W dalszym ciągu nie dowierzałem, że Lena się obudziła.. To,
co wtedy czułem, to.. to jest nie do opisania. Ta radość, to wielkie szczęście,
łzy radości. Pobiegłem czym prędzej po lekarza. Nie zwracałem nawet uwagi, czy
kogoś potrąciłem czy też nie. Wbiegłem bez pukania do gabinetu.
- Panie doktorze, Lena!
- Panie Krzysztofie, spokojnie. Niech Pan powie, co się
stało..
- Lena! Obudziła się!
Kiedy wypowiedziałem, a może raczej wykrzyczałem mina
doktora była wręcz bezcenna. Stał jak wmurowany i chyba nie wierzył w to, co
przed chwilą usłyszał. Powtórzyłem więc, chwilę wcześniej wypowiedziane słowa.
Następnie wraz z lekarzem ruszyliśmy w stronę sali mojej narzeczonej. Doktor
musiał wykonać badania, więc wyprosił mnie z sali. Moja ukochana została zbadana,
po czym mogłem wrócić na salę. Usiadłem na krześle, które stało przy łóżku.
Ująłem dłoń Lenki i pocałowałem jej wierzch.
- Tęskniłem za tobą. Tak cholernie tęskniłem.. – sam nie
wiem dlaczego, ale zacząłem płakać
- Nie wyobrażasz sobie, jak bardzo mi cię brakowało. Jeszcze
trochę i chyba bym nie wytrzymał. Tak strasznie brakowało mi twojego
melodyjnego głosu, twojego spojrzenia, które nieraz wywoływało przyjemnie
ciarki i przypływ ciepła, naszych pocałunków.. Brakowało mi cię kochanie,
wiesz? – dodałem
- Aż tak długo spałam?
- Dla mnie było to, jakby nie było cię ze mną ze dwa lata..
- Tylko? – zaśmiała się
- Humorek jest, czyli jest dobrze – także się zaśmiałem
- Oj Krzysiu, Krzysiu..
- No coo?
- Kocham cię głuptasie ty mój.
- Ja ciebie też – musnąłem lekko usta dziewczyny
Nagle przypomniałem sobie, że przecież praktycznie nikt nie
wie o przebudzeniu Lenki. Michał z Dagą pojechali i nawet nie zdążyłem ich poinformować.
Przeprosiłem na chwilę swoją ukochaną i poszedłem zadzwonić gdzie trzeba. Na
początku zadzwoniłem oczywiście do Winiara.
- Igła? Coś się stało? Coś z Leną? Pogorszyło się? Nie mów
mi tylko, że ona nie.. – zaczął wypytywać Winiarski
- To niemożliwe, ona żyje prawda? – pytał dalej
- Dasz mi dojść do słowa, czy nie? – zapytałem
- No mówże!
- Lenka się przebudziła.
- Co? Ignaczak, jaja sobie robisz?
- Mówię całkiem serio. Na razie jest jeszcze przemęczona i
lekarz mówi, żeby pozwolić jej odpocząć. Ale jeśli ci zależy to możesz przyjechać.
- Będę wieczorem. – powiedział, po czym zakończył połączenie
Zaśmiałem się tylko, a następnie wróciłem na salę.
Opowiadałem Lenie, o tym co działo się przez ten czas. Starałem się unikać
tematu wypadku. Nie chciałem tego rozpamiętywać. Wiedziałem jednak, że w końcu trzeba
będzie poruszyć ten temat. Z resztą jutro pewnie pojawi się tu policja. Jak na
razie, nie znaleźli sprawcy wypadku. Ja dobrze wiem, kto to był. Niestety nie
mam bladego pojęcia, gdzie ten debil może być. Może nawet nie ma go już w
kraju. Ale jakoś go znajdę. Musi zapłacić za to, co zrobił Lenie.
- Halo Krzysiek!
- Yy, słucham? – ocknąłem się
- Kontaktujesz?
- Tak, tak. Przepraszam, zamyśliłem się.
- Zauważyłam.. A o czym tak myślałeś? A może o kim? –
poruszyła zabawnie brwiami Winiarska
- O niczym ważnym.
