sobota, 26 września 2015

22 Rozdział

W dalszym ciągu nie dowierzałem, że Lena się obudziła.. To, co wtedy czułem, to.. to jest nie do opisania. Ta radość, to wielkie szczęście, łzy radości. Pobiegłem czym prędzej po lekarza. Nie zwracałem nawet uwagi, czy kogoś potrąciłem czy też nie. Wbiegłem bez pukania do gabinetu.
- Panie doktorze, Lena!
- Panie Krzysztofie, spokojnie. Niech Pan powie, co się stało..
- Lena! Obudziła się!
Kiedy wypowiedziałem, a może raczej wykrzyczałem mina doktora była wręcz bezcenna. Stał jak wmurowany i chyba nie wierzył w to, co przed chwilą usłyszał. Powtórzyłem więc, chwilę wcześniej wypowiedziane słowa. Następnie wraz z lekarzem ruszyliśmy w stronę sali mojej narzeczonej. Doktor musiał wykonać badania, więc wyprosił mnie z sali. Moja ukochana została zbadana, po czym mogłem wrócić na salę. Usiadłem na krześle, które stało przy łóżku. Ująłem dłoń Lenki i pocałowałem jej wierzch.
- Tęskniłem za tobą. Tak cholernie tęskniłem.. – sam nie wiem dlaczego, ale zacząłem płakać
- Nie wyobrażasz sobie, jak bardzo mi cię brakowało. Jeszcze trochę i chyba bym nie wytrzymał. Tak strasznie brakowało mi twojego melodyjnego głosu, twojego spojrzenia, które nieraz wywoływało przyjemnie ciarki i przypływ ciepła, naszych pocałunków.. Brakowało mi cię kochanie, wiesz? – dodałem
- Aż tak długo spałam?
- Dla mnie było to, jakby nie było cię ze mną ze dwa lata..
- Tylko? – zaśmiała się
- Humorek jest, czyli jest dobrze – także się zaśmiałem
- Oj Krzysiu, Krzysiu..
- No coo?
- Kocham cię głuptasie ty mój.
- Ja ciebie też – musnąłem lekko usta dziewczyny
Nagle przypomniałem sobie, że przecież praktycznie nikt nie wie o przebudzeniu Lenki. Michał z Dagą pojechali i nawet nie zdążyłem ich poinformować. Przeprosiłem na chwilę swoją ukochaną i poszedłem zadzwonić gdzie trzeba. Na początku zadzwoniłem oczywiście do Winiara.
- Igła? Coś się stało? Coś z Leną? Pogorszyło się? Nie mów mi tylko, że ona nie.. – zaczął wypytywać Winiarski
- To niemożliwe, ona żyje prawda? – pytał dalej
- Dasz mi dojść do słowa, czy nie? – zapytałem
- No mówże!
- Lenka się przebudziła.
- Co? Ignaczak, jaja sobie robisz?
- Mówię całkiem serio. Na razie jest jeszcze przemęczona i lekarz mówi, żeby pozwolić jej odpocząć. Ale jeśli ci zależy to możesz przyjechać.
- Będę wieczorem. – powiedział, po czym zakończył połączenie
Zaśmiałem się tylko, a następnie wróciłem na salę. Opowiadałem Lenie, o tym co działo się przez ten czas. Starałem się unikać tematu wypadku. Nie chciałem tego rozpamiętywać. Wiedziałem jednak, że w końcu trzeba będzie poruszyć ten temat. Z resztą jutro pewnie pojawi się tu policja. Jak na razie, nie znaleźli sprawcy wypadku. Ja dobrze wiem, kto to był. Niestety nie mam bladego pojęcia, gdzie ten debil może być. Może nawet nie ma go już w kraju. Ale jakoś go znajdę. Musi zapłacić za to, co zrobił Lenie.
- Halo Krzysiek!
- Yy, słucham? – ocknąłem się
- Kontaktujesz?
- Tak, tak. Przepraszam, zamyśliłem się.
- Zauważyłam.. A o czym tak myślałeś? A może o kim? – poruszyła zabawnie brwiami Winiarska
- O niczym ważnym.
- Uważaj, bo uwierzę. Ale okey, nie chcesz mówić, to nie mów. Nie zmuszam cię – uśmiechnęła się
Odwzajemniłem gest, po czym zmieniłem temat. Czas upływał bardzo szybko. Tematów mieliśmy mnóstwo. Niby nic takiego się nie działo przez te tygodnie, ale my się godzinę nie widzimy i już za sobą tęsknimy. Takie uroki miłości. Nie to, żeby mi to przeszkadzało, ale nie wiem co ja bym począł bez tej zdrowo walniętej kobiety.
Wieczorem, tak jak zostałem poinformowany, do szpitala przyjechał Misiek. Lekarz nie był zbytnio zadowolony, ale na szczęście pozwolił Winiarowi zobaczyć się z siostrą. Ja wtedy musiałem opuścić salę. A no niestety.

*Michał
Wszedłem na salę, a na łóżku zobaczyłem moją kochaną siostrzyczkę. Uśmiechała się promiennie. Podszedłem do niej i ucałowałem jej czoło. Nie mogłem się na nią napatrzeć. Mieszkamy tak daleko od siebie, teraz jeszcze ten wypadek. Chociaż może po tym wszystkim będę ją częściej odwiedzał.. Usiadłem na krześle, które stało obok łóżka i zacząłem mówić.
- Jeny siostra, nie strasz mnie tak nigdy więcej, jasne?
- Ale przecież, to nie moja wina..
- Wiesz, jak cholernie się o ciebie martwiłem?! Kretynko mogłaś zginąć!
- Uratowałam ci syna, powinieneś mi dziękować, a nie wydzierać się na mnie.
- I dziękuję. Bardzo ci dziękuję, ale bohaterko ty następnym razem nie zapomnij, że masz uciekać.. Chociaż mam nadzieję, że więcej takich sytuacji nie będzie.
- No ja też..
- Kocham cię siostra – ucałowałem jej dłoń
- Ja ciebie też braciszku – uśmiechnęła się

