, to powinna przetrwać, prawda? Chyba, że po drodze coś się zmieni.. Ale jeśli tak, to oby na lepsze. Co ma być, to będzie. Najważniejsze, żeby wszystko się ułożyło i żeby było już dobrze. 







___________________________________________________________

No i jest :D ♥ Dwudziesty czwarty rozdział oddaję do Waszej oceny ^.^ 
Szczerze mówiąc, to jakoś ciężko mi się go pisało :/ A kiedy pisałam o rozstaniu, to łzy same cisnęły się do oczu :/ Ale tak postanowiłam i tak napisałam :D Nie wierzę, że to już przedostatni rozdział.. :/ Strasznie ciężko będzie mi się rozstać z tym blogiem.. Bardzo się z nim zżyłam ♥ Nie mam pojęcia, co to będzie, kiedy będę dodawać epilog O.o Nie wyobrażam sobie tego.. O.o 
Myślicie, że będzie happy end? ♥ :D Ja Wam nie podpowiem! :D
A epilogu możecie spodziewać się już niebawem! Więc pilnujcie się, bo datę mam wybraną, ale nie wiem, czy uda mi się tego dnia dodać rozdział.. Postaram się :D 
Do napisania! :*****
Czytasz+Komentujesz=Motywujesz! :******* ♥

środa, 14 października 2015

23 Rozdział

Trzy tygodnie później..
Wiecie jak to jest codziennie budząc się i patrząc na te blade ściany? Jak to jest patrzeć w okno przez które widać tylko niebo? Jak to jest mieć ciągle podpiętą kroplówkę i patrzeć na powolutku spadające krople? Jak to jest zastanawiać się co dalej będzie z Waszym życiem, kiedy od przeszło miesiąca jesteście w szpitalu? Powiem Wam, że to nic przyjemnego. Jest to wręcz okropne uczucie. Czasem mam już tego wszystkiego dosyć. Co prawda mam przyjaciół, mam rodzinę, a przede wszystkim mam Krzyśka. Ale szczerze mówiąc, to wcale mi nie pomaga. Byłam w ciąży. Nosiłam w sobie maleńkie dziecko, które było jeszcze zarodkiem. Miałam w sobie nowe życie. Owoc miłości mojej i Igły. A teraz? Teraz już tego nie mam. Ignaczak ciągle powtarza, że jeszcze będziemy mieli gromadkę dzieci. Że będziemy razem i wszystko jakoś się ułoży. On nawet sobie nie wyobraża, jak to wygląda z mojej perspektywy. Ja chyba już kompletnie straciłam chęć do życia. Może najlepiej byłoby to wszystko skończyć? Może to jedyne wyjście z tej chorej sytuacji? Krzysiek nie musiałby się już mną martwić. Paula, Misiek i rodzice także. W ten sposób choć trochę odciążyłabym ich z problemów. Tylko jak to zrobić?
Moje rozmyślania przerwało pukanie w szklaną szybę. Chwilę potem ujrzałam swojego narzeczonego z bukietem kwiatów. Za każdym razem kiedy do mnie przychodził przynosił mi kwiaty. Wiem, że robił to z miłości, ale u mnie na Sali niedługo już nie będzie na nie miejsca.
- Dzień dobry kochanie – pocałował mnie w czoło
- Dzień dobry – uśmiechnęłam się lekko
- Podobają się? – zapytał wskazując na bukiet, który trzymał w rękach
- Jest śliczny, ale Krzysiu nie musisz codziennie kupować mi kwiatów..
- W ten sposób chcę ci pokazać, jak bardzo jesteś dla mnie ważna, i że nadal bardzo cię kocham.
- Twoja obecność mi wystarcza – uniosłam kąciki ust do góry
- Jeszcze trochę i chyba założę kwiaciarnię.. – zaśmiałam się
- Świetny pomysł na biznes – Libero ukazał rządek swoich lśniących zębów
Czas mijał mi w miarę szybko. Zawsze tak było, gdy ktoś mnie odwiedzał. Ignaczak o piętnastej trzydzieści miał trening, więc kilka minut przed piętnastą musiał opuścić szpital. Nie dane mi było zbyt długo cieszyć się spokojem, gdyż przed szesnastą odwiedził mnie Misiek.
- Co tam u ciebie siostra? Jak się trzymasz? – zapytał
- U mnie? Wiesz.. Wspaniale! Po prostu cudownie! Prócz tego, że ciągle patrzę na te białe ściany, od których zaczyna boleć mnie głowa. Ta kroplówka. To, że wszyscy obchodzą się ze mną jak z jajkiem. A tak to wszystko jest świetnie.
- Lenka.. Nie możesz tak.. – zaczął
- Co? Czego ja znowu nie mogę? Chodzić nie mogę, nawet wstać mi nie pozwalają! Chciałabym chociaż przejść się po tym pieprzonym korytarzu! Ale czy mogę? Jasne, że nie. Misiek, ja już mam tego dość! Rozumiesz? Mam dość.
- Wytrzymaj jeszcze trochę… Masz przecież mnie, Igłę, Paulinę, masz przyjaciół i rodzinę. Lenka musisz się jakoś trzymać. Wiesz, że w razie czego zawsze możesz na nas liczyć.
- Michał, ja już nie mam ochoty, żeby dalej żyć, rozumiesz? Ja nie chcę.
- Lenuś nie mów tak.. Proszę cię, siostra..
Patrząc w błękitne oczy Winiara, dostrzegłam w nich troskę, smutek i przede wszystkim ból. Nie wiedział jak mi pomóc. Dobrze wiedziałam, że jest w stanie zrobić dla mnie wszystko. A kiedy nie może zrobić nic, to się załamuje.
Misiek posiedział ze mną jeszcze godzinę, po czym oznajmił, że musi już wracać.
- Pamiętaj, że cię kocham siostrzyczko – ucałował mój policzek
- Ja ciebie też kocham braciszku – uśmiechnęłam się blado.
Leżąc tak i rozmyślając w pewnym momencie dostrzegłam szklankę. Wzięłam ją do ręki, owinęłam kawałkiem pościeli, a następnie uderzyłam o metalową część łóżka. Wzięłam większy kawałek rozbitego szkła do ręki. Kiedy już miałam zrobić kolejny krok, do mojej sali weszła pielęgniarka. Czym prędzej schowałam kawałek szkła pod pościelą, tak aby nie zauważyła.
- Jejku, co tu się stało? – spytała, spoglądając na rozbitą szklankę
- Rozbiła się.. – powiedziałam
- Trzeba to posprzątać.. Zaraz się tym zajmę – uśmiechnęła się i zniknęła za drzwiami
Kiedy w końcu zostałam sama, mogłam kontynuować to, co zaczęłam. Najpierw jednak postanowiłam zostawić najbliższym kilka słów wyjaśnień. Wyjęłam z szufladki swój notes oraz długopis i zaczęłam pisać.
Przyznam szczerze, że z moich oczu popłynęło kilka łez. Musiałam być twarda. Robiłam to z myślą o nich. Nie chciałam być już dłużej ciężarem. Wyciągnęłam szkło spod pościeli i przez chwilę się w nie wpatrywałam. Przyłożyłam je do nadgarstka i przymknęłam lekko oczy. Z początku bałam się, że będzie to bolało. I rzeczywiście tak było. Potem poczułam ulgę. Patrzyłam na ranę, którą sama sobie wyrządziłam. Nie byłam w stu procentach pewna, czy aby na pewno dobrze zrobiłam. Ale czasu nie cofnę. Po chwili jedyne co widziałam, to ciemność, która tak nagle zapadła.

