wtorek, 28 lipca 2015

17 Rozdział

Zadowoleni wróciliśmy do domu. Sama nie wiem, jak to się stało, ale na miejscu byliśmy około osiemnastej. W środku o dziwo nikogo nie było. Poszłam na górę – też pusto. Zaczęliśmy się zastanawiać, gdzie oni się podziali. Postanowiłam zadzwonić, więc do Michała. Wyciągnęłam telefon z prawej kieszeni i wystukałam numer do brata.
- Gdzie was wywiało? – zapytałam od razu
- Może najpierw ‘cześć’? – zaśmiał się
- Widzieliśmy się już dzisiaj, więc obędzie się
- Jesteśmy u rodziców Dagi, a wy macie trochę czasu dla siebie – oczami wyobraźni widziałam już jego dziwną minę
- Dobra, nie będę przeszkadzać. Pozdrów tam wszystkich
- Jasne, jakby co, to wracamy po dwudziestej albo trochę później, więc wiesz…
- Misiek nie pij już więcej nalewki taty Dagi, okey?
- Ja nie mogę pić.. Muszę kierować – posmutniał
- Oj. Przykro – zaśmiałam się
- A teraz serio kończę, do zobaczenia w domu – dodałam i zakończyłam połączenie
Powędrowałam do Ignaczaka, który już zdążył zasiąść na kanapie przed TV. Wywróciłam oczami i ruszyłam w stronę kuchni. Zabrałam się za robienie kolacji. Nie wiedziałam tzn. wiedziałam, ale wolałam się upewnić, na co mój ukochany ma ochotę.
- Krzysiek! – zawołałam
Przez dłuższy czas nie otrzymywałam odpowiedzi.
- Krzysiu! – nadal nic
- Krzysztof! – krzyczałam nieco głośniej
Nic to jednak nie dawało. Oparłam się o kuchenny blat i zaczęłam główkować, jak go ściągnąć.
- Ignaczak! Pali się! – wydarłam się
Nie musiałam długo czekać, aż mój narzeczony pojawi się w kuchni. Kiedy wparował do odpowiedniego pomieszczenia, wybuchłam śmiechem. Jego mina – bezcenna.
- Co? Gdzie? Jak? Nic ci nie jest? – zaczął wypytywać, a ja próbowałam się jakoś opanować
- Nic, jak widać. Chciałam tylko zapytać czy wolisz jajecznicę ze szczypiorkiem, czy spaghetti?
- Idiotko.. – westchnął
- Od kiedy ty tak do mnie mówisz? – zdziwiłam się
- Myślałem,  że coś ci się stało.. – podszedł do mnie i złapał mnie w talii
- Przepraszam…
- Nie gniewam się, ale nie strasz mnie tak więcej, dobrze? Nie wiem, co bym zrobił gdyby coś ci się stało.
Patrzyłam mu w oczy i widziałam w nich troskę. Nie wiedziałam, że tak zareaguje. Nigdy wcześniej tak się nie zachowywał.. Dziwne.
- Dlaczego tak zareagowałeś..?
- Bo się o ciebie martwię. Kocham cię głupolu
- Ja ciebie też – uśmiechnęłam się i złożyłam pocałunek na ustach siatkarza
- A na kolację chcę spaghetti – zaśmiał się
No i wrócił mój Krzysiek.. Ten głupi. Ten którego tak bardzo kocham.
- Robi się – cmoknęłam go w usta i zabrałam się za przygotowanie posiłku
Spaghetti jak to spaghetti. Szybko, łatwo i przyjemnie. Po kilkunastu minutach siedzieliśmy już przy stole. Kolację zjedliśmy w ciszy. Potem oczywiście ja zabrałam się za zmywanie, a szanowny pan I. gdzieś zniknął. W domu go raczej nie było, no chyba, że wlazł pod kanapę. Poszłam do swojego pokoju i założyłam na siebie coś wygodniejszego. Następnie ruszyłam w stronę kuchni i zrobiłam sobie popcorn. Potem poszłam do salonu, gdzie włączyłam film. Przyznam, że nieźle mnie wciągnął. Nawet nie zauważyłam, kiedy Ignaczak wrócił.
- Gdzie byłeś? – zapytałam, gdy siedział już obok mnie
- Musiałem coś załatwić
- Coś?
- Mhm.
- Nie powiesz mi, prawda?
- Nie.
- To dzisiaj śpisz w salonie.
- No Lenka! Dowiesz się w swoim czasie..
- Taaa. Ale nie no, spoko. – udałam obrażoną i wróciłam do oglądania filmu
Film skończył się kilkanaście minut przed dwudziestą drugą. Rodzinki Winiarskich jeszcze nie było.. Byłam jakaś zmęczona, więc powędrowałam do łazienki, aby wziąć prysznic. Wyszłam dopiero, albo już po pół godzinie. Zeszłam z powrotem na dół, gdzie zastałam resztę mojej rodzinki. Ignaczak zasnął na kanapie, a Oliwier i Misiek rysowali mu coś na twarzy. Jego mina, kiedy zobaczył w lusterku wąsy i brodę wokół ust, była bezcenna.