*Krzysiek
Winiarski posiedział jeszcze trochę u Lenki, po czym się zwinął. Chciał jechać do hotelu, ale zaproponowałem mu nocleg u siebie w domu. W końcu niedługo będziemy rodziną, to trzeba sobie pomagać nawzajem, nie? Stwierdziliśmy, że pojedziemy razem. Kiedy Winiarski był w drodze do samochodu, ja poszedłem pożegnać się z ukochaną.
- Zajrzę jutro. Śpij dobrze Lenuś. Tylko wiesz.. nie tak, jak wcześniej. Dobrze?
- Jasne, nie martw się. Odpocznij Krzysiu. – uśmiechnęła się promiennie
- To do jutra. Kocham cię – pocałowałem ją
- Ja też cię kocham.
Po kilkunastu minutach razem z Winiarskim, byłem już w domu. Było już po dwudziestej trzeciej. Nie jadłem nic od trzynastej, więc od tamtego czasu trochę zgłodniałem. Na gotowaniu za bardzo się nie znam, ale kanapki jeszcze potrafię zrobić. Przygotowałem ich sporą ilość. W końcu jest nas dwóch. Na dodatek facetów. Muszę przyznać, że wyszły mi całkiem nieźle. Byłem strasznie zmęczony. Ostatnio sypiałem tylko po trzy, czasem cztery godziny. Postanowiłem w końcu się wyspać. Poszedłem do łazienki. Wziąłem gorący prysznic, a potem powędrowałem do sypialni. Wtuliłem się w poduszkę Leny, a chwilę później byłem już w objęciach Morfeusza.
Obudziłem się kilkanaście minut po dziesiątej. Nie wiem, jak to się stało, że tak długo spałem.. Chyba naprawdę potrzebowałem trochę odpoczynku. Przetarłem oczy, przeczesałem dłonią włosy i poczłapałem do kuchni. Winiarskiego nigdzie nie było. W lodówce z resztą też. Usiadłem na krześle i schowałem twarz w dłoniach.
- Oj Igła, Igła.. Weź ty się za siebie. – powiedziałem sam do siebie
Przydałoby się zrobić jakieś zakupy.. Tylko jak wyjdę w samych bokserkach, to twierdzę że wywołam jakiś skandal. Wolę nie ryzykować. Poszedłem do łazienki, gdzie w miarę możliwości się ogarnąłem. Kiedy zszedłem na dół, w kuchni czekała na mnie mała niespodzianka.
- Paulina? – zdziwiłem się
- We własnej osobie. Cześć Krzysiu – uśmiechnęła się
- No cześć – odwzajemniłem gest
- Mogę zapytać, co ty tu robisz?
- Już zapytałeś. Jak widać, robię ci śniadanko.
- Przecież nie musisz, dałbym sobie radę.
- Lena mnie poprosiła, bała się, żebyś jej z głodu nie umarł – zaśmiała się
- No chyba, że tak – również się zaśmiałem
Po niecałych piętnastu minutach siedzieliśmy przy stole i zajadaliśmy się pysznymi naleśnikami z serem i czekoladą. Nie pamiętam kiedy jadłem tak dobre naleśniki.. Oczywiste jest, że Lenka robi lepsze, ale ostatnio nie miałem jakoś okazji, żeby je skosztować.. Po śniadaniu pomogłem Pauli posprzątać, po czym zacząłem zbierać się do szpitala.
- Już jedziesz do szpitala? – zapytała dziewczyna
- Tak. Po drodze chcę jeszcze wstąpić do kwiaciarni.
- Szczęściara z tej Leny. Dobrze, że ma przy sobie kogoś takiego jak ty.
- Szczęściarz to jest ze mnie, że mam przy sobie taką wspaniałą kobietę, jak ona. Dobra, ale koniec tego gadania. Ja się zmywam, pogadamy kiedy indziej. – puściłem jej oczko i wraz z nią opuściłem dom
Tak jak postanowiłem, pojechałem do kwiaciarni. Kupiłem tam ogromny bukiet kwiatów. Nie chcecie wiedzieć ile na niego wydałem, ale dla Lenki warto. Zrobię wszystko, żeby zobaczyć uśmiech na jej ślicznej twarzy. Ledwo włożyłem bukiet do samochodu i ruszyłem w stronę szpitala. Idąc szpitalnym korytarzem, ludzie dziwnie się na mnie patrzyli. Nie widzieli nigdy zakochanego faceta z ogromnym bukietem kwiatów? Oj ludzie, ludzie… Wszedłem do odpowiedniej sali i przywitałem się z ukochaną. Wręczyłem jej bukiet, po czym usiadłem na krześle obok łóżka.
- Zwariowałeś.. – zaśmiała się
- Podoba się?
- Bardzo, jest śliczny!
- To najważniejsze. – wyszczerzyłem się
- A może tak wstawisz je do wody, co? – ponownie się zaśmiała
- Już się robi!
Poszedłem po jakiś wazon, po czym włożyłem do niego kwiaty i postawiłem na szafce, która znajdowała się przy szpitalnym łóżku. Nagle do sali wszedł lekarz. Miał grobową minę, z której nie szło nic wyczytać. Był naprawdę dziwnie poważny. Bałem się tego, co za chwilę powie.. Patrzyłem to na niego, to na Lenkę, która także wyczekiwała tego, co miało za chwilę nastąpić.
- Pani Leno, niestety nie mam dla Pani najlepszych wiadomości.
- Może Pan konkretniej?
- Musi Pani jeszcze przejść pewne badania, dopiero wtedy będę mógł postawić dokładniejszą diagnozę. Trzeba być dobrej myśli..
- Może Pan powiedzieć, o co chodzi? – zapytała
- Jest niestety taka możliwość, że nie będzie Pani do końca sprawna.
- Jak to?
- Nie wiemy, czy będzie mogła Pani chodzić.
Spojrzałem z mordem w oczach na lekarza, po czym swój wzrok przeniosłem na Lenę. Nie mogła z siebie nic wydusić. Ta wiadomość musiała ją naprawdę zaskoczyć. Z resztą moja reakcja ostatnio była gorsza. Mam nadzieję, że na razie nie powie jej o dziecku..
- Jest jeszcze jedno.
- Słucham.. – rzekła Lenka ze łzami w oczach
- Była Pani w..
- Śpiączce. – dokończyłem za doktora, choć dobrze wiedziałem, że nie to miał na myśli
Popatrzył na mnie dziwnie, a ja tylko zmroziłem go wzrokiem. Lena na razie nie musi wiedzieć, że była w ciąży. To tylko jeszcze bardziej by ją dobiło. A tego nie chcę. Doktor Kruczek opuścił pomieszczenie, a ja zostałem sam na sam z załamaną Lenką. Nie wiem, jak ja zareagowałbym na wiadomość, że nie mogę chodzić. Na pewno nieciekawie.. Bałem się cokolwiek powiedzieć. Bałem się, że zaraz wybuchnie. Wolałem, więc przez jakąś chwilę siedzieć cicho. W końcu złapałem ją za rękę, a ta od razu ją zabrała. Popatrzyłem na nią lekko zdziwiony. Nie wiedziałem, co zaraz mi powie. Z chwili na chwilę mój strach narastał. Nie miałem pojęcia, czego mogę się spodziewać.
- Możesz mnie zostawić?
- Nie powinnaś być teraz sama..
- Krzysiek, proszę. Potrzebuję pobyć przez chwilę sama. Możesz to dla mnie zrobić?
- No dobrze.. – westchnąłem i ruszyłem w stronę wyjścia
Usiadłem przed salą i próbowałem wyobrazić sobie, co w tym momencie czuje Lenka. Co może czuć człowiek, który zrobił dobry uczynek – uratował życie dziecku, a właśnie dowiedział się, że nie będzie mógł chodzić..? Nie mam pojęcia. W tamtym momencie byłem taki bezradny. Nie mogłem nic zrobić.. Nie mogłem jej pomóc. Lena nie chciała pomocy. Była po prostu załamana.
Nagle spostrzegłem dwójkę policjantów idących w moim kierunku. Poderwałem się z krzesła i podszedłem do nich.
- Wiedzą już coś panowie o sprawcy wypadku? – zapytałem
- Mamy powody, aby podejrzewać niejakiego Pana Mateusza.
- O nazwisku..?
- Tego na razie nie mogę Panu powiedzieć.
- Jak zwykle. Wy nic, nigdy nie możecie powiedzieć.. – oburzyłem się
- Takie przepisy.
Westchnąłem i wróciłem na swoje miejsce, natomiast dwójka policjantów weszła na salę, w której leżała Lena.