*Krzysiek
Trening, jak trening. Tego dnia strasznie mi się dłużył. Miałem jakieś złe przeczucia, ale tłumaczyłem sobie, że to sobie ubzdurałem i tak naprawdę wszystko jest dobrze. W szatni moją pierwszą czynnością było odnalezienie telefonu i zadzwonienie do Lenki. Dzwonię raz – nie odbiera. Może śpi i nie słyszy.. Dzwonię po raz drugi – nie odbiera. Zaczynam powoli się martwić. Dzwonię więc po raz kolejny – nie odbiera.
- Kuźwa, co jest?! – pytam sam siebie
Nagle podchodzi do mnie Fabian.
- Igła, wszystko okey?
- Właśnie nie wiem..
- Jak to?
- Dzwonię do Lenki raz po raz, ale nie odbiera.. Zaczynam się martwić.
- Może śpi? Albo jest na jakiś badaniach?
- Może…
- Nie przejmuj się, na pewno wszystko jest dobrze. Ogarnij się i jedź do niej, a sam się przekonasz – uśmiechnął się serdecznie
- Masz rację. Dzięki.
W trymiga wziąłem prysznic, ubrałem się i spakowawszy swoje rzeczy do torby, wybiegłem na zewnątrz. Wrzuciłem torbę na tylne siedzenia, a sam usiadłem za kierownicą. Po kilkunastu minutach byłem już na szpitalnym korytarzu. Zapukałem do odpowiedniej sali, po czym wszedłem do środka. Nie wierzyłem, w to co zobaczyłem. Lenka.. ona.. Wyglądała jakby była martwa. Spojrzałem na jej dłoń. Miała podcięte żyły. Na podłodze była już niewielka ilość jej krwi. Nie wiedziałem, co robić. Wybiegłem na korytarz i wołałem pomocy. Po krótkiej chwili lekarze byli już przy Lenie. Mnie natomiast wyprosili z sali. Oparłem się plecami o ścianę i powoli osunąłem się na chłodne kafelki. Schowałem twarz w dłoniach i zacząłem się modlić. To jedyne, co mi wtedy pozostało. Zastanawiała mnie jedna rzecz.. Dlaczego? Dlaczego Lenka próbowała popełnić samobójstwo?
W pewnym momencie poczułem wibracje telefonu. Wyjąłem go z kieszeni i spojrzałem na  wyświetlacz. To był Fabian. W tamtym momencie nie miałem ochoty na jakiekolwiek rozmowy. Powinienem zadzwonić do Michała, ale zwyczajnie nie miałem na to siły. Najważniejsze było to, żeby uratowali Lenę. Żeby nie było jeszcze za późno.
Po dłuższym upływie czasu moim oczom ukazał się lekarz prowadzący mojej narzeczonej. Spojrzał na mnie smutnymi oczyma, a ja nie wiedziałem, czego mam się spodziewać. Podniosłem się z podłogi i ruszyłem w jego kierunku.
- Panie doktorze, co z Leną? – zapytałem w końcu
- Pańska narzeczona próbowała popełnić samobójstwo.
- To już wiem. A coś więcej? Co z nią?
- Udało nam się ją uratować. Na całe szczęście rany nie są zbyt głębokie. Będzie żyła. Tylko potrzebna będzie rozmowa z psychologiem. Pani Winiarska sama sobie nie poradzi. Jest w bardzo złym stanie psychicznym.
- Czy ja.. Mogę do niej wejść?
- Tak, oczywiście. Na pewno będzie chciała z panem porozmawiać.
Wziąłem głęboki oddech i powoli przekroczyłem próg sali. Lenka jeszcze spała. Nie chciałem jej budzić. Chciałem, żeby wypoczęła. Usiadłem na swoim stałym miejscu i ująłem jej dłoń. Była taka drobniutka. Jej twarz nie wyrażała żadnych emocji. Do moich oczu napłynęły łzy. Czułem się bezsilny. Nie mogłem nic zrobić, choć tak bardzo chciałem. Policja w dalszym ciągu nie dorwała tego drania,  który jej to zrobił. Jeśli będzie taka potrzeba, to sam go dorwę. Obiecuję, że wtedy nie będę łaskawy. Nagle zauważyłem notes Leny, z którego wystawała jakaś kartka. Wyjąłem ją i zacząłem czytać.
„Nigdy nie lubiłam pożegnań.. Dlatego teraz tak ciężko napisać mi ten list. List, w którym muszę się z Wami pożegnać. To, co zrobiłam było konieczne. Życie nie jest dla mnie. W jednym momencie wszystko zaczęło mnie przerastać. Miałam Was, ale przecież dobrze wiedziałam, że byłam tylko dla Was obciążeniem. Kolejnym źródłem problemów.
Na początku może kilka słów do Michała..
Misiek dziękuję, że zawsze przy mnie byłeś. Zawsze mi pomagałeś, a ja zawsze mogłam na Ciebie liczyć. Kiedy coś przeskrobałam, to potrafiłeś wziąć całą winę na siebie. Nie tylko w dzieciństwie, ale także w dorosłym życiu. Jestem Ci za to bardzo wdzięczna. Pamiętaj, że bardzo Cię kocham i chcę, żebyś zapamiętał mnie dobrze. Żebyś pamiętał tą uśmiechniętą i porządnie walniętą Lenkę. Kocham Cię Braciszku!

Paulina..
Gdybym miała tu pisać, za co dokładnie Ci dziękuję, to chyba by mi kartki zabrakło. W dużym skrócie, dziękuję za to, że wysłuchiwałaś moich chorych historii. Że mimo wszystko zawsze mi pomagałaś, nawet kiedy dobrze wiedziałaś, że dana sytuacja może skończyć się dla mnie nieciekawie. Stawałaś za mną murem. Znałyśmy się od dziecka, byłaś dla mnie jak siostra, której nigdy nie miałam. Dziękuję Ci za to! Kocham Cię Paula!

Jeśli chodzi o rodziców i resztę rodziny, to Miśku, powiedz im wszystkim, że bardzo Ich kocham.

To na koniec Krzysiek..
Kiedy Cię poznałam, moje życie bardzo się zmieniło. Oczywiście na lepsze. Nasze pierwsze spotkanie.. Te ‘przyjacielskie’ pocałunki. Krzysiu, co ja tu mogę napisać? Nie cierpię pożegnań! Ale nie chcę być dłużej Twoim obciążeniem. Chcę, abyś się rozwijał. Znajdziesz sobie kiedyś lepszą kobietę. Zobaczysz! Pamiętaj o tym, że bardzo Cię kochałam. Liczyłeś się tylko i wyłącznie Ty. Mam nadzieję, że o mnie nie zapomnisz, ale ułożysz sobie życie z kimś innym. Przepraszam i kocham.
To chyba na tyle. Liczę na to, że mi wybaczycie, chociaż to pewnie nie będzie takie łatwe. Zrobiłam to dla Was. Moje życie stało się bez sensu. Nie miałam żadnej motywacji, ani celu. Straciłam dziecko, co zapewne wiecie. Nie obwiniajcie się za to. Kocham Was bardzo mocno!
Wasza na zawsze
- Lenka.”

- Lenuś, kochanie.. Coś ty najlepszego narobiła.. – wyszeptałem
Lena uchyliła lekko powieki i spojrzała na mnie.
- Gdzie ja.. – zaczęła
- W szpitalu.
- Przecież miałam um..
- Nigdy bym ci na to nie pozwolił. Rozumiesz? Nie pozwolę ci umrzeć, Lena! Kocham cię kretynko! A ten list? Co to ma być? Pożegnanie? Lenka do cholery! Ogarnij się! Masz po co żyć! Masz Michała, Paulę, rodzinę! Masz mnie! Dlaczego ty chciałaś się zabić?!
- Jestem dla was tylko obciążeniem..
- Lenka przestań! Nie jesteś żadnym obciążeniem, rozumiesz to?! Kocham cię, pamiętaj o tym!! – niemalże wykrzyczałem
Patrzyłem w te jej piękne oczy, po czym oparłem swoje czoło o jej czoło.
- Kocham cię. – wyszeptałem i lekko musnąłem jej usta

*Lenka
To nie tak miało być.. Miało mnie tu już nie być. Ale może to i dobrze,  że jednak jestem? Widząc łzy w oczach Ignaczaka, sama ledwo powstrzymywałam się od płaczu. Dopiero teraz zauważyłam, jak duży cios zadałabym swoim najbliższym, odbierając sobie życie. Teraz będę potrzebowała spokoju. Spokoju, ale także obecności najbliższych. Tylko będę jeszcze musiała porozmawiać z Libero. Podjęłam pewną decyzję i na razie to chyba jedyne wyjście.