- Uważaj, bo uwierzę. Ale okey, nie chcesz mówić, to nie
mów. Nie zmuszam cię – uśmiechnęła się
Odwzajemniłem gest, po czym zmieniłem temat. Czas upływał
bardzo szybko. Tematów mieliśmy mnóstwo. Niby nic takiego się nie działo przez
te tygodnie, ale my się godzinę nie widzimy i już za sobą tęsknimy. Takie uroki
miłości. Nie to, żeby mi to przeszkadzało, ale nie wiem co ja bym począł bez
tej zdrowo walniętej kobiety.
Wieczorem, tak jak zostałem poinformowany, do szpitala
przyjechał Misiek. Lekarz nie był zbytnio zadowolony, ale na szczęście pozwolił
Winiarowi zobaczyć się z siostrą. Ja wtedy musiałem opuścić salę. A no
niestety.
*Michał
Wszedłem na salę, a na łóżku zobaczyłem moją kochaną
siostrzyczkę. Uśmiechała się promiennie. Podszedłem do niej i ucałowałem jej
czoło. Nie mogłem się na nią napatrzeć. Mieszkamy tak daleko od siebie, teraz
jeszcze ten wypadek. Chociaż może po tym wszystkim będę ją częściej odwiedzał..
Usiadłem na krześle, które stało obok łóżka i zacząłem mówić.
- Jeny siostra, nie strasz mnie tak nigdy więcej, jasne?
- Ale przecież, to nie moja wina..
- Wiesz, jak cholernie się o ciebie martwiłem?! Kretynko mogłaś
zginąć!
- Uratowałam ci syna, powinieneś mi dziękować, a nie
wydzierać się na mnie.
- I dziękuję. Bardzo ci dziękuję, ale bohaterko ty następnym
razem nie zapomnij, że masz uciekać.. Chociaż mam nadzieję, że więcej takich
sytuacji nie będzie.
- No ja też..
- Kocham cię siostra – ucałowałem jej dłoń
- Ja ciebie też braciszku – uśmiechnęła się
*Krzysiek
Winiarski posiedział jeszcze trochę u Lenki, po czym się
zwinął. Chciał jechać do hotelu, ale zaproponowałem mu nocleg u siebie w domu.
W końcu niedługo będziemy rodziną, to trzeba sobie pomagać nawzajem, nie?
Stwierdziliśmy, że pojedziemy razem. Kiedy Winiarski był w drodze do samochodu,
ja poszedłem pożegnać się z ukochaną.
- Zajrzę jutro. Śpij dobrze Lenuś. Tylko wiesz.. nie tak,
jak wcześniej. Dobrze?
- Jasne, nie martw się. Odpocznij Krzysiu. – uśmiechnęła się
promiennie
- To do jutra. Kocham cię – pocałowałem ją
- Ja też cię kocham.
Po kilkunastu minutach razem z Winiarskim, byłem już w domu.
Było już po dwudziestej trzeciej. Nie jadłem nic od trzynastej, więc od tamtego
czasu trochę zgłodniałem. Na gotowaniu za bardzo się nie znam, ale kanapki
jeszcze potrafię zrobić. Przygotowałem ich sporą ilość. W końcu jest nas dwóch.
Na dodatek facetów. Muszę przyznać, że wyszły mi całkiem nieźle. Byłem
strasznie zmęczony. Ostatnio sypiałem tylko po trzy, czasem cztery godziny.
Postanowiłem w końcu się wyspać. Poszedłem do łazienki. Wziąłem gorący
prysznic, a potem powędrowałem do sypialni. Wtuliłem się w poduszkę Leny, a
chwilę później byłem już w objęciach Morfeusza.
Obudziłem się kilkanaście minut po dziesiątej. Nie wiem, jak
to się stało, że tak długo spałem.. Chyba naprawdę potrzebowałem trochę
odpoczynku. Przetarłem oczy, przeczesałem dłonią włosy i poczłapałem do kuchni.
Winiarskiego nigdzie nie było. W lodówce z resztą też. Usiadłem na krześle i schowałem
twarz w dłoniach.
- Oj Igła, Igła.. Weź ty się za siebie. – powiedziałem sam
do siebie
Przydałoby się zrobić jakieś zakupy.. Tylko jak wyjdę w
samych bokserkach, to twierdzę że wywołam jakiś skandal. Wolę nie ryzykować.
Poszedłem do łazienki, gdzie w miarę możliwości się ogarnąłem. Kiedy zszedłem
na dół, w kuchni czekała na mnie mała niespodzianka.