Trzy dni później…
Obudziłam się już o ósmej. Musiałam iść jeszcze na zakupy, upiec ciasto, przygotować wszystko. A przecież jeszcze muszę jakoś wyglądać.. Stresowałam się od samego rana. Z resztą, ja stresowałam się od dwóch dni. Pierwsze, co zrobiłam po przebudzeniu, to odwiedziłam toaletę. Załatwiłam potrzebę, wzięłam prysznic, zrobiłam lekki makijaż, włosy związałam w kucyka i oczywiście ubrałam się. Gotowa zeszłam do kuchni w celu przygotowania czegoś na śniadanie. Tym razem postawiłam na najprostsze – kanapki. Zrobiłam także kilka dla Krzyśka, który jeszcze spał. Taki to ma dobrze.. Po cichu poszłam jeszcze do sypialni po swoją komórkę. Zgarnęłam ją i włożyłam do torebki. Parę minut po dziewiątej byłam już w jednym ze sklepów. Kiedy chciałam sięgnąć coś z półki znajdującej się w miarę wysoko, okazało się, że jestem za niska.. Na szczęście ktoś był na tyle miły i mi pomógł. Tą osobą okazał się być Piotrek Nowakowski.
- Dzięki – uśmiechnęłam się do chłopaka
- Nie ma za co – odwzajemnił gest
- Co ty tu robisz, o tej godzinie?
- Ola wysłała mnie na zakupy.. A ty?
- Dzisiaj czeka mnie kolacja z przyszłymi teściami…
- Uuu to grubo. To ja cię nie zatrzymuję. Powodzenia!
- Nie dziękuję – rzekłam i odeszłam
Stałam przy kasie, wyjęłam portfel z torebki, otworzyłam go i znalazłam w nim kilka banknotów stuzłotowych. Znalazłam jeszcze małą, żółtą karteczkę z napisem ‘Przeczuwałem, że z samego rana pójdziesz na zakupy, więc masz tu pieniądze :* Kocham! Krzysiek’. Uśmiechnęłam się pod nosem i zapłaciłam należną sumę. Zakupy wpakowałam do samochodu. Nagle rozdzwonił się mój telefon. Bez patrzenia na wyświetlacz, odebrałam.
- Lenka, kiedy wrócisz do domu? – usłyszałam głos Ignaczaka
- Yy, za godzinę? Może za pół. A dlaczego pytasz?
- Aa nic, tak tylko. Stęskniłem się.
- Mhm. Nie wiem, co ty kombinujesz Ignaczak, ale wiec, że się dowiem.
- Dobra Lenuś ja muszę kończyć. Kocham cię!
- Yhm. Ja ciebie też.
Telefon wrzuciłam z powrotem do torebki. Wsiadłam do samochodu i ruszyłam dalej. Kiedy wszystko już miałam kupione, postanowiłam odwiedzić kosmetyczkę i jakiegoś fryzjera. Najpierw pojechałam do salonu fryzjerskiego. Kobieta nieco przycięła moje włosy, a także ułożyła, tak aby wytrzymały do końca dnia. Kosmetyczka ogarnęła trochę moje paznokcie, po czym je pomalowała. Zadowolona z efektu, wróciłam do domu. Weszłam do środka, gdzie nie zastałam Igły. Byłam więc zmuszona, sama to wszystko wypakować. Wniosłam torby do kuchni, a następnie wszystko pochowałam w odpowiednie miejsca. Najpierw zabrałam się za przygotowanie ciasta. Postawiłam na ciasto ‘rafaello’. Robi się łatwo i w miarę szybko. Do tego jest przepyszne. W międzyczasie robiłam jeszcze obiad. Przecież nie będziemy do kolacji chodzili głodni, prawda? Ugotowałam pomidorową, do tego kotlety mielone, które zostały mi z wczoraj, sałatka na szybko i obiad gotowy. Nagle usłyszałam, jak drzwi wejściowe się otwierają. Poszłam więc w ich stronę. Ujrzałam Igłę z jakąś klatką (?) na rękach. Pierwsze, co zrobiłam to podeszłam się przywitać.
- Cześć – cmoknęłam go w usta
- No hej – wyszczerzył się
- Co tam masz?
- Zwierzątko..
- Jakie? Pokaż – zaciekawiłam się
Libero ściągnął materiał pokrywający klatkę, a moim oczom ukazało się to zwierzątko. Zaczęłam piszczeć. Innej reakcji sobie nie wyobrażam. Mógł kupić wszystko. Kotka, pieska, chomika, świnkę morską, rybkę, królika, ale nie. Przecież mój narzeczony taki oryginalny! Nawet papugę mógł kupić! Chociaż nie.. papugę już jedną w tym domu mam. Nazywa się Krzysiek. Tyle mi wystarczy.
- Ignaczak, cholera jasna! Co to ma być?!
- To.. To jest Frania.
- To jest samiczka?!