Tydzień później..

*Krzysiek
Nareszcie nadszedł ten dzień! Lenka wychodzi ze szpitala. Obudziłem się kilka minut po ósmej. Ogarnąłem się w miarę możliwości i ruszyłem na miasto. Zrobiłem zakupy. Kupiłem to, co Lena najbardziej lubiła. Chciałem przyrządzić jej ulubione danie. Wstąpiłem także do kwiaciarni, gdzie wykupiłem chyba wszystkie róże. W domu niektóre z nich poobrywałem z płatków i porozrzucałem na podłodze. Z podajże stu róż miałem bukiet dla swojej ukochanej. Zadzwoniłem jeszcze do Pauli, aby nieco pomogła mi przy gotowaniu.
Na dwunastą miałem być w szpitalu, aby odebrać swoją narzeczoną. Na miejscu byłem piętnaście minut przed czasem. Wszedłem do sali z jedną, czerwoną różą. Podszedłem do Winiarskiej i mocno ją do siebie przytuliłem.
- Piękna róża, dla pięknej kobiety – wręczyłem jej kwiat
- Dziękuję, nie trzeba było.. – uśmiechnęła się niemrawo
- Nareszcie wracasz do domu! – wyszczerzyłem się
Lenka nic nie powiedziała, tylko wtuliła się we mnie. Ucałowałem czubek jej głowy.
- To co? Możemy już jechać? – zapytałem
- Możemy – pokiwała twierdząco głową
Do domu wracaliśmy w ciszy. Tego dnia chciałem nacieszyć się ukochaną. Trener pozwolił mi opuścić dzisiejszy trening, za co byłem mu bardzo wdzięczny. Kiedy dotarliśmy na miejsce, Lena przez chwilę stała w miejscu. Wpatrywała się w budynek. Podszedłem do niej i objąłem ją w talii.
- Idziemy..? – wyszeptałem jej na ucho
Ta tylko przytaknęła i po chwili przekraczaliśmy próg naszego domu. Pauli już nie było, a stół był przepięknie nakryty. Będę musiał jej podziękować.
- Sam to wszystko przygotowałeś?
- Prawie.. Miałem niewielką pomoc.
- Dobrze wiedzieć – zaśmiała się
- Uwielbiam, kiedy się śmiejesz.. – ująłem jej twarz w swoje dłonie
- Tęskniłem.. – dodałem po chwili
- Ja też..
Pocałowałem ukochaną w usta, po czym zaprosiłem do stołu. Przy posiłku trochę rozmawialiśmy, ale zauważyłem, że Lenka unika tematu wspólnej przyszłości. Tłumaczyłem sobie, że to za wcześnie na jakieś plany, ale tak czy tak, było to jakieś podejrzane.. Chociaż mogło mi się to tylko wydawać.

*Lenka
Zaskoczyło mnie zachowanie Ignaczaka. Te płatki róż na podłodze, ten obiad, te czułości.. No nie sądziłam, że tak mnie przywita. Jak ja mam mu teraz powiedzieć, że potrzebuję trochę czasu? Nie chcę go skrzywdzić, ale tak będzie lepiej i dla mnie i dla niego, jeżeli trochę od siebie odpoczniemy.
- Przepraszam na chwilę.. – rzekł i gdzieś zniknął
Ja natomiast sięgnęłam po telefon i zadzwoniłam do Pauli.
- No hej Lenka, co tam? – usłyszałam głos przyjaciółki
- Hej.. pamiętasz jak mówiłam ci, że chcę na kilka dni zatrzymać się u ciebie, nie?
- No pamiętam, ale myślałam, że teraz między wami jest już dobrze..
- Bo jest, chyba.. To znaczy..
- Lenka…
- Kocham Krzyśka. Bardzo! Ale muszę sobie to wszystko przemyśleć, rozumiesz?
-  Nie. Nie rozumiem, ale zrobisz, jak zechcesz. Tylko, żebyś później nie żałowała.
- Muszę kończyć, pogadamy później. Pa!
- Pa..
Do salonu wrócił Ignaczak z przeogromnym bukietem róż. Moje oczy przybrały wielkość pięciozłotówek. Nie mogłam nic z siebie wydusić.. Siatkarz podszedł do mnie i wręczył mi bukiet.
- Podoba się?
- Bardzo.. Jest.. Jest cudowny! – rzekłam
Odłożyłam bukiet na bok i postanowiłam, że powiem Krzyśkowi, co postanowiłam.
- Krzysiu, wiesz jak bardzo cię kocham, prawda?
- Wiem, ale do czego zmierzasz?
- Ja.. – miałam już to powiedzieć, ale stwierdziłam, że najpierw się nim nacieszę, a dopiero później to powiem
Przyssałam się do ust Libero. Na początku nie wiedział zbytnio, o co mi chodzi. Ale potem chyba przestało go to obchodzić. Podniósł mnie, a ja oplotłam go nogami. Dotarliśmy do sypialni. Nie będę mówić, co tam się działo, bo dobrze o tym wiecie.
- Kocham cię Lenuś – wyszeptał i lekko musnął moje usta
- Ja ciebie też Krzysiu.. – wtuliłam się w jego tors
- Muszę ci coś powiedzieć.. – zaczęłam
- Ććśśś.. Nic nie musisz mówić.. – zaczął mnie całować

I co ja miałam zrobić? Uległam, ale wiedziałam, że i tak będę musiała to powiedzieć. Zrobię to jutro. Dzisiaj chcę się nim nacieszyć. Może i trochę się tego boję, ale będzie dobrze. Do odważnych świat należy. Potem mam nadzieję, że wszystko wróci do normy. Ja potrzebuję tylko kilku dni na pewne przemyślenia. Mam nadzieję, że Krzysiek mi to wybaczy. Przecież miłość przezwycięża wszystko. 






_________________________________________________________

No to dodaję ten dwudziesty trzeci rozdział :D ♥
Dopiero teraz, ale lepiej późno niż wcale, nie? :D 
Jeszcze jeden i będę pisać ostatni :o Nie mogę w to uwierzyć :o ♥
Tak to szybko poszło O.o A może tylko mi się tak wydaje :D 
Teraz trochę mieszam.. Boo ten rozdział miał wyglądać trochę inaczej -.- Miał być bardziej 'tragiczny' że tak powiem :D Ale co zrobić.. Nie lubię krzywdzić bohaterów :3 Ale postanowiłam, więc i tak tu namieszam w następnym! :D Szykujcie się :) ♥
Do napisania! :*****
Czytasz + Komentujesz = Motywujesz! :****** ♥