- Paulina? – zdziwiłem się
- We własnej osobie. Cześć Krzysiu – uśmiechnęła się
- No cześć – odwzajemniłem gest
- Mogę zapytać, co ty tu robisz?
- Już zapytałeś. Jak widać, robię ci śniadanko.
- Przecież nie musisz, dałbym sobie radę.
- Lena mnie poprosiła, bała się, żebyś jej z głodu nie umarł
– zaśmiała się
- No chyba, że tak – również się zaśmiałem
Po niecałych piętnastu minutach siedzieliśmy przy stole i
zajadaliśmy się pysznymi naleśnikami z serem i czekoladą. Nie pamiętam kiedy
jadłem tak dobre naleśniki.. Oczywiste jest, że Lenka robi lepsze, ale ostatnio
nie miałem jakoś okazji, żeby je skosztować.. Po śniadaniu pomogłem Pauli
posprzątać, po czym zacząłem zbierać się do szpitala.
- Już jedziesz do szpitala? – zapytała dziewczyna
- Tak. Po drodze chcę jeszcze wstąpić do kwiaciarni.
- Szczęściara z tej Leny. Dobrze, że ma przy sobie kogoś
takiego jak ty.
- Szczęściarz to jest ze mnie, że mam przy sobie taką
wspaniałą kobietę, jak ona. Dobra, ale koniec tego gadania. Ja się zmywam,
pogadamy kiedy indziej. – puściłem jej oczko i wraz z nią opuściłem dom
Tak jak postanowiłem, pojechałem do kwiaciarni. Kupiłem tam
ogromny bukiet kwiatów. Nie chcecie wiedzieć ile na niego wydałem, ale dla
Lenki warto. Zrobię wszystko, żeby zobaczyć uśmiech na jej ślicznej twarzy.
Ledwo włożyłem bukiet do samochodu i ruszyłem w stronę szpitala. Idąc
szpitalnym korytarzem, ludzie dziwnie się na mnie patrzyli. Nie widzieli nigdy
zakochanego faceta z ogromnym bukietem kwiatów? Oj ludzie, ludzie… Wszedłem do
odpowiedniej sali i przywitałem się z ukochaną. Wręczyłem jej bukiet, po czym
usiadłem na krześle obok łóżka.
- Zwariowałeś.. – zaśmiała się
- Podoba się?
- Bardzo, jest śliczny!
- To najważniejsze. – wyszczerzyłem się
- A może tak wstawisz je do wody, co? – ponownie się
zaśmiała
- Już się robi!
Poszedłem po jakiś wazon, po czym włożyłem do niego kwiaty i
postawiłem na szafce, która znajdowała się przy szpitalnym łóżku. Nagle do sali
wszedł lekarz. Miał grobową minę, z której nie szło nic wyczytać. Był naprawdę
dziwnie poważny. Bałem się tego, co za chwilę powie.. Patrzyłem to na niego, to
na Lenkę, która także wyczekiwała tego, co miało za chwilę nastąpić.
- Pani Leno, niestety nie mam dla Pani najlepszych
wiadomości.
- Może Pan konkretniej?
- Musi Pani jeszcze przejść pewne badania, dopiero wtedy
będę mógł postawić dokładniejszą diagnozę. Trzeba być dobrej myśli..
- Może Pan powiedzieć, o co chodzi? – zapytała
- Jest niestety taka możliwość, że nie będzie Pani do końca
sprawna.
- Jak to?
- Nie wiemy, czy będzie mogła Pani chodzić.
Spojrzałem z mordem w oczach na lekarza, po czym swój wzrok
przeniosłem na Lenę. Nie mogła z siebie nic wydusić. Ta wiadomość musiała ją
naprawdę zaskoczyć. Z resztą moja reakcja ostatnio była gorsza. Mam nadzieję,
że na razie nie powie jej o dziecku..
- Jest jeszcze jedno.
- Słucham.. – rzekła Lenka ze łzami w oczach
- Była Pani w..
- Śpiączce. – dokończyłem za doktora, choć dobrze
wiedziałem, że nie to miał na myśli
Popatrzył na mnie dziwnie, a ja tylko zmroziłem go wzrokiem.