*Lena
W dalszym ciągu nie mogłam uwierzyć w to, co usłyszałam. Nie będę mogła chodzić? Będę kaleką? Krzysiek nie będzie miał ze mną normalnego życia. Muszę to zakończyć. Nie chcę, żeby miał przeze mnie spieprzoną resztę życia. Nie mogę na to pozwolić. Za bardzo go kocham. Z rozmyślań wyrwał mnie męski głos. Byli to policjanci. Nie miałam jakiejś szczególnej ochoty z nimi rozmawiać, ale niestety nie mogłam nic na to poradzić. Panowie opowiedzieli mi mniej więcej, jak do tego wypadku doszło, gdyż ja nie do końca to pamiętałam. Wiedziałam tylko, że uratowałam Oliego, a potem zapadła ciemność.
- Wiedzą już panowie, kim jest sprawca wypadku..? – zapytałam
- Możemy zdradzić tylko imię.
- Proszę mówić.
- Podejrzewamy niejakiego Pana Mateusza.
Nie mogłam uwierzyć w to, co słyszę. Mateusz?! On mi to zrobił?! Chciał potrącić Oliwiera! Jak on mógł? Nawet nie chcę myśleć, co by było, gdybym nie zauważyła tego pieprzonego samochodu. Oliś już by pewnie nie.. Nie, Lena ogarnij się. Oli żyje, na całe szczęście. Ja bardzo ucierpiałam, a co dopiero stałoby się z takim małym chłopcem.. Jakim trzeba być bezdusznym i bezuczuciowym człowiekiem, żeby zrobić coś takiego?! Jak tylko dorwę tego kretyna, to po prostu nie wiem, co mu zrobię! Ale.. przecież nie mogę chodzić… To wszystko jest chore! Mam wrażenie jakby to był sen, koszmar, z którego mam nadzieję, że zaraz się obudzę. Niestety nic takiego nie następuje. To wszystko trwa dalej. Jest coraz gorzej. Miałam mieć z Krzyśkiem dzieci, a teraz co? Jak? Wszystko się spieprzyło! Nie miałam dłużej ani siły, ani ochoty na rozmowę z policjantami. Powiedziałam, że źle się czuję. Wtedy musieli opuścić salę. Nie długo było mi dane nacieszyć się spokojem, gdyż przyszła jedna z pielęgniarek zmienić mi kroplówkę.
- Podziwiam Panią. – rzekła
- Dlaczego?
- Nie każda kobieta tak dobrze trzymałaby się po tak ciężkim wypadku. Do tego jeszcze ta stracona ciąża..
- Co? Jaka ciąża? Ja byłam w ciąży? – zapytałam zdziwiona
- Nie wiedziała Pani?
- Nie..
Pielęgniarka zrobiła to, co miała zrobić i opuściła salę. Byłam w ciąży.. Miałam w sobie dziecko, maleńkie, bezbronne dziecko, którego już nie ma. To wszystko przez Mateusza. Jak ja mam z tym żyć? Uratowałam dziecko swojego brata, a sama swoje straciłam..
Po chwili do sali wszedł Krzysiek. Usiadł obok mnie i ujął moją dłoń. Musiałam mu powiedzieć, że to koniec. Że nie będziemy już razem.
- Krzysiek, muszę ci coś powiedzieć..
- Słucham cię.
- My.. nie możemy być dłużej razem.
- Że co proszę?
- Nie chcę być dla ciebie obciążeniem. Nie będziesz miał ze mną normalnego życia. Jak już pewnie wiesz, byłam w ciąży. Straciłam to dziecko. Teraz już raczej nie będziemy mogli mieć dzieci. Nie będziesz miał normalnego życia, Krzysiek! Rozumiesz? Kocham cię najmocniej, jak tylko potrafię. Jesteś dla mnie najważniejszy, dlatego właśnie nie chcę, żebyś cierpiał..
- Będę cierpiał, jeśli mnie zostawisz. Ale wiec, że ja ci na to nie pozwolę. Nigdy! Ostatecznej diagnozy jeszcze nie mamy. Może będziesz mogła chodzić. A dzieci.. będziemy jeszcze mieli gromadkę wspaniałych dzieci. Bądźmy dobrej myśli, Lenka! Będzie dobrze, słyszysz?
- Ale Krzysiek..
- Nie ma żadnego ale! Poczekajmy chociaż do diagnozy.. Proszę!
- Dobrze. Poczekamy.
- Kocham cię Lenuś.. – musnął moje usta
- Ja ciebie też kocham Krzysiu.

Może Krzysiek ma rację.. Poczekamy do diagnozy i wtedy się zobaczy. Na razie potrzebuję wsparcia. A Krzysiek jest właśnie moim wsparciem. Potrzebuję jego. A wtedy może się jakoś ułoży? Przecież najważniejsza jest nasza miłość. Reszta na razie nie ma większego znaczenia. Liczy się to, że mimo wszystko jesteśmy razem i przede wszystkim to, że się kochamy.








_______________________________________________

Nareszcie, po jakiś dwóch tygodniach dodaję dwudziesty drugi rozdział ♥ :D
Przepraszam Was baaardzo, za to, że tak długo musieliście czekać na coś nowego, ale ostatnio nie miałam czasu żeby coś napisać. Dopiero dzisiaj znalazłam chwilę na napisanie tego rozdziału ^^ Wyszedł, jak wyszedł, ale powiedziałam sobie, że muszę go dzisiaj dodać, bo jutro pewnie nie będę miała kiedy.. Udało się, więc hura! :D ♥
Jeszcze dwa rozdziały i epilog :o Dalej w to nie wierzę O.o 
Chociaż może to przedłużę.. :3 Hmm.. :D A może nie... To teraz będę się zastanawiać :D 
Za to, co będzie w ostatnich rozdziałach pewnie będziecie chcieli mi coś zrobić.. -.- Ale mam nadzieję, że wybaczycie ♥ :D 
Jeszcze tylko wspomnę, że przepraszam za brak komentarzy przy nowych rozdziałach u Was.. :/ Co prawda staram się być na bieżąco, ale po prostu brakuje mi czasu na komentowanie czy nawet na czytanie.. :/ Musicie mi to wybaczyć, gdyż obowiązków trochę mam i po prostu nie wyrabiam. Wiedzcie, że nawet jak nie ma mojego komentarza, to rozdział mam przeczytany, a komentarz pojawi się z opóźnieniem, albo przy następnym rozdziale :** ^.^
Do napisania! :*******
Czytasz+Komentujesz=Motywujesz! :***** ♥