sobota, 26 września 2015

22 Rozdział

W dalszym ciągu nie dowierzałem, że Lena się obudziła.. To, co wtedy czułem, to.. to jest nie do opisania. Ta radość, to wielkie szczęście, łzy radości. Pobiegłem czym prędzej po lekarza. Nie zwracałem nawet uwagi, czy kogoś potrąciłem czy też nie. Wbiegłem bez pukania do gabinetu.
- Panie doktorze, Lena!
- Panie Krzysztofie, spokojnie. Niech Pan powie, co się stało..
- Lena! Obudziła się!
Kiedy wypowiedziałem, a może raczej wykrzyczałem mina doktora była wręcz bezcenna. Stał jak wmurowany i chyba nie wierzył w to, co przed chwilą usłyszał. Powtórzyłem więc, chwilę wcześniej wypowiedziane słowa. Następnie wraz z lekarzem ruszyliśmy w stronę sali mojej narzeczonej. Doktor musiał wykonać badania, więc wyprosił mnie z sali. Moja ukochana została zbadana, po czym mogłem wrócić na salę. Usiadłem na krześle, które stało przy łóżku. Ująłem dłoń Lenki i pocałowałem jej wierzch.
- Tęskniłem za tobą. Tak cholernie tęskniłem.. – sam nie wiem dlaczego, ale zacząłem płakać
- Nie wyobrażasz sobie, jak bardzo mi cię brakowało. Jeszcze trochę i chyba bym nie wytrzymał. Tak strasznie brakowało mi twojego melodyjnego głosu, twojego spojrzenia, które nieraz wywoływało przyjemnie ciarki i przypływ ciepła, naszych pocałunków.. Brakowało mi cię kochanie, wiesz? – dodałem
- Aż tak długo spałam?
- Dla mnie było to, jakby nie było cię ze mną ze dwa lata..
- Tylko? – zaśmiała się
- Humorek jest, czyli jest dobrze – także się zaśmiałem
- Oj Krzysiu, Krzysiu..
- No coo?
- Kocham cię głuptasie ty mój.
- Ja ciebie też – musnąłem lekko usta dziewczyny
Nagle przypomniałem sobie, że przecież praktycznie nikt nie wie o przebudzeniu Lenki. Michał z Dagą pojechali i nawet nie zdążyłem ich poinformować. Przeprosiłem na chwilę swoją ukochaną i poszedłem zadzwonić gdzie trzeba. Na początku zadzwoniłem oczywiście do Winiara.
- Igła? Coś się stało? Coś z Leną? Pogorszyło się? Nie mów mi tylko, że ona nie.. – zaczął wypytywać Winiarski
- To niemożliwe, ona żyje prawda? – pytał dalej
- Dasz mi dojść do słowa, czy nie? – zapytałem
- No mówże!
- Lenka się przebudziła.
- Co? Ignaczak, jaja sobie robisz?
- Mówię całkiem serio. Na razie jest jeszcze przemęczona i lekarz mówi, żeby pozwolić jej odpocząć. Ale jeśli ci zależy to możesz przyjechać.
- Będę wieczorem. – powiedział, po czym zakończył połączenie
Zaśmiałem się tylko, a następnie wróciłem na salę. Opowiadałem Lenie, o tym co działo się przez ten czas. Starałem się unikać tematu wypadku. Nie chciałem tego rozpamiętywać. Wiedziałem jednak, że w końcu trzeba będzie poruszyć ten temat. Z resztą jutro pewnie pojawi się tu policja. Jak na razie, nie znaleźli sprawcy wypadku. Ja dobrze wiem, kto to był. Niestety nie mam bladego pojęcia, gdzie ten debil może być. Może nawet nie ma go już w kraju. Ale jakoś go znajdę. Musi zapłacić za to, co zrobił Lenie.
- Halo Krzysiek!
- Yy, słucham? – ocknąłem się
- Kontaktujesz?
- Tak, tak. Przepraszam, zamyśliłem się.
- Zauważyłam.. A o czym tak myślałeś? A może o kim? – poruszyła zabawnie brwiami Winiarska
- O niczym ważnym.
- Uważaj, bo uwierzę. Ale okey, nie chcesz mówić, to nie mów. Nie zmuszam cię – uśmiechnęła się
Odwzajemniłem gest, po czym zmieniłem temat. Czas upływał bardzo szybko. Tematów mieliśmy mnóstwo. Niby nic takiego się nie działo przez te tygodnie, ale my się godzinę nie widzimy i już za sobą tęsknimy. Takie uroki miłości. Nie to, żeby mi to przeszkadzało, ale nie wiem co ja bym począł bez tej zdrowo walniętej kobiety.
Wieczorem, tak jak zostałem poinformowany, do szpitala przyjechał Misiek. Lekarz nie był zbytnio zadowolony, ale na szczęście pozwolił Winiarowi zobaczyć się z siostrą. Ja wtedy musiałem opuścić salę. A no niestety.

*Michał
Wszedłem na salę, a na łóżku zobaczyłem moją kochaną siostrzyczkę. Uśmiechała się promiennie. Podszedłem do niej i ucałowałem jej czoło. Nie mogłem się na nią napatrzeć. Mieszkamy tak daleko od siebie, teraz jeszcze ten wypadek. Chociaż może po tym wszystkim będę ją częściej odwiedzał.. Usiadłem na krześle, które stało obok łóżka i zacząłem mówić.
- Jeny siostra, nie strasz mnie tak nigdy więcej, jasne?
- Ale przecież, to nie moja wina..
- Wiesz, jak cholernie się o ciebie martwiłem?! Kretynko mogłaś zginąć!
- Uratowałam ci syna, powinieneś mi dziękować, a nie wydzierać się na mnie.
- I dziękuję. Bardzo ci dziękuję, ale bohaterko ty następnym razem nie zapomnij, że masz uciekać.. Chociaż mam nadzieję, że więcej takich sytuacji nie będzie.
- No ja też..
- Kocham cię siostra – ucałowałem jej dłoń
- Ja ciebie też braciszku – uśmiechnęła się