- No tak mi powiedzieli.
- Chyba już wolałabym węża!
- Oj nie przesadzaj. Zobacz jaka ona jest słodkaa..
- Masz ją odnieść – zaakcentowałam każde słowo
- Mowy nie ma.
- A jak ci powiem, że po kolacji czeka cię coś bardzo, bardzo przyjemnego…? – przygryzłam delikatnie dolną wargę
- Yy..
Widziałam, że siatkarz zaczął się wahać. Miałam nadzieję, że jednak odniesie to całe zwierzątko.
- Chyba jednak nie. Frania zostaje z nami.
- Okey, ale ty to będziesz karmił. Nie ja. – uniosłam ręce na znak poddania
Wróciłam do kuchni. Podgrzałam przygotowany wcześniej obiad i podałam go. Zjadłam w pośpiechu i wróciłam do gotowania.
- Krzysiu! Twoi rodzice lubią tatara? – krzyknęłam
- Lubią!
- Okey, dzięki!
Zabrałam się, więc za przygotowanie tatara. Czyli tatar na przystawkę. Danie główne, to polędwiczki wieprzowe z sosem mojego przepisu, puree z ziemniaków oraz sałatką. Natomiast na deser wcześniej wspomniane ciasto ‘rafaello’. W pewnym momencie spojrzałam na zegarek, który wskazywał siedemnastą pięćdziesiąt sześć. Wszystko miałam praktycznie gotowe. Wystarczyło tylko posprzątać. Szybko ogarnęłam kuchnię i zaczęłam nakrywać do stołu. Poustawiałam talerze oraz sztućce na bialuteńkim obrusie. Na środku stołu ułożyłam kilka świec oraz rozsypałam trochę płatków czerwonych róż. Położyłam jeszcze kieliszki do wina i mogłam iść się szykować. Założyłam pudrową sukienkę i idealnie dopasowane szpilki. Moja fryzura jeszcze się trzymała. Na szczęście.. Zrobiłam sobie mocniejszy makijaż. Założyłam wisiorek, który otrzymałam od Ignaczaka oraz bransoletkę zakupioną niedawno. Pierścionek zaręczynowy miałam już na palcu. Spryskałam się ulubionymi perfumami. Gotowa opuściłam pomieszczenie. Poszłam do salonu, gdzie zastałam siatkarza oglądającego telewizję.
- Krzysiek, może byś tak poszedł się przebrać, co? – zapytałam krzyżując ręce na piersiach
- Łał! – zagwizdał
- Co?
- Nie wiedziałem, że mam aż tak śliczną narzeczoną.. – podszedł do mnie i przyssał się do moich ust
Jego dłonie momentalnie wylądowały na moim tyłku. W porę zareagowałam i odsunęłam się od niego.
- A mogło być tak miło… - zrobił smutną minkę, a następnie powolnym krokiem skierował się na schody
Nie mogłam usiedzieć w miejscu. Co chwila zerkałam na wyświetlacz telefonu, aby się upewnić, że nikt nie dzwonił. Spoglądałam również na jaszczurkę, która od dzisiaj będzie naszym domownikiem. Nagle usłyszałam dzwonek do drzwi. Wstałam, poprawiłam sukienkę, przejrzałam się w lustrze i poszłam otworzyć. Moim oczom po raz pierwszy na żywo, ukazali się przyszli teściowie.
- Dobry wieczór – przywitałam ich
- Dobry wieczór – odpowiedzieli
- Ty na pewno jesteś Lena, dziewczyna naszego Krzysia? – zapytała jego mama
- Tak, tak. Proszę wchodzić – gestem ręki, zaprosiłam ich do środka
- Jestem Hania, a to mój mąż – Janusz.
- Bardzo mi miło. Lena. – podałam rękę mamie i tacie Krzyśka
Usiedliśmy na kanapie i zaczęliśmy rozmawiać. Chwilę później dołączył do nas Libero. Przywitał się z rodzicami, po czym zajął miejsce obok mnie.
- Pamiętam, że Krzysiu zawsze rozrabiał, kiedy był jeszcze dzieckiem.. – zaśmiała się Pani Ignaczak
- Mamo… - jęknął siatkarz
- No co? Lenka ma prawo wiedzieć – uśmiechnęła się promiennie