Lena na razie nie musi wiedzieć, że była w ciąży. To tylko jeszcze bardziej by
ją dobiło. A tego nie chcę. Doktor Kruczek opuścił pomieszczenie, a ja zostałem
sam na sam z załamaną Lenką. Nie wiem, jak ja zareagowałbym na wiadomość, że
nie mogę chodzić. Na pewno nieciekawie.. Bałem się cokolwiek powiedzieć. Bałem
się, że zaraz wybuchnie. Wolałem, więc przez jakąś chwilę siedzieć cicho. W
końcu złapałem ją za rękę, a ta od razu ją zabrała. Popatrzyłem na nią lekko
zdziwiony. Nie wiedziałem, co zaraz mi powie. Z chwili na chwilę mój strach
narastał. Nie miałem pojęcia, czego mogę się spodziewać.
- Możesz mnie zostawić?
- Nie powinnaś być teraz sama..
- Krzysiek, proszę. Potrzebuję pobyć przez chwilę sama.
Możesz to dla mnie zrobić?
- No dobrze.. – westchnąłem i ruszyłem w stronę wyjścia
Usiadłem przed salą i próbowałem wyobrazić sobie, co w tym
momencie czuje Lenka. Co może czuć człowiek, który zrobił dobry uczynek –
uratował życie dziecku, a właśnie dowiedział się, że nie będzie mógł chodzić..?
Nie mam pojęcia. W tamtym momencie byłem taki bezradny. Nie mogłem nic zrobić..
Nie mogłem jej pomóc. Lena nie chciała pomocy. Była po prostu załamana.
Nagle spostrzegłem dwójkę policjantów idących w moim
kierunku. Poderwałem się z krzesła i podszedłem do nich.
- Wiedzą już coś panowie o sprawcy wypadku? – zapytałem
- Mamy powody, aby podejrzewać niejakiego Pana Mateusza.
- O nazwisku..?
- Tego na razie nie mogę Panu powiedzieć.
- Jak zwykle. Wy nic, nigdy nie możecie powiedzieć.. –
oburzyłem się
- Takie przepisy.
Westchnąłem i wróciłem na swoje miejsce, natomiast dwójka
policjantów weszła na salę, w której leżała Lena.
*Lena
W dalszym ciągu nie mogłam uwierzyć w to, co usłyszałam. Nie
będę mogła chodzić? Będę kaleką? Krzysiek nie będzie miał ze mną normalnego
życia. Muszę to zakończyć. Nie chcę, żeby miał przeze mnie spieprzoną resztę
życia. Nie mogę na to pozwolić. Za bardzo go kocham. Z rozmyślań wyrwał mnie
męski głos. Byli to policjanci. Nie miałam jakiejś szczególnej ochoty z nimi
rozmawiać, ale niestety nie mogłam nic na to poradzić. Panowie opowiedzieli mi
mniej więcej, jak do tego wypadku doszło, gdyż ja nie do końca to pamiętałam.
Wiedziałam tylko, że uratowałam Oliego, a potem zapadła ciemność.
- Wiedzą już panowie, kim jest sprawca wypadku..? –
zapytałam
- Możemy zdradzić tylko imię.
- Proszę mówić.
- Podejrzewamy niejakiego Pana Mateusza.
Nie mogłam uwierzyć w to, co słyszę. Mateusz?! On mi to
zrobił?! Chciał potrącić Oliwiera! Jak on mógł? Nawet nie chcę myśleć, co by
było, gdybym nie zauważyła tego pieprzonego samochodu. Oliś już by pewnie nie..
Nie, Lena ogarnij się. Oli żyje, na całe szczęście. Ja bardzo ucierpiałam, a co
dopiero stałoby się z takim małym chłopcem.. Jakim trzeba być bezdusznym i
bezuczuciowym człowiekiem, żeby zrobić coś takiego?! Jak tylko dorwę tego
kretyna, to po prostu nie wiem, co mu zrobię! Ale.. przecież nie mogę chodzić…
To wszystko jest chore! Mam wrażenie jakby to był sen, koszmar, z którego mam
nadzieję, że zaraz się obudzę. Niestety nic takiego nie następuje. To wszystko
trwa dalej. Jest coraz gorzej. Miałam mieć z Krzyśkiem dzieci, a teraz co? Jak?
Wszystko się spieprzyło! Nie miałam dłużej ani siły, ani ochoty na rozmowę z
policjantami. Powiedziałam, że źle się czuję. Wtedy musieli opuścić salę. Nie
długo było mi dane nacieszyć się spokojem, gdyż przyszła jedna z pielęgniarek
zmienić mi kroplówkę.
- Podziwiam Panią. – rzekła
- Dlaczego?