*Krzysiek
Winiarski posiedział jeszcze trochę u Lenki, po czym się zwinął. Chciał jechać do hotelu, ale zaproponowałem mu nocleg u siebie w domu. W końcu niedługo będziemy rodziną, to trzeba sobie pomagać nawzajem, nie? Stwierdziliśmy, że pojedziemy razem. Kiedy Winiarski był w drodze do samochodu, ja poszedłem pożegnać się z ukochaną.
- Zajrzę jutro. Śpij dobrze Lenuś. Tylko wiesz.. nie tak, jak wcześniej. Dobrze?
- Jasne, nie martw się. Odpocznij Krzysiu. – uśmiechnęła się promiennie
- To do jutra. Kocham cię – pocałowałem ją
- Ja też cię kocham.
Po kilkunastu minutach razem z Winiarskim, byłem już w domu. Było już po dwudziestej trzeciej. Nie jadłem nic od trzynastej, więc od tamtego czasu trochę zgłodniałem. Na gotowaniu za bardzo się nie znam, ale kanapki jeszcze potrafię zrobić. Przygotowałem ich sporą ilość. W końcu jest nas dwóch. Na dodatek facetów. Muszę przyznać, że wyszły mi całkiem nieźle. Byłem strasznie zmęczony. Ostatnio sypiałem tylko po trzy, czasem cztery godziny. Postanowiłem w końcu się wyspać. Poszedłem do łazienki. Wziąłem gorący prysznic, a potem powędrowałem do sypialni. Wtuliłem się w poduszkę Leny, a chwilę później byłem już w objęciach Morfeusza.
Obudziłem się kilkanaście minut po dziesiątej. Nie wiem, jak to się stało, że tak długo spałem.. Chyba naprawdę potrzebowałem trochę odpoczynku. Przetarłem oczy, przeczesałem dłonią włosy i poczłapałem do kuchni. Winiarskiego nigdzie nie było. W lodówce z resztą też. Usiadłem na krześle i schowałem twarz w dłoniach.
- Oj Igła, Igła.. Weź ty się za siebie. – powiedziałem sam do siebie
Przydałoby się zrobić jakieś zakupy.. Tylko jak wyjdę w samych bokserkach, to twierdzę że wywołam jakiś skandal. Wolę nie ryzykować. Poszedłem do łazienki, gdzie w miarę możliwości się ogarnąłem. Kiedy zszedłem na dół, w kuchni czekała na mnie mała niespodzianka.
- Paulina? – zdziwiłem się
- We własnej osobie. Cześć Krzysiu – uśmiechnęła się
- No cześć – odwzajemniłem gest
- Mogę zapytać, co ty tu robisz?
- Już zapytałeś. Jak widać, robię ci śniadanko.
- Przecież nie musisz, dałbym sobie radę.
- Lena mnie poprosiła, bała się, żebyś jej z głodu nie umarł – zaśmiała się
- No chyba, że tak – również się zaśmiałem
Po niecałych piętnastu minutach siedzieliśmy przy stole i zajadaliśmy się pysznymi naleśnikami z serem i czekoladą. Nie pamiętam kiedy jadłem tak dobre naleśniki.. Oczywiste jest, że Lenka robi lepsze, ale ostatnio nie miałem jakoś okazji, żeby je skosztować.. Po śniadaniu pomogłem Pauli posprzątać, po czym zacząłem zbierać się do szpitala.
- Już jedziesz do szpitala? – zapytała dziewczyna
- Tak. Po drodze chcę jeszcze wstąpić do kwiaciarni.
- Szczęściara z tej Leny. Dobrze, że ma przy sobie kogoś takiego jak ty.
- Szczęściarz to jest ze mnie, że mam przy sobie taką wspaniałą kobietę, jak ona. Dobra, ale koniec tego gadania. Ja się zmywam, pogadamy kiedy indziej. – puściłem jej oczko i wraz z nią opuściłem dom
Tak jak postanowiłem, pojechałem do kwiaciarni. Kupiłem tam ogromny bukiet kwiatów. Nie chcecie wiedzieć ile na niego wydałem, ale dla Lenki warto. Zrobię wszystko, żeby zobaczyć uśmiech na jej ślicznej twarzy. Ledwo włożyłem bukiet do samochodu i ruszyłem w stronę szpitala. Idąc szpitalnym korytarzem, ludzie dziwnie się na mnie patrzyli. Nie widzieli nigdy zakochanego faceta z ogromnym bukietem kwiatów? Oj ludzie, ludzie… Wszedłem do odpowiedniej sali i przywitałem się z ukochaną. Wręczyłem jej bukiet, po czym usiadłem na krześle obok łóżka.
- Zwariowałeś.. – zaśmiała się
- Podoba się?
- Bardzo, jest śliczny!
- To najważniejsze. – wyszczerzyłem się
- A może tak wstawisz je do wody, co? – ponownie się zaśmiała
- Już się robi!
Poszedłem po jakiś wazon, po czym włożyłem do niego kwiaty i postawiłem na szafce, która znajdowała się przy szpitalnym łóżku. Nagle do sali wszedł lekarz. Miał grobową minę, z której nie szło nic wyczytać. Był naprawdę dziwnie poważny. Bałem się tego, co za chwilę powie.. Patrzyłem to na niego, to na Lenkę, która także wyczekiwała tego, co miało za chwilę nastąpić.
- Pani Leno, niestety nie mam dla Pani najlepszych wiadomości.
- Może Pan konkretniej?
- Musi Pani jeszcze przejść pewne badania, dopiero wtedy będę mógł postawić dokładniejszą diagnozę. Trzeba być dobrej myśli..
- Może Pan powiedzieć, o co chodzi? – zapytała
- Jest niestety taka możliwość, że nie będzie Pani do końca sprawna.
- Jak to?
- Nie wiemy, czy będzie mogła Pani chodzić.
Spojrzałem z mordem w oczach na lekarza, po czym swój wzrok przeniosłem na Lenę. Nie mogła z siebie nic wydusić. Ta wiadomość musiała ją naprawdę zaskoczyć. Z resztą moja reakcja ostatnio była gorsza. Mam nadzieję, że na razie nie powie jej o dziecku..
- Jest jeszcze jedno.
- Słucham.. – rzekła Lenka ze łzami w oczach
- Była Pani w..
- Śpiączce. – dokończyłem za doktora, choć dobrze wiedziałem, że nie to miał na myśli
Popatrzył na mnie dziwnie, a ja tylko zmroziłem go wzrokiem. Lena na razie nie musi wiedzieć, że była w ciąży. To tylko jeszcze bardziej by ją dobiło. A tego nie chcę. Doktor Kruczek opuścił pomieszczenie, a ja zostałem sam na sam z załamaną Lenką. Nie wiem, jak ja zareagowałbym na wiadomość, że nie mogę chodzić. Na pewno nieciekawie.. Bałem się cokolwiek powiedzieć. Bałem się, że zaraz wybuchnie. Wolałem, więc przez jakąś chwilę siedzieć cicho. W końcu złapałem ją za rękę, a ta od razu ją zabrała. Popatrzyłem na nią lekko zdziwiony. Nie wiedziałem, co zaraz mi powie. Z chwili na chwilę mój strach narastał. Nie miałem pojęcia, czego mogę się spodziewać.
- Możesz mnie zostawić?
- Nie powinnaś być teraz sama..
- Krzysiek, proszę. Potrzebuję pobyć przez chwilę sama. Możesz to dla mnie zrobić?
- No dobrze.. – westchnąłem i ruszyłem w stronę wyjścia
Usiadłem przed salą i próbowałem wyobrazić sobie, co w tym momencie czuje Lenka. Co może czuć człowiek, który zrobił dobry uczynek – uratował życie dziecku, a właśnie dowiedział się, że nie będzie mógł chodzić..? Nie mam pojęcia. W tamtym momencie byłem taki bezradny. Nie mogłem nic zrobić.. Nie mogłem jej pomóc. Lena nie chciała pomocy. Była po prostu załamana.
Nagle spostrzegłem dwójkę policjantów idących w moim kierunku. Poderwałem się z krzesła i podszedłem do nich.
- Wiedzą już coś panowie o sprawcy wypadku? – zapytałem
- Mamy powody, aby podejrzewać niejakiego Pana Mateusza.
- O nazwisku..?
- Tego na razie nie mogę Panu powiedzieć.
- Jak zwykle. Wy nic, nigdy nie możecie powiedzieć.. – oburzyłem się
- Takie przepisy.
Westchnąłem i wróciłem na swoje miejsce, natomiast dwójka policjantów weszła na salę, w której leżała Lena.