Mojego narzeczonego uratował dzwonek do drzwi. Zerwał się z kanapy i ruszył przywitać moich rodziców. Kilka minut później wszyscy siedzieliśmy przy stole, zajadając się przystawką. Danie główne chyba wszystkim smakowało, bo na talerzach nic nie zostało. Przy deserze zaczęły się rozmowy o naszym dzieciństwie. Dowiedziałam się, że Krzysiek uwielbiał chodzić po drzewach z kolegami. Nie potrafił usiedzieć w miejscu. Ciągle musiał coś robić. Gadka o mnie także była. Aniołkiem nie byłam.. Zawsze z Miśkiem robiliśmy komuś jakieś kawały. Wsypywaliśmy coś do butów, przynosiliśmy do domu różne, niewielkie zwierzątka. Były to min. Jaszczurki. Taa, a teraz jaszczurkę trzymamy w klatce, jako zwierzątko domowe. Ekstra. Ja zawsze się ich jakoś bałam. Brzydziłam się wziąć je w ręce i tak mi zostało. Taka fobia z dzieciństwa. Mama Igły wspomniała jeszcze, że kiedy jego siostra była jeszcze niemowlakiem, to zawsze podchodził do jej wózeczka, gdy spała i budził ją.
- Mam nadzieję, że przy naszym dziecku taki nie będziesz – spojrzałam na narzeczonego
- Nie będę, spokojnie. – złapał mnie za rękę
- To ty jesteś w ciąży? – zdziwiła się pani Hania
- Niee, jeszcze nie
- Już myślałam, że zostanę babcią.. – posmutniała moja mama razem z mamą Igły
- Lenka, może już czas? – zapytał siatkarz, a ja przytaknęłam z lekkim uśmiechem na twarzy
- Na co czas? – zaczęli dopytywać nasi rodzice
Krzysiek wstał i momentalnie spoważniał. Takiego go jeszcze chyba nie widziałam…
- Chciałbym poprosić o rękę Państwa córki. – zwrócił się do moich rodziców
Zaskoczenie naszych gości było wymalowane na ich twarzach.
- Jeżeli Lenka się zgodzi, to macie nasze błogosławieństwo – powiedziała moja mama
- Nasze także – dodała mama Krzyśka
- Ja już się zgodziłam.. – pokazałam wszystkim pierścionek zaręczynowy
- Dzieci tak się cieszę! – krzyknęła moja rodzicielka i nagle wszyscy zaczęli nas przytulać
Na końcu pocałowałam Krzyśka i poszłam ukroić ciasta. Po chwili wróciłam z kloszem zapełnionym ciastem ‘rafaello’. Muszę przyznać, że wyszło mi chyba najlepiej. Po kolacji zabrałam się za sprzątanie. Było już dość późno, więc zaproponowaliśmy naszym rodzicom, aby zostali do jutra. Na początku stawiali lekki opór, jednak w końcu ulegli i zgodzili się na nocleg. W pokojach gościnnych na szczęście wszystko miałam przygotowane. Zrobiłam to po zakupach, tak na wszelki wypadek. Kilkanaście minut po północy wszyscy leżeliśmy już w łóżkach.
- Jak tam wrażenia po kolacji? – zapytał Libero
- Aa powiem ci, że bardzo dobre. A twoje?
- Też. Masz bardzo fajnych rodziców – cmoknął mnie w czoło
- Ty też Krzysiu – wtuliłam się w niego
Nagle usłyszeliśmy czyjś pisk. Twierdzę, że był to pisk pani Hani. Zerwaliśmy się z łóżek i pobiegliśmy do pokoju, w którym się znajdowała. Kiedy wparowaliśmy do pomieszczenia, o mało nie wybuchłam śmiechem. Pani Hania stała na szafce i pokazywała mężowi, że coś jest na ich łóżku. Krzysiek zapalił światło i podszedł do łoża. Zrzucił pościel na podłogę, a naszym oczom ukazała się jaszczurka.
- Krzysiek zabierz to!! Co w waszym domu robi jaszczurka!? Wywal to! – krzyczała nie schodząc z szafki
- Mamo, to jest Frania. Biedna, wystraszyła się na pewno tych krzyków.. Już Franiu, spokojnie… Nic ci nie grozi. Tatuś jest przy tobie. – gładził palcem grzbiet jaszczurki Libero
- Jaka Frania?
- Krzysiek kupił dzisiaj jaszczurkę.. – wywróciłam oczami
- Jak ona się tu znalazła?
- Musiała wyjść z klatki. Tylko nie wiem jak… Dobra Ignaczak, marsz odnieść Franię do klatki. Tylko nie zapomnij jej zamknąć. Nie chcę rano zobaczyć na kołdrze tego jej pyszczka!
- Robi się kochanie!
Kilka minut później leżeliśmy w łóżkach. Wtuliłam się w tors siatkarza i próbowałam zasnąć. Jednak jakoś mi to nie wychodziło..
- O czym myślisz? – zapytał
- Sama nie wiem.. Po prostu jakoś nie mogę spać.
- Frania cię nie zje, jeśli o to ci chodzi – zaśmiał się
- Jesteś pewny?
- Lenka, jestem przy tobie. Nic ci nie grozi – przytulił mnie mocniej do siebie
- Okey.. Kocham cię Krzysiu, ale tą jaszczurkę już trochę mniej…
- Ja ciebie też kocham Lenka – pocałował mnie