A tak w ogóle to mimo braku awansu, gratuluję Chłopakom medalu! :D 
Świetnie się spisali! :]]
Gratulacje! :))
Dziękujemy za walkę! ♥

niedziela, 13 września 2015

21 Rozdział


Droga do szpitala strasznie mi się dłużyła. Cały czas trzymałem Lenkę za rękę i błagałem, aby mnie nie opuszczała. Zastanawiałem się kto był na tyle nieodpowiedzialnym idiotą i jechał z taką prędkością. Czyżby stał za tym Mateusz? Ale przecież w Rzeszowie miało go nie być już tydzień temu.. Może zostaliśmy źle poinformowani? Z rozmyślań wyrwał mnie lekarz, który oznajmił, że jesteśmy już na miejscu. Moją narzeczoną zabrali od razu na salę operacyjną. Nikt nie chciał mi powiedzieć, co z nią jest. Nie pozostało mi wtedy nic innego, jak czekać. Usiadłem na jednym ze szpitalnych krzeseł i czekałem, aż operacja się skończy. W pewnym momencie zauważyłem Winiara podążającego w moim kierunku.
- Co z Lenką? – zapytał
Spojrzałem na niego spode łba. Nie mogłem nic z siebie wydusić. Strach wziął górę.
- Igła no mów do cholery! – krzyknął zniecierpliwiony
- Nie wiem… Zabrali ją na salę operacyjną, tyle ci mogę powiedzieć.
- Ja pieprze.. – westchnął Winiarski i usiadł obok mnie
Siedzieliśmy przez jakiś czas w ciszy. Ani ja, ani Misiek nie mieliśmy wtedy ochoty na jakąś rozmowę. Może prócz tej z lekarzem. Po jakiś dwóch godzinach, zobaczyłem lekarza, który miał być lekarzem prowadzącym mojej narzeczonej. W trymiga się podniosłem i ruszyłem w jego kierunku.
- Panie doktorze, może mi Pan powiedzieć, co z Leną? – zapytałem
- Pan jest..?
- Narzeczonym.
- Pana narzeczona jest w ciężkim stanie.
- Ale będzie żyła?
- Obecnie jest w śpiączce. Zrobiliśmy to dla jej dobra. Ta doba może być decydująca. Musi Pan być cierpliwy.
- Niech Pan mi powie, czy ona będzie żyła?! – zacząłem się denerwować
- Nie mogę tego Panu powiedzieć, bądźmy dobrej myśli.
- Jakiej dobrej myśli do cholery?! – nerwy zaczęły mnie ponosić
Michał zapewne zauważył, że zaczynam kłócić się z lekarzem, dlatego od razu zareagował. Na tyle ile to było wtedy możliwe, zdołał mnie uspokoić. Nie mogłem uwierzyć, w to co się działo. Lenka.. Moja Lenka była w śpiączce. Nie wiedziałem, czy przeżyje. Tak cholernie bałem się tego, że już nigdy mogę nie usłyszeć jej melodyjnego głosu. Że już nigdy nie spojrzę w te jej piękne oczy. Że już nigdy nie zobaczę, jak się uśmiecha. Cholernie bałem się, że mnie opuści. Że nie obudzę się więcej obok niej. Że nie będę miał komu robić śniadania. Że nie będzie miał mnie kto opieprzać, za to że Frania uciekła z klatki. Że Lenki po prostu zabraknie. Co ja pierniczę?! Jej nie może zabraknąć! Ona nie może umrzeć! Nie potrafiłem dłużej cisnąć w sobie tych wszystkich emocji. Rozkleiłem się.. Zacząłem po prostu płakać.
- Stary będzie dobrze.. – zaczął Winiar
- Misiek, kuźwa jak ja się boję! Boję się, że już mogę jej nie powiedzieć, jak bardzo ją kocham..
- Igła, Lenka dobrze o tym wie. Ona będzie żyła, rozumiesz?! Musisz wierzyć, że będzie dobrze!
- Jak dorwę tego, który jej to zrobił to..
- Pomogę ci.
Potem znowu zapadła między nami cisza. Siedzieliśmy tam i chyba czekaliśmy na jakiś cud.. W mojej głowie pojawiały się najczarniejsze scenariusze. Nie mogłem nic zrobić, choć tak bardzo chciałem. Chciałem jakoś jej pomóc. Szkoda tylko, że nie mogłem. Dlaczego to spotkało akurat ją?!
- Gdyby nie to, że chciała uratować Oliwiera… - zaczął Michał
- Misiek przestań. Lenka uratowała ci syna.
- A teraz sama może przez to umrzeć…!
Zauważyłem lekarza wychodzącego z sali, na której leżała moja ukochana. Podszedłem do niego i zapytałem czy mogę do niej wejść. Ostatecznie się zgodził, za co byłem mu wdzięczny. Wszedłem do sali numer 104. Na łóżku leżała Lenka.. Była podpięta do tysięcy kabelków. Obok łóżka stała jakaś maszyna, która podtrzymywała jej funkcje życiowe. Ona była taka… taka bezbronna. Wziąłem krzesełko i postawiłem tuż przy łóżku. Złapałem ukochaną za rękę i pocałowałem ją. Przyłożyłem jej dłoń do swoich ust i przymknąłem oczy. W duchu modliłem się, aby Lena za chwilę otworzyła oczy. Żeby znów powiedziała, jak bardzo mnie kocha, żeby w ogóle się odezwała.
- Lenka błagam cię no.. Nie możesz mnie tutaj zostawić! Kocham cię słyszysz? Kocham cię najbardziej na całym świecie! Nie wyobrażam sobie życia bez ciebie! Kochanie, nie zostawiaj mnie.. – po moich policzkach spływały strumienie łez
Nagle usłyszałem piszczące urządzenie. Przestraszyłem się. Pobiegłem po lekarza. Po chwili grupka lekarzy zebrała się wokół mojej ukochanej. Zaczęli ją reanimować. Niestety nie mogłem tam wejść. To wszystko obserwowałem przez szklaną szybę. Słyszałem krzyki jednego z doktorów. Jeszcze nigdy w życiu się tak nie bałem. Po kilku minutach z sali wyszedł doktor Kruczek (lekarz prowadzący).
- Akcja serca pani Winiarskiej się zatrzymała. Udało nam się ją jednak przywrócić. Miejmy nadzieję, że to się już nie powtórzy. Jak już mówiłem, ta doba będzie decydująca, ale proszę być dobrej myśli. – rzekł, po czym zniknął z mojego pola widzenia
Zdążyłem jeszcze zapytać, czy mogę wejść do ukochanej. Kiedy doktor Kruczek wysłuchał błagań i moich i Miśka – zgodził się. Ponownie wszedłem na salę. Usiadłem na swoim miejscu i złapałem dziewczynę za rękę.
- Nie strasz mnie już tak, dobrze? Damy radę Lenka, słyszysz? Oboje. Kocham cię. – ucałowałem jej dłoń
Nie wiem ile czasu tam siedziałem, ale wiem, że sporo. Nagle do Sali wszedł lekarz. Popatrzył na mnie, po czym pokręcił głową.
- Niech Pan jedzie do domu, już późno – rzekł mężczyzna
- Zostaję tu. Nie mogę zostawić Lenki samej.. – powiedziałem i musnąłem kciukiem policzek dziewczyny
Doktor próbował mnie jeszcze przekonywać, jednak ja pozostawałem przy swoim. W końcu poddał się i wyszedł.