*Lena
W dalszym ciągu nie mogłam uwierzyć w to, co usłyszałam. Nie będę mogła chodzić? Będę kaleką? Krzysiek nie będzie miał ze mną normalnego życia. Muszę to zakończyć. Nie chcę, żeby miał przeze mnie spieprzoną resztę życia. Nie mogę na to pozwolić. Za bardzo go kocham. Z rozmyślań wyrwał mnie męski głos. Byli to policjanci. Nie miałam jakiejś szczególnej ochoty z nimi rozmawiać, ale niestety nie mogłam nic na to poradzić. Panowie opowiedzieli mi mniej więcej, jak do tego wypadku doszło, gdyż ja nie do końca to pamiętałam. Wiedziałam tylko, że uratowałam Oliego, a potem zapadła ciemność.
- Wiedzą już panowie, kim jest sprawca wypadku..? – zapytałam
- Możemy zdradzić tylko imię.
- Proszę mówić.
- Podejrzewamy niejakiego Pana Mateusza.
Nie mogłam uwierzyć w to, co słyszę. Mateusz?! On mi to zrobił?! Chciał potrącić Oliwiera! Jak on mógł? Nawet nie chcę myśleć, co by było, gdybym nie zauważyła tego pieprzonego samochodu. Oliś już by pewnie nie.. Nie, Lena ogarnij się. Oli żyje, na całe szczęście. Ja bardzo ucierpiałam, a co dopiero stałoby się z takim małym chłopcem.. Jakim trzeba być bezdusznym i bezuczuciowym człowiekiem, żeby zrobić coś takiego?! Jak tylko dorwę tego kretyna, to po prostu nie wiem, co mu zrobię! Ale.. przecież nie mogę chodzić… To wszystko jest chore! Mam wrażenie jakby to był sen, koszmar, z którego mam nadzieję, że zaraz się obudzę. Niestety nic takiego nie następuje. To wszystko trwa dalej. Jest coraz gorzej. Miałam mieć z Krzyśkiem dzieci, a teraz co? Jak? Wszystko się spieprzyło! Nie miałam dłużej ani siły, ani ochoty na rozmowę z policjantami. Powiedziałam, że źle się czuję. Wtedy musieli opuścić salę. Nie długo było mi dane nacieszyć się spokojem, gdyż przyszła jedna z pielęgniarek zmienić mi kroplówkę.
- Podziwiam Panią. – rzekła
- Dlaczego?
- Nie każda kobieta tak dobrze trzymałaby się po tak ciężkim wypadku. Do tego jeszcze ta stracona ciąża..
- Co? Jaka ciąża? Ja byłam w ciąży? – zapytałam zdziwiona
- Nie wiedziała Pani?
- Nie..
Pielęgniarka zrobiła to, co miała zrobić i opuściła salę. Byłam w ciąży.. Miałam w sobie dziecko, maleńkie, bezbronne dziecko, którego już nie ma. To wszystko przez Mateusza. Jak ja mam z tym żyć? Uratowałam dziecko swojego brata, a sama swoje straciłam..
Po chwili do sali wszedł Krzysiek. Usiadł obok mnie i ujął moją dłoń. Musiałam mu powiedzieć, że to koniec. Że nie będziemy już razem.
- Krzysiek, muszę ci coś powiedzieć..
- Słucham cię.
- My.. nie możemy być dłużej razem.
- Że co proszę?
- Nie chcę być dla ciebie obciążeniem. Nie będziesz miał ze mną normalnego życia. Jak już pewnie wiesz, byłam w ciąży. Straciłam to dziecko. Teraz już raczej nie będziemy mogli mieć dzieci. Nie będziesz miał normalnego życia, Krzysiek! Rozumiesz? Kocham cię najmocniej, jak tylko potrafię. Jesteś dla mnie najważniejszy, dlatego właśnie nie chcę, żebyś cierpiał..
- Będę cierpiał, jeśli mnie zostawisz. Ale wiec, że ja ci na to nie pozwolę. Nigdy! Ostatecznej diagnozy jeszcze nie mamy. Może będziesz mogła chodzić. A dzieci.. będziemy jeszcze mieli gromadkę wspaniałych dzieci. Bądźmy dobrej myśli, Lenka! Będzie dobrze, słyszysz?
- Ale Krzysiek..
- Nie ma żadnego ale! Poczekajmy chociaż do diagnozy.. Proszę!
- Dobrze. Poczekamy.
- Kocham cię Lenuś.. – musnął moje usta
- Ja ciebie też kocham Krzysiu.

Może Krzysiek ma rację.. Poczekamy do diagnozy i wtedy się zobaczy. Na razie potrzebuję wsparcia. A Krzysiek jest właśnie moim wsparciem. Potrzebuję jego. A wtedy może się jakoś ułoży? Przecież najważniejsza jest nasza miłość. Reszta na razie nie ma większego znaczenia. Liczy się to, że mimo wszystko jesteśmy razem i przede wszystkim to, że się kochamy.








_______________________________________________

Nareszcie, po jakiś dwóch tygodniach dodaję dwudziesty drugi rozdział ♥ :D
Przepraszam Was baaardzo, za to, że tak długo musieliście czekać na coś nowego, ale ostatnio nie miałam czasu żeby coś napisać. Dopiero dzisiaj znalazłam chwilę na napisanie tego rozdziału ^^ Wyszedł, jak wyszedł, ale powiedziałam sobie, że muszę go dzisiaj dodać, bo jutro pewnie nie będę miała kiedy.. Udało się, więc hura! :D ♥
Jeszcze dwa rozdziały i epilog :o Dalej w to nie wierzę O.o 
Chociaż może to przedłużę.. :3 Hmm.. :D A może nie... To teraz będę się zastanawiać :D 
Za to, co będzie w ostatnich rozdziałach pewnie będziecie chcieli mi coś zrobić.. -.- Ale mam nadzieję, że wybaczycie ♥ :D 
Jeszcze tylko wspomnę, że przepraszam za brak komentarzy przy nowych rozdziałach u Was.. :/ Co prawda staram się być na bieżąco, ale po prostu brakuje mi czasu na komentowanie czy nawet na czytanie.. :/ Musicie mi to wybaczyć, gdyż obowiązków trochę mam i po prostu nie wyrabiam. Wiedzcie, że nawet jak nie ma mojego komentarza, to rozdział mam przeczytany, a komentarz pojawi się z opóźnieniem, albo przy następnym rozdziale :** ^.^
Do napisania! :*******
Czytasz+Komentujesz=Motywujesz! :***** ♥


A tak w ogóle to mimo braku awansu, gratuluję Chłopakom medalu! :D 
Świetnie się spisali! :]]
Gratulacje! :))
Dziękujemy za walkę! ♥