Po kilkudziesięciu minutach udało mi się zasnąć. Chociaż w mojej głowie ciągle krążyła myśl o tym, że w naszym domu mieszka jaszczurka, która w każdej chwili może wyjść z tej klatki. Nie wiem, jak to robi, ale robi. Cieszę się, że rodziców ucieszyła wieść o naszym ślubie. Musimy w końcu ustalić datę. Lena Ignaczak.. Ładnie, prawda? Na dziecko jeszcze mamy trochę czasu. Na razie weźmy ślub. Na tę chwilę najważniejsza jest nasza miłość i to, żeby trwała ona jak najdłużej. 







_______________________________________________________

Nareszcie jest siedemnasty rozdział! :D
Wymęczony -.- Ale jest.. ♥
Nie miałam pomysłu na ten rozdział... Albo miałam ich aż za dużo i nie mogłam się zdecydować :D Niedługo Mateusz powróci.. :3 Więc szykujcie się na wielki powrót :D Będzie się działo :)
Ale tego dowiecie się w następnych rozdziałach :) ♥
Kolejny pojawi się prawdopodobnie 06 sierpnia ^.^ ♥
Do napisania! :******
Czytasz+Komentujesz=Motywujesz! :**** ♥

Zdjęcie ze ślubu Pita i Oli ^.^ 
Igła taki przystojny *.* ♥ 
Młodej Parze życzymy wszystkiego najlepszego na nowej drodze życia! :D ♥