Sześć tygodni później..
Obudził mnie dźwięk otwieranych drzwi. Rozejrzałem się po pomieszczeniu i dopiero po chwili przypomniałem sobie, gdzie jestem. Od sześciu tygodni jeżdżę tylko ze szpitala do domu, z domu do szpitala itd. Obok mnie pojawił się Misiek.
- Znowu tu spałeś..? – bardziej stwierdził niż zapytał
- Tak jakoś wyszło… - przeczesałem dłonią włosy
- Igła, ja wiem, że bardzo kochasz Lenę, ale jeszcze trochę i będziesz niczym zombie.
- Nie mogę jej tutaj zostawić samej. Nie mogę, rozumiesz?
- Krzysiek.. – westchnął Winiarski
- Jedź do domu. Weź prysznic, przebierz się, zjedz coś i się prześpij. Potem przyjedziesz. Ja do tego czasu, będę przy niej siedział. – dodał
Nie miałem tutaj nic do gadania. Po kilkunastu minutach przekraczałem próg mojego domu. Jakoś pusto było bez Lenki. Tak dziwnie. Powędrowałem do salonu w celu nakarmienia Frani. Nie zastałem jej tam. A no tak.. Paula wzięła ją do siebie. Mnie i tak prawie w ogóle tutaj nie było. Nie miałem czasu zajmować się jaszczurką. Następnie ruszyłem do sypialni. Wziąłem jakieś ubrania, po czym poczłapałem do łazienki. Wszedłem pod prysznic. Zimna woda przyjemnie orzeźwiała. Chyba tego mi było potrzeba. Po kilku minutach byłem już świeży i pachnący. Byłem nieźle przemęczony, dlatego też ponownie skierowałem się do sypialni. Położyłem się na łóżku. Pościel w dalszym ciągu pachniała Leną.. Wtuliłem się w nią i nawet nie wiem, kiedy zasnąłem.

Siedziałem na jakiejś łące. Wszędzie było mnóstwo kolorowych kwiatów. W oddali spostrzegłem postać. Była w białej zwiewnej sukience. Włosy miała rozpuszczone. Zbliżała się do mnie. Po chwili zauważyłem, że to Lena. Wyglądała prześlicznie. Uśmiechnąłem się szeroko na jej widok. Podniosłem się i podbiegłem do niej. Chciałem ją przytulić, jednak ona była niczym duch. Nie mogłem jej dotknąć. Popatrzyłem na nią, a ona lekko uniosła kąciki ust do góry.
- Krzysiek.. Bądź szczęśliwy. Dasz sobie beze mnie radę. Jeszcze się zakochasz, będziesz miał gromadkę cudownych dzieci. Będziesz szczęśliwy. Uwierz mi. Tylko musisz pozwolić mi odej.. – nie pozwoliłem jej skończyć
- Nie. Lenka, nie! Nie pozwolę ci odejść! Nigdy! Rozumiesz, to? Kocham cię! Nigdy nie pokocham żadnej innej kobiety. Liczysz się tylko i wyłącznie ty. Potrzebuję cię. Proszę wróć do mnie.. Wróć do nas!
- Musisz być silny. Powiedz Miśkowi, że go przepraszam i bardzo go kocham. Powiedz wszystkim naszym bliskim, że ich też bardzo kocham i ich przepraszam. Ciebie Krzysiu przepraszam najbardziej.. Pamiętaj, że zawsze będę cię kochać.
- Sama im to powiesz. Mi też powiesz, to jeszcze nie raz! Lenuś, niedługo weźmiemy ślub, wszystko się ułoży. Tylko wróć!
- Trzymaj się Krzysiu. – uśmiechnęła się i odeszła
Wołałem ją jeszcze, jednak już nie przyszła..

Obudziłem się, a serce chyba chciało wyskoczyć z mojej klatki piersiowej. Spojrzałem na zegarek, który wskazywał trzecią pięćdziesiąt dwie. Postanowiłem, że do szpitala pojadę rano. Przez ten sen miałem jakieś złe przeczucia.. Zgarnąłem z szafki telefon i wystukałem numer do Michała. Odebrał po kilku sygnałach.
- Halo? – zapytał zaspanym głosem
- Co z Lenką?
- Jest tak, jak było. Zero poprawy. Igła, jesteś zdenerwowany czy tylko mi się wydaje?
- Miałem koszmar..
- Jaki koszmar?
- Śniła mi się Lena i.. – zacząłem swoją opowieść
- ..dlatego do ciebie dzwonię – zakończyłem
- Łoł… Spokojnie. Z Leną jest okey. To znaczy nie okey, ale.. No wiesz, o co chodzi.
- Wiem, wiem.
Porozmawialiśmy jeszcze chwilę, po czym zakończyłem połączenie. Potem nie mogłem już zasnąć. Udało mi się to, dopiero około szóstej. Obudziłem się parę minut po dziewiątej. Zwlokłem się z łóżka i podreptałem do kuchni. Nie miałem zbytnio ochoty na szykowanie sobie, jakiegoś wykwintnego śniadania, dlatego też postawiłem na tzw. ‘zapiekanki’. Tak nazywaliśmy z Leną kanapki z żółtym serem, podgrzewane w mikrofali i oblewane ketchupem. Nie miałem siły na przygotowanie czegoś innego. A to było szybkie i smaczne. Następnie ruszyłem do łazienki. Ogarnąłem się i po dziesiątej byłem już w drodze do szpitala. Po drodze wstąpiłem jeszcze do kwiaciarni. Kupiłem bukiet ulubionych kwiatów Lenki i pojechałem do szpitala. Przed salą siedziała Dagmara.
- Cześć, co ty tu robisz? – przywitałem się z nią
- Hej, siedzę jak widać. – uśmiechnęła się
- A chłopcy?
- Zawiozłam ich do moich rodziców.
- Michał jest u Leny?
- Tak.
Wszedłem po cichu na salę, gdzie leżała moja narzeczona. Przywitałem się z Miśkiem, a ten zostawił mnie i Lenę samych. Podszedłem do niej i ucałowałem jej czoło.
- Hej Kochanie. Przyniosłem ci twoje ulubione kwiaty. Zawsze tak ślicznie się uśmiechałaś, kiedy ci je wręczałem. Stęskniłem się za tym. – westchnąłem
Poszedłem jeszcze po jakiś wazon, aby wstawić do niego bukiet. Potem usiadłem przy ukochanej i zacząłem do niej mówić. Po południu, jak to zwykle przyszła jakaś pielęgniarka. Pytała czy nie jestem głodny, jednak ja pokręciłem tylko głową. Włączyłem na swoim telefonie filmiki z „Igłą szyte”. Lena zawsze uwielbiała je oglądać. Przeszkodził nam jednak doktor Kruczek, który akurat przyszedł sprawdzić, co z moją ukochaną.
- Panie Krzyśku, może Pan przyjść za chwilę do mojego gabinetu?
- Tak, tak oczywiście. A stało się coś?
- Porozmawiamy w gabinecie.
- Dobrze..
Wystraszyłem się. Ten lekarz zazwyczaj chodził uśmiechnięty, a teraz był dziwnie poważny. Tak, jak prosił po kilku minutach zjawiłem się u niego w gabinecie. Usiadłem we wskazanym miejscu i czekałem, aż doktor coś powie.
- A więc mam pytanie.. – zaczął
- Wie Pan, że Pańska narzeczona była w ciąży?
Nie wierzyłem, w to co usłyszałem. Lenka w ciąży? Dlaczego mi nic nie powiedziała?? Zaraz.. Jak to była?
- Że co proszę?
- Czyli Pan nie wie…
- No nie wiem. Może mnie Pan oświeci?
- Pani Lena była w piątym tygodniu ciąży. Niestety straciła dziecko, prawdopodobnie podczas tamtego wypadku.
- Ja pieprzę.. – nie docierało do mnie, to co oznajmił doktor Kruczek
- Jest jeszcze jedna rzecz..
- Mianowicie?
- Zdaje sobie Pan sprawę, w jak ciężkim stanie jest Pańska narzeczona, prawda?
- Tak.
- Nie wiemy, czy Pani Winiarska będzie do końca sprawna, kiedy odzyska przytomność. O ile ją odzyska..
- Proszę?
- Nie wiemy, czy będzie mogła chodzić. Będzie jej potrzebna rehabilitacja i mnóstwo siły, a przede wszystkim wsparcie najbliższych.
Porozmawiałem z lekarzem jeszcze trochę, po czym wróciłem do Leny. To co usłyszałem w gabinecie.. Przyznam, że to jeszcze bardziej mnie przybiło. Tak, jak wcześniej usiadłem przy ukochanej. Złapałem ją za rękę i ją ucałowałem. Zawsze starałem się myśleć optymistycznie mimo wszystko, ale w tym wypadku.. Nie potrafiłem. Nie potrafiłem, ale musiałem. Gdyby nie nadzieja, to chyba wylądowałbym u jakiegoś psychiatry. Biłem się z myślami. W pewnym momencie poczułem poruszającą się lekko dłoń, którą trzymałem w swojej. Popatrzyłem momentalnie na twarz dziewczyny.
- Lenka.. Lenuś, jeśli mnie słyszysz to porusz lekko ręką. – zacząłem mówić
Spojrzałem na jej dłoń, którą starała się poruszyć.
- Dobrze, spokojnie.. Możesz otworzyć oczy? – zapytałem, a w kącikach moich oczu zaczęły gromadzić się łzy, tym razem szczęścia
Dziewczyna uchyliła powieki i popatrzyła na mnie swoimi cudownymi oczami. Uśmiechnąłem się szeroko.
- Nareszcie jesteś.. Tęskniłem. – nie potrafiłem powstrzymać emocji
- K.. Krzysiu.. kocham cię. – wyszeptała
- Ja też cię kocham Lenka. Bardzo cię kocham. – ucałowałem jej dłoń