- Nie każda kobieta tak dobrze trzymałaby się po tak ciężkim
wypadku. Do tego jeszcze ta stracona ciąża..
- Co? Jaka ciąża? Ja byłam w ciąży? – zapytałam zdziwiona
- Nie wiedziała Pani?
- Nie..
Pielęgniarka zrobiła to, co miała zrobić i opuściła salę.
Byłam w ciąży.. Miałam w sobie dziecko, maleńkie, bezbronne dziecko, którego
już nie ma. To wszystko przez Mateusza. Jak ja mam z tym żyć? Uratowałam
dziecko swojego brata, a sama swoje straciłam..
Po chwili do sali wszedł Krzysiek. Usiadł obok mnie i ujął
moją dłoń. Musiałam mu powiedzieć, że to koniec. Że nie będziemy już razem.
- Krzysiek, muszę ci coś powiedzieć..
- Słucham cię.
- My.. nie możemy być dłużej razem.
- Że co proszę?
- Nie chcę być dla ciebie obciążeniem. Nie będziesz miał ze
mną normalnego życia. Jak już pewnie wiesz, byłam w ciąży. Straciłam to
dziecko. Teraz już raczej nie będziemy mogli mieć dzieci. Nie będziesz miał
normalnego życia, Krzysiek! Rozumiesz? Kocham cię najmocniej, jak tylko potrafię.
Jesteś dla mnie najważniejszy, dlatego właśnie nie chcę, żebyś cierpiał..
- Będę cierpiał, jeśli mnie zostawisz. Ale wiec, że ja ci na
to nie pozwolę. Nigdy! Ostatecznej diagnozy jeszcze nie mamy. Może będziesz
mogła chodzić. A dzieci.. będziemy jeszcze mieli gromadkę wspaniałych dzieci.
Bądźmy dobrej myśli, Lenka! Będzie dobrze, słyszysz?
- Ale Krzysiek..
- Nie ma żadnego ale! Poczekajmy chociaż do diagnozy..
Proszę!
- Dobrze. Poczekamy.
- Kocham cię Lenuś.. – musnął moje usta
- Ja ciebie też kocham Krzysiu.
Może Krzysiek ma rację.. Poczekamy do diagnozy i wtedy się
zobaczy. Na razie potrzebuję wsparcia. A Krzysiek jest właśnie moim wsparciem.
Potrzebuję jego. A wtedy może się jakoś ułoży? Przecież najważniejsza jest
nasza miłość. Reszta na razie nie ma większego znaczenia. Liczy się to, że mimo
wszystko jesteśmy razem i przede wszystkim to, że się kochamy.
_______________________________________________
Nareszcie, po jakiś dwóch tygodniach dodaję dwudziesty drugi rozdział ♥ :D
Przepraszam Was baaardzo, za to, że tak długo musieliście czekać na coś nowego, ale ostatnio nie miałam czasu żeby coś napisać. Dopiero dzisiaj znalazłam chwilę na napisanie tego rozdziału ^^ Wyszedł, jak wyszedł, ale powiedziałam sobie, że muszę go dzisiaj dodać, bo jutro pewnie nie będę miała kiedy.. Udało się, więc hura! :D ♥
Jeszcze dwa rozdziały i epilog :o Dalej w to nie wierzę O.o
Chociaż może to przedłużę.. :3 Hmm.. :D A może nie... To teraz będę się zastanawiać :D
Za to, co będzie w ostatnich rozdziałach pewnie będziecie chcieli mi coś zrobić.. -.- Ale mam nadzieję, że wybaczycie ♥ :D
Jeszcze tylko wspomnę, że przepraszam za brak komentarzy przy nowych rozdziałach u Was.. :/ Co prawda staram się być na bieżąco, ale po prostu brakuje mi czasu na komentowanie czy nawet na czytanie.. :/ Musicie mi to wybaczyć, gdyż obowiązków trochę mam i po prostu nie wyrabiam. Wiedzcie, że nawet jak nie ma mojego komentarza, to rozdział mam przeczytany, a komentarz pojawi się z opóźnieniem, albo przy następnym rozdziale :** ^.^
Do napisania! :*******
Czytasz+Komentujesz=Motywujesz! :***** ♥
A tak w ogóle to mimo braku awansu, gratuluję Chłopakom medalu! :D
Świetnie się spisali! :]]
Gratulacje! :))
Dziękujemy za walkę! ♥