wtorek, 14 lipca 2015

16 Rozdział

Kiedy się obudziłam, było około dziesiątej. Obok mnie o dziwo nie było Ignaczaka. Postanowiłam zejść do kuchni i zrobić sobie coś do jedzenia. Mijając pokój najmłodszego Winiarskiego nie mogłam się oprzeć i po cichu zajrzałam do środka. Antoś jeszcze spał. Nie chciałam go budzić, więc zamknęłam drzwi i powędrowałam do kuchni. Przy stole zastałam Oliego.
- Cześć młody – poczochrałam mu włoski
- Cześć ciociu – uśmiechnął się
- Gdzie masz mamę, tatę i wujka?
- Mama i tata pojechali na zakupy, a wujek jest w łazience
- Okey. Co chcesz do jedzenia?
- Yyy.. Płatki!
- Już się robi – puściłam mu oczko i zabrałam się za przygotowanie posiłku
Do misek wsypałam czekoladowo-karmelowe płatki, po czym zalałam je ciepłym mlekiem. Kiedy jedliśmy z Olim śniadanie, do kuchni zszedł szanowny Pan Ignaczak.
- Kogo to moje piękne oczy widzą? Krzysiu.. już wstałeś? – zaśmiałam się
- Przestań kobieto, błagam.. Głowa mi pęka – wymamrotał
- Trzeba było wczoraj tyle nie pić kochanie
Wstałam od stołu i włożyłam brudne talerze do zmywarki. Podeszłam do swojego ukochanego.
- Będę dla ciebie dzisiaj na tyle dobra, że zrobię ci śniadanko i dam coś na ból głowy – cmoknęłam go w usta
- Dziękuję ci dobry człowieku!
- Alee..ale…
- Oho.
- Masz więcej tyle nie pić. No chyba, że na naszym weselu, ale bez przesady. Jasne?
- Jak słońce Lenuś.
- No ja myślę – puściłam mu oczko
- Wiesz, że cię kocham?
- Wiem, wiem. Ja ciebie też palancie
Libero chciał mnie pocałować, ale ja mu to skutecznie uniemożliwiłam.
- To już nie mogę pocałować swojej narzeczonej?
- Nie. Czuć od ciebie procenty. Bardzo. Więc nie ma mowy.
- O jeny noo…
Usmażyłam Igle jajecznicę ze szczypiorkiem i dałam mu coś na ból głowy. Miałam teraz chwilę wolnego. Postanowiłam wykorzystać ją na spacer. Uświadomiłam sobie, że jestem jeszcze w piżamie. Poszłam do pokoju, w którym spałam i wyciągnęłam z walizki pierwsze lepsze rzeczy. Wzięłam jeszcze kosmetyczkę i ruszyłam do łazienki. Z racji tego, że pogoda dopisywała, założyłam czarne szorty i białą bokserkę. Włosy związałam w kucyka. Zrobiłam lekki makijaż i gotowa opuściłam pomieszczenie. Zgarnęłam telefon i rzuciłam krótkie ‘wychodzę’. Dawno nie byłam w Bełchatowie.. Jednak nic, a nic się tu nie zmieniło. Spacerując rozmyślałam nad moim życiem. Nad tym jak bardzo się zmieniło od tamtego dnia, w którym poznałam Igłę. Mój brat jest siatkarzem, ale nigdy bym nie pomyślała, że zwiążę się z którymś z jego kolegów. To wszystko jest takie piękne.. Czasem zastanawiam się, czy to nie jest sen, a ja zaraz się obudzę. Jednak chyba nawet niektóre sny nie są tak wspaniałe. Po kilku minutach odniosłam wrażenie, że ktoś za mną idzie. Szczerze trochę się wystraszyłam, bo przecież ostatnio dzwonił do mnie Mateusz.. Jeszcze do tego to jego ‘do zobaczenia’. Przybrałam tępa. Chciałam jak najszybciej znaleźć się w domu.
- Lena? – usłyszałam gdzieś za sobą
Nie zwracałam na to uwagi i szłam dalej. Usłyszałam jeszcze dwa razy czyjeś wołanie, po czym ucichło. W pewnym momencie ktoś złapał mnie za nadgarstek. Serce zaczęło mi szybciej bić. Przymknęłam oczy i powoli się odwróciłam.
- Wołałem cię..
Kiedy zobaczyłam kim jest ta osoba, odetchnęłam z ulgą.
- Karol… Przepraszam, zamyśliłam się i nie słyszałam – skłamałam
- Lenka, co się dzieje? Masz jakiś problem?
- Nie, jestem po prostu trochę zmęczona. Najpierw ta podróż, potem impreza..
- Dobra, dobra. Myślisz, że ci uwierzę? Ale jeśli nie chcesz mówić, to okey. Nie zmuszam – uśmiechnął się
- Dzięki – odwzajemniłam uśmiech
- Idziesz już do domu?
- Tak
- Może cię odprowadzić?
- Nie będę robić ci kłopotu..
- Żaden kłopot – puścił mi oczko
Przy Karolu czułam się bezpieczniej niż sama. Jednak w dalszym ciągu czułam, że ktoś za nami idzie. Kiedy mieliśmy przechodzić przez ulicę, Kłos ledwo zdążył zgarnąć mnie sprzed kół samochodu. Kierowca ewidentnie chciał mnie potrącić! Serce prawie mi stanęło.. Na początku nie wiedziałam, co się stało. Byłam wystraszona. Intuicja podpowiadała mi, że stoi za tym Mateusz. Pewności co prawda nie miałam, ale intuicja zazwyczaj nie zawodziła.