W tamtym momencie byłem najszczęśliwszym człowiekiem na świecie. Lena się wybudziła, to najważniejsze. Mam nadzieję, że teraz będzie tylko lepiej. Że wrócimy razem do domu. A przede wszystkim, że znów będziemy szczęśliwi.







____________________________________________________

Dwudziesty pierwszy rozdział zostawiam Waszej ocenie ♥ :D
Taki jakiś dziwny wyszedł, albo mi się wydaje xD 
Nie dociera do mnie, że zaraz koniec :o ♥ 
Tak to szybko zleciało.. 27 lutego pojawił się pierwszy wpis, a 28 lutego prolog :D Nie pomyślałabym, że tak to wszystko się potoczy i, że tak jakoś długo będę to pisać :D Dokładnej daty, w której opublikuję epilog (znowu przepraszam pewną osóbkę za to słowo :** :D) jeszcze nie znam, ale twierdzę że wybiorę jakąś, która ma dla mnie jakieś znaczenie ♥ :D 
Rozdział i zdjęcie pod rozdziałem dedykuję Paulinie :D :** Oto Twoja 'niespodziewajka' jak to Ci napisałam :D ^.^ Też Cię kocham Wroncia ♥ :D 
No to chyba na tyle :D 
Jeszcze wspomnę, że rozdziały u Agaty i Bartka będą raczej po zakończeniu tego opowiadania :3 :))
Do napisania! :*****
Czytasz+Komentujesz=Motywujesz!! :***** ♥

sobota, 5 września 2015

20 Rozdział


Kolejne dni mijały bardzo szybko. Chyba aż za bardzo. Przemek od kilku dni już z nami nie mieszka. Na całe szczęście, bo ostatnio tak działał Krzyśkowi na nerwy, że myślałam że się pozabijają. Ale wszyscy żyją. Spokojnie. Mateusz chyba nadal jest w Rzeszowie, dlatego Igła wręcz zabrania mi chodzić gdziekolwiek samej. Jeśli chodzi o Łukasza, to muszę przyznać, że się zaprzyjaźniliśmy. Jest naprawdę fajnym i miłym facetem. Oczywiście mój ukochany narzeczony go nie trawi. Ach ta zazdrość.

Siedziałam na kanapie i przeglądałam, co ciekawego akurat jest w TV. Padło na powtórkę jednego z meczy chłopaków. Co z tego, że oglądałam ten sam mecz po raz piąty? Skoro nic innego nie było, to wybrałam akurat to. Mój spokój przerwał jakiś hałas dochodzący sprzed domu. Postanowiłam sprawdzić, co to było. W pośpiechu założyłam na stopy baleriny i wyszłam przed budynek. Spostrzegłam na ulicy samochód Łukasza i oczywiście jego we własnej osobie, mamroczącego coś pod nosem. Podeszłam do niego po cichu, tak aby mnie nie zauważył. Zakryłam mu oczy, po czym poprosiłam aby zgadł kto to. Oczywiście zrobił to bez problemu.
- To nie fair! Widziałeś mnie! – udałam obrażoną
- Lenka, ciebie to akurat poznam nawet z workiem na głowie. Nie wspomnę już o twoim głosie.
W odpowiedzi wywróciłam oczami, a po chwili oboje się zaśmialiśmy.
- Nawet się już nie przywitasz? - zapytał
Podeszłam do niego nieco bliżej i chciałam, jak zwykle pocałować go w policzek. Zamiast buziaka w policzek chłopak otrzymał buziaka w usta. To wszystko przez to, że akurat przekręcił jakoś dziwnie głową. Popatrzyliśmy na siebie nieco zdziwieni, tym co się przed chwilą stało. Byłam trochę zawstydzona. Łukasz to mój przyjaciel, ale przecież nic więcej! On chyba jakoś inaczej to wszystko odebrał i po krótkiej chwili przyssał się do moich ust. Odepchnęłam go lekko od siebie.
- Łukasz, ja.. Ja mam narzeczonego. Dobrze o tym wiesz.
- Przepraszam. Poniosło mnie trochę…
- Spokojnie, nic takiego się przecież nie stało – uśmiechnęłam się
Chłopak zaproponował spacer. Zgodziłam się. Spacerowaliśmy po Rzeszowie, rozmawiając i co chwila śmiejąc się z czegoś. W pewnym momencie spostrzegłam mężczyznę w czapce z daszkiem, który od dłuższego momentu za nami szedł. Z resztą to już któryś raz, kiedy ktoś za mną idzie. Może i powinnam powiedzieć o tym Libero, ale on od razu zrobi z tego jakąś aferę.
Po spacerze Łukasz odprowadził mnie do samego domu. Zapytałam, czy nie wpadnie na herbatę, jednak  powiedział, że ma coś pilnego do załatwienia i tym razem nie skorzysta z propozycji. W kuchni Krzysiek czekał na mnie z kolacją.
- Mmm, sam to wszystko zrobiłeś? – zapytałam przytulając siatkarza
- No ba! – wyszczerzył się
Chwilę później siedzieliśmy już przy stole zajadając się posiłkiem. Potem zabrałam się za sprzątanie ze stołu. Ignaczak w pewnym momencie podszedł do mnie i zabrał mi z ręki talerze. Popatrzyłam na niego zdziwiona, a on szeroko się uśmiechnął.
- Krzysiu, co ty robisz hmm?
- Ja? Nic.. – rzekł, a następnie musnął moje usta
Siatkarz posadził mnie na blacie jednej z szafek. Całowaliśmy się przez dłuższą chwilę. W międzyczasie Libero zdążył pozbyć się moich ubrań. Oczywiście nie pozostawałam mu dłużna. Igła wziął mnie na ręce i zaniósł do sypialni. Położył mnie na łóżku. Zaczął całować moją szyję, co chwila szepcząc jak bardzo mnie kocha.  