niedziela, 13 września 2015

21 Rozdział


Droga do szpitala strasznie mi się dłużyła. Cały czas trzymałem Lenkę za rękę i błagałem, aby mnie nie opuszczała. Zastanawiałem się kto był na tyle nieodpowiedzialnym idiotą i jechał z taką prędkością. Czyżby stał za tym Mateusz? Ale przecież w Rzeszowie miało go nie być już tydzień temu.. Może zostaliśmy źle poinformowani? Z rozmyślań wyrwał mnie lekarz, który oznajmił, że jesteśmy już na miejscu. Moją narzeczoną zabrali od razu na salę operacyjną. Nikt nie chciał mi powiedzieć, co z nią jest. Nie pozostało mi wtedy nic innego, jak czekać. Usiadłem na jednym ze szpitalnych krzeseł i czekałem, aż operacja się skończy. W pewnym momencie zauważyłem Winiara podążającego w moim kierunku.
- Co z Lenką? – zapytał
Spojrzałem na niego spode łba. Nie mogłem nic z siebie wydusić. Strach wziął górę.
- Igła no mów do cholery! – krzyknął zniecierpliwiony
- Nie wiem… Zabrali ją na salę operacyjną, tyle ci mogę powiedzieć.
- Ja pieprze.. – westchnął Winiarski i usiadł obok mnie
Siedzieliśmy przez jakiś czas w ciszy. Ani ja, ani Misiek nie mieliśmy wtedy ochoty na jakąś rozmowę. Może prócz tej z lekarzem. Po jakiś dwóch godzinach, zobaczyłem lekarza, który miał być lekarzem prowadzącym mojej narzeczonej. W trymiga się podniosłem i ruszyłem w jego kierunku.
- Panie doktorze, może mi Pan powiedzieć, co z Leną? – zapytałem
- Pan jest..?
- Narzeczonym.
- Pana narzeczona jest w ciężkim stanie.
- Ale będzie żyła?
- Obecnie jest w śpiączce. Zrobiliśmy to dla jej dobra. Ta doba może być decydująca. Musi Pan być cierpliwy.
- Niech Pan mi powie, czy ona będzie żyła?! – zacząłem się denerwować
- Nie mogę tego Panu powiedzieć, bądźmy dobrej myśli.
- Jakiej dobrej myśli do cholery?! – nerwy zaczęły mnie ponosić
Michał zapewne zauważył, że zaczynam kłócić się z lekarzem, dlatego od razu zareagował. Na tyle ile to było wtedy możliwe, zdołał mnie uspokoić. Nie mogłem uwierzyć, w to co się działo. Lenka.. Moja Lenka była w śpiączce. Nie wiedziałem, czy przeżyje. Tak cholernie bałem się tego, że już nigdy mogę nie usłyszeć jej melodyjnego głosu. Że już nigdy nie spojrzę w te jej piękne oczy. Że już nigdy nie zobaczę, jak się uśmiecha. Cholernie bałem się, że mnie opuści. Że nie obudzę się więcej obok niej. Że nie będę miał komu robić śniadania. Że nie będzie miał mnie kto opieprzać, za to że Frania uciekła z klatki. Że Lenki po prostu zabraknie. Co ja pierniczę?! Jej nie może zabraknąć! Ona nie może umrzeć! Nie potrafiłem dłużej cisnąć w sobie tych wszystkich emocji. Rozkleiłem się.. Zacząłem po prostu płakać.
- Stary będzie dobrze.. – zaczął Winiar
- Misiek, kuźwa jak ja się boję! Boję się, że już mogę jej nie powiedzieć, jak bardzo ją kocham..
- Igła, Lenka dobrze o tym wie. Ona będzie żyła, rozumiesz?! Musisz wierzyć, że będzie dobrze!
- Jak dorwę tego, który jej to zrobił to..
- Pomogę ci.
Potem znowu zapadła między nami cisza. Siedzieliśmy tam i chyba czekaliśmy na jakiś cud.. W mojej głowie pojawiały się najczarniejsze scenariusze. Nie mogłem nic zrobić, choć tak bardzo chciałem. Chciałem jakoś jej pomóc. Szkoda tylko, że nie mogłem. Dlaczego to spotkało akurat ją?!
- Gdyby nie to, że chciała uratować Oliwiera… - zaczął Michał
- Misiek przestań. Lenka uratowała ci syna.
- A teraz sama może przez to umrzeć…!
Zauważyłem lekarza wychodzącego z sali, na której leżała moja ukochana. Podszedłem do niego i zapytałem czy mogę do niej wejść. Ostatecznie się zgodził, za co byłem mu wdzięczny. Wszedłem do sali numer 104. Na łóżku leżała Lenka.. Była podpięta do tysięcy kabelków. Obok łóżka stała jakaś maszyna, która podtrzymywała jej funkcje życiowe. Ona była taka… taka bezbronna. Wziąłem krzesełko i postawiłem tuż przy łóżku. Złapałem ukochaną za rękę i pocałowałem ją. Przyłożyłem jej dłoń do swoich ust i przymknąłem oczy. W duchu modliłem się, aby Lena za chwilę otworzyła oczy. Żeby znów powiedziała, jak bardzo mnie kocha, żeby w ogóle się odezwała.
- Lenka błagam cię no.. Nie możesz mnie tutaj zostawić! Kocham cię słyszysz? Kocham cię najbardziej na całym świecie! Nie wyobrażam sobie życia bez ciebie! Kochanie, nie zostawiaj mnie.. – po moich policzkach spływały strumienie łez
Nagle usłyszałem piszczące urządzenie. Przestraszyłem się. Pobiegłem po lekarza. Po chwili grupka lekarzy zebrała się wokół mojej ukochanej. Zaczęli ją reanimować. Niestety nie mogłem tam wejść. To wszystko obserwowałem przez szklaną szybę. Słyszałem krzyki jednego z doktorów. Jeszcze nigdy w życiu się tak nie bałem. Po kilku minutach z sali wyszedł doktor Kruczek (lekarz prowadzący).
- Akcja serca pani Winiarskiej się zatrzymała. Udało nam się ją jednak przywrócić. Miejmy nadzieję, że to się już nie powtórzy. Jak już mówiłem, ta doba będzie decydująca, ale proszę być dobrej myśli. – rzekł, po czym zniknął z mojego pola widzenia
Zdążyłem jeszcze zapytać, czy mogę wejść do ukochanej. Kiedy doktor Kruczek wysłuchał błagań i moich i Miśka – zgodził się. Ponownie wszedłem na salę. Usiadłem na swoim miejscu i złapałem dziewczynę za rękę.
- Nie strasz mnie już tak, dobrze? Damy radę Lenka, słyszysz? Oboje. Kocham cię. – ucałowałem jej dłoń
Nie wiem ile czasu tam siedziałem, ale wiem, że sporo. Nagle do Sali wszedł lekarz. Popatrzył na mnie, po czym pokręcił głową.
- Niech Pan jedzie do domu, już późno – rzekł mężczyzna
- Zostaję tu. Nie mogę zostawić Lenki samej.. – powiedziałem i musnąłem kciukiem policzek dziewczyny
Doktor próbował mnie jeszcze przekonywać, jednak ja pozostawałem przy swoim. W końcu poddał się i wyszedł.

Sześć tygodni później..
Obudził mnie dźwięk otwieranych drzwi. Rozejrzałem się po pomieszczeniu i dopiero po chwili przypomniałem sobie, gdzie jestem. Od sześciu tygodni jeżdżę tylko ze szpitala do domu, z domu do szpitala itd. Obok mnie pojawił się Misiek.
- Znowu tu spałeś..? – bardziej stwierdził niż zapytał
- Tak jakoś wyszło… - przeczesałem dłonią włosy
- Igła, ja wiem, że bardzo kochasz Lenę, ale jeszcze trochę i będziesz niczym zombie.
- Nie mogę jej tutaj zostawić samej. Nie mogę, rozumiesz?
- Krzysiek.. – westchnął Winiarski
- Jedź do domu. Weź prysznic, przebierz się, zjedz coś i się prześpij. Potem przyjedziesz. Ja do tego czasu, będę przy niej siedział. – dodał
Nie miałem tutaj nic do gadania. Po kilkunastu minutach przekraczałem próg mojego domu. Jakoś pusto było bez Lenki. Tak dziwnie. Powędrowałem do salonu w celu nakarmienia Frani. Nie zastałem jej tam. A no tak.. Paula wzięła ją do siebie. Mnie i tak prawie w ogóle tutaj nie było. Nie miałem czasu zajmować się jaszczurką. Następnie ruszyłem do sypialni. Wziąłem jakieś ubrania, po czym poczłapałem do łazienki. Wszedłem pod prysznic. Zimna woda przyjemnie orzeźwiała. Chyba tego mi było potrzeba. Po kilku minutach byłem już świeży i pachnący. Byłem nieźle przemęczony, dlatego też ponownie skierowałem się do sypialni. Położyłem się na łóżku. Pościel w dalszym ciągu pachniała Leną.. Wtuliłem się w nią i nawet nie wiem, kiedy zasnąłem.

Siedziałem na jakiejś łące. Wszędzie było mnóstwo kolorowych kwiatów. W oddali spostrzegłem postać. Była w białej zwiewnej sukience. Włosy miała rozpuszczone. Zbliżała się do mnie. Po chwili zauważyłem, że to Lena. Wyglądała prześlicznie. Uśmiechnąłem się szeroko na jej widok. Podniosłem się i podbiegłem do niej. Chciałem ją przytulić, jednak ona była niczym duch. Nie mogłem jej dotknąć. Popatrzyłem na nią, a ona lekko uniosła kąciki ust do góry.
- Krzysiek.. Bądź szczęśliwy. Dasz sobie beze mnie radę. Jeszcze się zakochasz, będziesz miał gromadkę cudownych dzieci. Będziesz szczęśliwy. Uwierz mi. Tylko musisz pozwolić mi odej.. – nie pozwoliłem jej skończyć
- Nie. Lenka, nie! Nie pozwolę ci odejść! Nigdy! Rozumiesz, to? Kocham cię! Nigdy nie pokocham żadnej innej kobiety. Liczysz się tylko i wyłącznie ty. Potrzebuję cię. Proszę wróć do mnie.. Wróć do nas!
- Musisz być silny. Powiedz Miśkowi, że go przepraszam i bardzo go kocham. Powiedz wszystkim naszym bliskim, że ich też bardzo kocham i ich przepraszam. Ciebie Krzysiu przepraszam najbardziej.. Pamiętaj, że zawsze będę cię kochać.
- Sama im to powiesz. Mi też powiesz, to jeszcze nie raz! Lenuś, niedługo weźmiemy ślub, wszystko się ułoży. Tylko wróć!
- Trzymaj się Krzysiu. – uśmiechnęła się i odeszła
Wołałem ją jeszcze, jednak już nie przyszła..