- Wszystko w porządku? Nic ci nie jest? – dopytywał siatkarz
- Tak w porządku..
Chciałam wstać, gdyż byłam w ramionach środkowego. Niestety zakręciło mi się w głowie i opadłam z powrotem.
- Na pewno?
- Teraz to sama nie wiem.
- Jedziemy do szpitala! – zarządził
- Ale Karol.. Wrócę do domu, odpocznę i wszystko będzie okey
- Nie ma mowy. Jedziemy do szpitala.
- Ale…
- Nie ma żadnego ‘ale’!
W końcu uległam, bo nie miałam szans go przekonać. Chłopak zadzwonił po taksówkę i chwilę później byliśmy już w jednym ze szpitali. Czekaliśmy na swoją kolej.
- Pani Lena Winiarska – rzekł lekarz
Wstałam i weszłam do jego gabinetu. Oczywiście razem z Kłosem.
- Co pani..
- Lenę o mało co, potrąciłby samochód. – przerwał lekarzowi środkowy
- Nic się pani nie stało?
- Nie. Wszystko w porządku..
- Kiedy próbowała wstać, zakręciło jej się w głowie.
- To mogło być po prostu przez nadmiar emocji. Chyba, że ostatnio czuła się pani słabiej?
- Nie.
- To w takim razie nic poważnego – uśmiechnął się mężczyzna
- W razie czego, proszę się do mnie zgłosić – dodał
- Dobrze, dziękujemy – rzekłam, a następnie razem z moim towarzyszem opuściłam gabinet
Taksówką najpierw podjechaliśmy pod dom Michała.
- Mówiłam, że nic mi nie jest, to ty się uparłeś, żeby jechać..
- Ale gdyby coś ci się stało, to Igła by mnie zabił!
- No właśnie.. Igła. Karol, możesz nikomu o tym nie mówić?
- O czym? O tym, że jakiś gość chciał cię zabić?
- Nie przesadzaj.. Ale tak, o tym.
-  Lenka..
- Proszę. Ładnie prooszę.. – mówiłam słodziutko
- Sama masz im to powiedzieć. Daję ci tydzień!
- Dzięki! – cmoknęłam go w policzek
- Może wejdziesz? – zapytałam
- Nie, dzięki.
- Okey, to ja lecę. Paa!
- Pa.
Weszłam do domu, gdzie byli już wszyscy. Misiek siedział na kanapie i oglądał TV, a Dagmara gotowała coś w kuchni. Na dole nie było Krzyśka, co trochę mnie zdziwiło. Oli siedział wtulony w swojego tatę, co wyglądało na maksa uroczo. A Antoś? Pewnie spał. Poszłam do Dagi, trochę jej pomóc. Wspólnie zrobiłyśmy moją ulubioną lazanię. Z resztą Ignaczak też ją uwielbia. Czasem nawet sam ją robił. Danie włożyłyśmy do piekarnika. Poszłam na górę sprawdzić, co robi mój narzeczony. W naszym pokoju go nie było. W łazience też nie. Poszłam do pokoju Antosia. Zastałam tam Libero bawiącego się z najmłodszym Winiarskim. Nawet nie zauważył, jak weszłam. Stałam oparta o framugę i wpatrywałam się w nich. To był przepiękny widok. Niestety mały zaczął płakać.
- Chyba ktoś tu jest głodny.. – zaśmiałam się
- Lenka? Jak długo tu stoisz?
- Wystarczająco długo, żeby się dowiedzieć, jak słodko wyglądasz z małym dzieckiem  - rzekłam z wielkim uśmiechem na twarzy
Wzięłam małego od Igły, który poszedł po mleczko. Już po chwili, to on karmił Antosia. Oczywiście ja go instruowałam. Był w niego tak wpatrzony, że aż się dziwiłam.
- Mówiłeś, że nie chcesz mieć tak wcześnie dzieci.. – zaczęłam
- Chyba zmieniłem zdanie. Lenka przepraszam cię, za tamto. Wystraszyłem się. Nie powinienem był tak reagować. Przepraszam.
- Już się nie gniewam. Spokojnie – oparłam głowę o jego ramię
Kiedy mały był już najedzony, trzeba było go jeszcze uspać. Muszę przyznać, ze Ignaczakowi poszło to w miarę sprawnie. Antek spał po piętnastu minutach. Poszliśmy do naszego pokoju. Położyliśmy się na łóżku, a ja wtuliłam się w siatkarza. Rozmawialiśmy o naszej przyszłości. Wspólnej przyszłości. O wspólnym domu. Dzieciach. Krzysiek wspomniał nawet, że jak urodzi nam się dziecko to zasadzi drzewo. Zaśmiałam się, gdy to usłyszałam, ale cieszyłam się, że tak się angażuje. Potem rozmawialiśmy o ślubie. O ilości gości, restauracji, zespole itd.
- Krzysiek, a rodzice?
- O kurde.. Trzeba by się z nimi spotkać, na jakiejś kolacji czy coś..
- Wspólnej?
- Dlaczego nie? Muszą się przecież poznać – wyszczerzył się
- No tak.. To ja dzwonię do moich, ty dzwoń do swoich, okey?
- Ale tak teraz?
- Mhm – wystawiłam rząd swoich zębów
- Ale na kiedy? I na którą?