Obudziły mnie promienie słońca, przedzierające się przez okno. Uchyliłam powieki, a moim oczom ukazała się uśmiechnięta twarz Ignaczaka.
- Dzień dobry Kochanie – pocałował mnie w czubek głowy
- Dzień dobry – wtuliłam się w jego nagi tors
Chciałabym budzić się tak każdego ranka. Z ukochanym mężczyzną przy boku. Tylko czy to jest w ogóle możliwe? Teraz może i jest dobrze, ale co będzie później? Nie mam stu procent pewności na to, że za kilka lat będzie, tak jak jest teraz.
- O czym tak myślisz? – zapytał mój narzeczony
- O nas…
- A konkretniej?
- Boję się, że za kilka lat nie będzie już, tak jak teraz..
- Bo nie będzie.
- Jak to?
- Za kilka lat mogę pokochać następną osobę.
- Co? – spytałam zdziwiona, nie wiedziałam, co siatkarz miał na myśli
- Będzie miała urodę po tobie, a po mnie odziedziczy miłość do siatkówki.
Zaśmiałam się, kiedy usłyszałam te słowa. Nie wiem, jak mogło mi przejść przez myśl, że Krzysiek może mnie zostawić. Poleżeliśmy jeszcze trochę w łóżku, po czym Igła poszedł przygotować śniadanie. Sam zaproponował. Nie będę chłopaka ograniczać, nie? Ja w tym czasie poczłapałam w kierunku łazienki. Weszłam pod prysznic. Zimna woda spływała po moim nagim ciele. Wzięłam swój ulubiony truskawkowy żel, a następnie zaczęłam wmasowywać go w skórę. Upajałam się jego cudownym zapachem. Po kilkunastu minutach owinięta w puszysty ręcznik – opuściłam pomieszczenie. Powędrowałam do sypialni. Z racji tego, że na dworze było w miarę ciepło, postanowiłam założyć sukienkę. Nagle do pokoju wparował Krzysiek. Kiedy zobaczył mnie w samym ręczniku, momentalnie znalazł się tuż obok. Wpatrywał się w moje oczy. W jego tęczówkach dostrzegłam iskierki, które oznaczały tylko jedno.
- O nie Krzysiu. Nie tym razem.
- Ale Lenka.. – jęknął
- Miałeś robić śniadanie.
- Już zrobione! – uśmiechnął się cwaniacko
Nie zdążyłam już nic powiedzieć, gdyż mój ukochany przyssał się do moich ust. I co ja miałam zrobić? Nie umiałam powiedzieć ‘nie’. A, że szanowny Pan Ignaczak jest wiecznie spragniony, to już nie moja wina. Po jakiejś godzinie, opuściłam sypialnie i wróciłam do łazienki. Ubrałam się, umalowałam, wyczesałam i na koniec spryskałam perfumami. Zadowolona z efektu końcowego, ruszyłam w kierunku kuchni. Śniadanie oczywiście było już zimne, dlatego też Krzysiek musiał je podgrzać. Po zjedzeniu posiłku, siatkarz o dziwo pozmywał. Ja wtedy miałam czas wolny. Chciałam przeznaczyć go na oglądanie swojego ulubionego serialu. Niestety nie było mi to dane, gdyż mój telefon zaczął dzwonić. Przejechałam palcem po dotykowym ekranie, tym samym odbierając połączenie.
- Cześć siostra! – usłyszałam radosny głos mojego brata
- No cześć braciszku, co tam? – uśmiechnęłam się sama do siebie
- A nic ciekawego. A u ciebie?
- Wszystko dobrze, nawet bardzo dobrze – uśmiech nie schodził z mojej twarzy
- Co powiesz na spotkanie?
- Co? Ale jak to? Gdzie? Kiedy? – zaczęłam zadawać setki pytań
- Nie za dużo pytań? – zaśmiał się
- Normalnie. W Rzeszowie. Dzisiaj. Macie czas? – dodał
- Dla ciebie zawsze! Przyjeżdżasz z Dagą i dzieciakami?
- Oczywiście, że tak!
- To my czekamy, buziaki!
- Będziemy za jakąś godzinkę. Pa! – Winiarski zakończył połączenie
Poszłam czym prędzej do swojego narzeczonego. Poinformowałam go o przyjeździe rodzinki Winiarskich. Powiedział, że w takim razie musi zrobić zakupy. Kilka minut później siedziałam sama w domu. Ponownie zasiadłam na kanapie przed telewizorem, z zamiarem oglądania swojego ulubionego serialu. Myślicie, że obejrzałam chociażby jeden odcinek? Jasne, że nie. Raptem dziesięć minut spokoju, a potem dzwonek do drzwi. Niechętnie podniosłam się z kanapy i powolnym krokiem poszłam otworzyć. Za drzwiami stała moja przyjaciółka – Paulina. Wpuściłam ją do środka. Przeszłyśmy do salonu, gdzie zaczęłyśmy rozmawiać.
- Lena, ja wiem, że nie znosisz tego tematu, ale.. – zaczęła dziewczyna
- No właśnie – nie znoszę go. Dlaczego zawsze musisz, o to pytać?
- Bo się o ciebie martwię. Więc?
- Spokojnie. Mateusz się nie odzywa. Nie masz się, czym przejmować.
- Na pewno?
- Tak.
Potem przeszłyśmy do nieco przyjemniejszych tematów. Każdy temat lepszy, byle nie ten o Mateuszu! Rozmawiałyśmy jeszcze jakiś czas. Przerwał nam dopiero powrót Krzyśka do domu. Paulina stwierdziła, że nie będzie nam przeszkadzać. Odprowadziłam ją do drzwi.
- Lenka.. Słuchaj mam jakieś dziwne przeczucie… - zaczęła
- Jakie znowu przeczucie? – zaśmiałam się
- Że stanie się coś złego. Obiecaj mi, że będziesz na siebie uważać, dobrze?
- Paulina.. – westchnęłam
- Obiecaj. – powiedziała stanowczo
- Dobrze, już dobrze. Obiecuję. Zadowolona?
- Tak. Zadzwonię wieczorem. Pa – przytuliła mnie, po czym wyszła
Wróciłam do swojego ukochanego, który zalegał na kanapie. Dzisiaj chyba jakiś dzień lenia, czy coś.. Wszyscy tylko przed TV. Usiadłam obok niego. Siatkarz objął mnie swoim ramieniem. Po kilku minutach oglądania filmu, Libero spojrzał mi w oczy.
- Co się tak patrzysz? – spytałam
- Lenuś, nie wychodź dzisiaj nigdzie sama.
- Dlaczego? Ty też masz jakieś ‘złe przeczucia’? – wywróciłam oczami
- Po prostu, coś mi mówi, że coś się dzisiaj stanie. Ale zaraz.. Jak to ‘też’?
- Paulina już mnie ostrzegała… Nie wiem, co wam dzisiaj odbiło. Spokojnie. Nic mi się nie stanie.
- Mam nadzieję..
Złożyłam czuły pocałunek na ustach Ignaczaka, tak aby choć trochę go uspokoić.
- Będę uważać – uśmiechnęłam się
Postanowiłam zabrać się za przygotowanie obiadu. W końcu ma przyjechać rodzinka Winiarskich, nie mogę pozwolić żeby głodowali. Postawiłam na kurczaka. To akurat chyba wszyscy lubią. A Oliś to chyba najbardziej. Chociaż mój braciszek jest w stanie pochłonąć takiego kurczaka w całości, więc no. Wiadomo po kim Oli to odziedziczył. Kiedy wstawiłam danie do piekarnika, usłyszałam dzwonek do drzwi. Krzyknęłam do Krzyśka, aby poszedł otworzyć. Tak jak się spodziewałam, byli to Winiarscy. Jako pierwszy do kuchni wparował Oliwier. Wyściskał mnie chyba za wszystkie czasy. Potem przywitałam się także z Antosiem, Dagmarą oraz z moim bratem. Igła, Misiek i chłopcy wyszli na dwór. Natomiast ja i Daga, kończyłyśmy przygotowanie posiłku. Kiedy nasi mężczyźni wraz z dzieciakami wrócili, zasiedliśmy do stołu. Kurczak zniknął w zadziwiająco szybkim tempie. Od razu posprzątałam ze stołu i pozmywałam naczynia.
- Co powiecie na spacer? – zaproponował Winiar
- Ja jestem za! – wyszczerzyłam się
- Ja też! – krzyknął Oli
- I ja! – uśmiechnął się Igła
Dagmara także przystała na propozycję swoje męża. Po chwili spacerowaliśmy wszyscy rzeszowskimi chodnikami. W międzyczasie rozmawialiśmy o wszystkim i o niczym. Zebrało nam się na wspomnienia. Misiek opowiadał, jaka to ja byłam jako mała dziewczynka.
- Ej, no! Aż taka straszna, to nie byłam! – krzyknęłam
- Jak to nie? Pamiętasz jak dosypałaś mamie piasku do ciasta? Potem ona niczego nieświadoma podała to gościom..
- Oni to zjedli?? – zapytał Oliwier
- Nie synku.. Tego nie dało się jeść – zaśmiał się Misiek
- A pamiętasz jak chciałeś mieć zwierzątko?
- Nie przypominaj.. – westchnął
- Rodzice nie zgodzili się na żadne, dlatego też Misiek przyniósł do domu mrówkę, którą nazwał Strzała. Niestety Strzała, był tak szybki i tak malutki, że Winiar pewnego razu go nie zauważył i po prostu go rozdeptał. Potem chciał przynieść kolejną, ale mama powiedziała, że jeszcze raz i królowa mrówek zamieszka u niego w pokoju i będzie spał z tysiącami tych malutkich zwierzątek.
- I co dalej????? – dopytywał Oliś
- I nic. Twój tatuś stwierdził, że nie chce spać z mrówkami i już żadnej nie przyniósł – zaśmialiśmy się
Szliśmy dalej, kiedy nagle zaczął padać deszcz. Mimo pogody Oliwier biegał wszędzie. W pewnym momencie wbiegł na drogę. Konkretniej na pasy. Zauważyłam szybko jadący samochód. Bez chwili zawahania, pobiegłam w kierunku chłopca. Zdążyłam odepchnąć go na trawę, a sama nie zdołałam uciec.. Pamiętam jeszcze wołanie Krzyśka, ale chyba nic więcej.