Obudziłem się, a serce chyba chciało wyskoczyć z mojej klatki piersiowej. Spojrzałem na zegarek, który wskazywał trzecią pięćdziesiąt dwie. Postanowiłem, że do szpitala pojadę rano. Przez ten sen miałem jakieś złe przeczucia.. Zgarnąłem z szafki telefon i wystukałem numer do Michała. Odebrał po kilku sygnałach.
- Halo? – zapytał zaspanym głosem
- Co z Lenką?
- Jest tak, jak było. Zero poprawy. Igła, jesteś zdenerwowany czy tylko mi się wydaje?
- Miałem koszmar..
- Jaki koszmar?
- Śniła mi się Lena i.. – zacząłem swoją opowieść
- ..dlatego do ciebie dzwonię – zakończyłem
- Łoł… Spokojnie. Z Leną jest okey. To znaczy nie okey, ale.. No wiesz, o co chodzi.
- Wiem, wiem.
Porozmawialiśmy jeszcze chwilę, po czym zakończyłem połączenie. Potem nie mogłem już zasnąć. Udało mi się to, dopiero około szóstej. Obudziłem się parę minut po dziewiątej. Zwlokłem się z łóżka i podreptałem do kuchni. Nie miałem zbytnio ochoty na szykowanie sobie, jakiegoś wykwintnego śniadania, dlatego też postawiłem na tzw. ‘zapiekanki’. Tak nazywaliśmy z Leną kanapki z żółtym serem, podgrzewane w mikrofali i oblewane ketchupem. Nie miałem siły na przygotowanie czegoś innego. A to było szybkie i smaczne. Następnie ruszyłem do łazienki. Ogarnąłem się i po dziesiątej byłem już w drodze do szpitala. Po drodze wstąpiłem jeszcze do kwiaciarni. Kupiłem bukiet ulubionych kwiatów Lenki i pojechałem do szpitala. Przed salą siedziała Dagmara.
- Cześć, co ty tu robisz? – przywitałem się z nią
- Hej, siedzę jak widać. – uśmiechnęła się
- A chłopcy?
- Zawiozłam ich do moich rodziców.
- Michał jest u Leny?
- Tak.
Wszedłem po cichu na salę, gdzie leżała moja narzeczona. Przywitałem się z Miśkiem, a ten zostawił mnie i Lenę samych. Podszedłem do niej i ucałowałem jej czoło.
- Hej Kochanie. Przyniosłem ci twoje ulubione kwiaty. Zawsze tak ślicznie się uśmiechałaś, kiedy ci je wręczałem. Stęskniłem się za tym. – westchnąłem
Poszedłem jeszcze po jakiś wazon, aby wstawić do niego bukiet. Potem usiadłem przy ukochanej i zacząłem do niej mówić. Po południu, jak to zwykle przyszła jakaś pielęgniarka. Pytała czy nie jestem głodny, jednak ja pokręciłem tylko głową. Włączyłem na swoim telefonie filmiki z „Igłą szyte”. Lena zawsze uwielbiała je oglądać. Przeszkodził nam jednak doktor Kruczek, który akurat przyszedł sprawdzić, co z moją ukochaną.
- Panie Krzyśku, może Pan przyjść za chwilę do mojego gabinetu?
- Tak, tak oczywiście. A stało się coś?
- Porozmawiamy w gabinecie.
- Dobrze..
Wystraszyłem się. Ten lekarz zazwyczaj chodził uśmiechnięty, a teraz był dziwnie poważny. Tak, jak prosił po kilku minutach zjawiłem się u niego w gabinecie. Usiadłem we wskazanym miejscu i czekałem, aż doktor coś powie.
- A więc mam pytanie.. – zaczął
- Wie Pan, że Pańska narzeczona była w ciąży?
Nie wierzyłem, w to co usłyszałem. Lenka w ciąży? Dlaczego mi nic nie powiedziała?? Zaraz.. Jak to była?
- Że co proszę?
- Czyli Pan nie wie…
- No nie wiem. Może mnie Pan oświeci?
- Pani Lena była w piątym tygodniu ciąży. Niestety straciła dziecko, prawdopodobnie podczas tamtego wypadku.
- Ja pieprzę.. – nie docierało do mnie, to co oznajmił doktor Kruczek
- Jest jeszcze jedna rzecz..
- Mianowicie?
- Zdaje sobie Pan sprawę, w jak ciężkim stanie jest Pańska narzeczona, prawda?
- Tak.
- Nie wiemy, czy Pani Winiarska będzie do końca sprawna, kiedy odzyska przytomność. O ile ją odzyska..
- Proszę?
- Nie wiemy, czy będzie mogła chodzić. Będzie jej potrzebna rehabilitacja i mnóstwo siły, a przede wszystkim wsparcie najbliższych.
Porozmawiałem z lekarzem jeszcze trochę, po czym wróciłem do Leny. To co usłyszałem w gabinecie.. Przyznam, że to jeszcze bardziej mnie przybiło. Tak, jak wcześniej usiadłem przy ukochanej. Złapałem ją za rękę i ją ucałowałem. Zawsze starałem się myśleć optymistycznie mimo wszystko, ale w tym wypadku.. Nie potrafiłem. Nie potrafiłem, ale musiałem. Gdyby nie nadzieja, to chyba wylądowałbym u jakiegoś psychiatry. Biłem się z myślami. W pewnym momencie poczułem poruszającą się lekko dłoń, którą trzymałem w swojej. Popatrzyłem momentalnie na twarz dziewczyny.
- Lenka.. Lenuś, jeśli mnie słyszysz to porusz lekko ręką. – zacząłem mówić
Spojrzałem na jej dłoń, którą starała się poruszyć.
- Dobrze, spokojnie.. Możesz otworzyć oczy? – zapytałem, a w kącikach moich oczu zaczęły gromadzić się łzy, tym razem szczęścia
Dziewczyna uchyliła powieki i popatrzyła na mnie swoimi cudownymi oczami. Uśmiechnąłem się szeroko.
- Nareszcie jesteś.. Tęskniłem. – nie potrafiłem powstrzymać emocji
- K.. Krzysiu.. kocham cię. – wyszeptała
- Ja też cię kocham Lenka. Bardzo cię kocham. – ucałowałem jej dłoń

W tamtym momencie byłem najszczęśliwszym człowiekiem na świecie. Lena się wybudziła, to najważniejsze. Mam nadzieję, że teraz będzie tylko lepiej. Że wrócimy razem do domu. A przede wszystkim, że znów będziemy szczęśliwi.







____________________________________________________

Dwudziesty pierwszy rozdział zostawiam Waszej ocenie ♥ :D
Taki jakiś dziwny wyszedł, albo mi się wydaje xD 
Nie dociera do mnie, że zaraz koniec :o ♥ 
Tak to szybko zleciało.. 27 lutego pojawił się pierwszy wpis, a 28 lutego prolog :D Nie pomyślałabym, że tak to wszystko się potoczy i, że tak jakoś długo będę to pisać :D Dokładnej daty, w której opublikuję epilog (znowu przepraszam pewną osóbkę za to słowo :** :D) jeszcze nie znam, ale twierdzę że wybiorę jakąś, która ma dla mnie jakieś znaczenie ♥ :D 
Rozdział i zdjęcie pod rozdziałem dedykuję Paulinie :D :** Oto Twoja 'niespodziewajka' jak to Ci napisałam :D ^.^ Też Cię kocham Wroncia ♥ :D 
No to chyba na tyle :D 
Jeszcze wspomnę, że rozdziały u Agaty i Bartka będą raczej po zakończeniu tego opowiadania :3 :))
Do napisania! :*****
Czytasz+Komentujesz=Motywujesz!! :***** ♥