*Krzysiek
Nie wiedziałem, co robić. Co za debil kierował tym pieprzonym samochodem?! Prędko podbiegłem do Lenki. Leżała na pasach. Nie ruszała się. Zacząłem wołać o pomoc.
- Winiar! Dzwoń po karetkę! – krzyknąłem
- Co? A! Karetka! Dobra, już dzwonię!
Kucnąłem przy swojej narzeczonej. Bałem się jej dotknąć. Bałem się, że mogę zrobić jej krzywdę. Lekko dotknąłem jej policzka. Po moich spływały łzy. Jeszcze nigdy tak się nie bałem.
- Lenka.. Lenuś, proszę cię… Nie zostawiaj mnie tutaj, słyszysz? Weźmiemy ślub, będziemy mieli gromadkę dzieci, wybudujemy dom, zasadzimy drzewo. Będziemy szczęśliwi, zobaczysz! Tylko nie zostawiaj mnie tutaj! – mówiłem do niej, jednak ona nie reagowała
Nagle usłyszałem charakterystyczny odgłos karetki. Lekarze zabrali ją do środka.
- Panie doktorze mogę jechać z wami?
- Kim Pan jest?
- Jestem jej narzeczonym.
- Dobrze, niech Pan wsiada.
Wykonałem polecenie doktora. Po chwili byliśmy już w drodze do szpitala. Cały czas mówiłem do swojej ukochanej. Niestety, ta nie odpowiadała. W pewnym momencie lekko uchyliła powieki. Popatrzyła się na mnie, a z jej oczu popłynęły łzy.
- Krzysiu.. kocham Cię – powiedziała i ponownie zamknęła oczy
Zacząłem płakać, niczym małe dziecko.
- Lenuś, ja też cię kocham. Pamiętaj.

Nie mogę jej stracić! Nie pozwolę na to! Ona z tego wyjdzie! A ten, kto jej to zrobił za to zapłaci! Obiecuję! Muszę teraz przy niej być. Muszę jej jakoś pomóc. Ona musi z tego wyjść! Da radę! Ja jej w tym pomogę! Oboje damy radę!







_______________________________________________

Po dłuższym upływie czasu dodaję dwudziesty rozdział.. :D ♥ 
Przepraszam, że musieliście tyle czekać, ale jakoś nie miałam czasu napisać tego rozdziału :3 Teraz prawdopodobnie rozdziały będą pojawiały się w weekendy :D Czeka Was tutaj jeszcze jakieś pięć rozdziałów tzn. 4 + epilog :3 ♥ (przepraszam osóbkę, która nie cierpi słowa 'epilog' i każe mówić mi po prostu 'koniec' za to, że użyłam tego słowa :** :D) Chyba, że jakoś mi się przedłuży ^^ Ale jeszcze do końca nie wiem ;)) 
To u góry pozostawiam Waszej ocenie ♥ :D 
Jeśli chodzi o drugiego bloga to, albo rozdział pojawi się za tydzień, albo dopiero po skończeniu tego bloga :] Zobaczę :D 
Do napisania! :*****
Czytasz + Komentujesz = Motywujesz!!!! :***** ♥