- A kiedy wracamy? Czy może spotkamy się tutaj?
- Może wrócimy za dwa dni, a spotkamy się za trzy, co?
- Okey, to o dziewiętnastej?
- Jasne. Dzwonimy.
Zgarnęłam swój telefon i wykręciłam numer do mamy. Była trochę zdziwiona moim telefonem. Jeszcze bardziej tym, że razem z Krzyśkiem chcemy im coś powiedzieć. Wspomniałam oczywiście, że rodzice Ignaczaka także będą. Pewnie zaczęła się domyślać, o co może chodzić, ale to może i dobrze. Libero swojej mamie powiedział praktycznie to samo. Jedno z głowy.. No prawie. Trochę boję się tej kolacji, ale przydałoby się bliżej poznać przyszłych teściów, prawda?
Kilka minut później zeszliśmy na obiad. Lazania wyszła nam wspaniale. Była wręcz przepyszna. Po obiedzie razem z Igłą z powrotem poszliśmy do pokoju. Już w drzwiach Ignaczak przyssał się do moich ust.
- Krzysiu, a co ty taki napalony dzisiaj? – zaśmiałam się zamykając drzwi na klucz
- To już nie wolno mi się kochać ze swoją narzeczoną?
- Nie no, wolno. Oczywiście, że wolno.
- To w czym problem?
- A kto powiedział, że jest jakiś problem? – przygryzłam dolną wargę
Widziałam te ogniki w jego oczach. Jednak chciałam jeszcze trochę się z nim podroczyć.
- Pracujemy nad dzidziusiem? – zapytał
- Hmm no może, może.. Chłopiec czy dziewczynka?
- Ja osobiście wolę chłopca.
- No to Krzysiu będziesz się musiał postarać.. – przygryzłam lekko, płatek jego ucha
Libero zaśmiał się tylko i zaczął pozbywać się moich ubrań. Nie pozostawałam mu dłużna. Po chwili nie mieliśmy na sobie już niczego.
- Bliźniaki? – wybuchłam śmiechem
- Jak dla mnie to mogą być i trojaczki
- Może pięcioraczki? – śmiałam się dalej
- Jak sobie życzysz – również się zaśmiał
Po wszystkim ogarnęliśmy się i poszliśmy na spacer. Postanowiłam powiedzieć Igle o wydarzeniu sprzed południa. Tylko jak niby miałam to powiedzieć? Krzysiek, jak byłam na spacerze, to jakiś palant chciał wjechać we mnie samochodem? Ehh…
- Krzysiu..
- Co tam?
- Muszę ci coś powiedzieć..
- To mów, słucham – uśmiechnął się
Opowiedziałam mu to całe zajście, a on od razu chciał dzwonić na policję. Oczywiście powstrzymałam go, ale ledwo co..
- Dobra, nie chcę już o tym myśleć. Może pojedziemy na zakupy? Muszę jakoś wyglądać na tej kolacji..
- No skoro musimy, to jedźmy.. – westchnął Ignaczak
Byliśmy w kilku sklepach. Kupiłam dwie prześliczne sukienki, szpilki, a potem Libero zabrał mnie do jubilera. Kazał mi wybrać sobie jakąś bransoletkę. Nie chciałam obarczać go zbyt dużymi kosztami, więc wskazałam tę nieco tańszą. Siatkarz popatrzył przez chwilę na inne i pokazał mi tę, która strasznie mi się spodobała. Cena była dość spora, ale nie byłam w stanie go przekonać.
- Przecież mogliśmy wziąć tamtą tańszą..
- Przestań. Podoba ci się?
- Bardzo, ale..
- I to jest najważniejsze.
- Dziękuję – musnęłam jego usta
- Twój uśmiech jest wart wszystkich pieniędzy świata, a pocałunek wszechświata – oparł swoje czoło o moje
- Kocham cię, bardzo, bardzo, bardzo!
- Bardzo, bardzo, bardzo, bardzo?
- Bardzo, bardzo, bardzo, bardzo, bardzo, bardzo!
- Ja ciebie też kocham.. Bardzo! Najbardziej! Najmocniej! – pocałował mnie czule

Kocham tego człowieka! Potrafi mnie rozśmieszać, kiedy jestem smutna. Zawsze poprawia mi humor. Zawsze jest blisko. Zawsze mogę na niego liczyć. Teraz wiem, że kochać też będziemy się już zawsze. 







__________________________________________________

Jest szesnasty rozdział! :D ♥
Nareszcie.. :3 Jakoś nie miałam pomysłów o czym pisać xD Ale jest ^.^ ♥ Mam nadzieję, że Wam się spodoba :D Wszystko dopiero się rozkręca,, :D Mateusz trochę nabroi :3 Ale nie będę Wam więcej nic zdradzać! :D Dowiecie się wszystkiego niebawem :** 
Do napisania! ♥ :))))
Czytasz+Komentujesz=Motywujesz! :****** ♥



http://ukryteuczucia.blogspot.com/ 
Zapraszam na coś nowego :)) :****

czwartek, 9 lipca 2015

Coś nowego :D

W głowie od jakiegoś czasu siedział mi pomysł na nową historię :D Zaczęłam pisać prolog i dzisiaj skończyłam :D Na początku chciałam zaczekać, aż skończę tę historię, ale jakoś nie lubię czekać i prolog macie już dziś ^.^ ♥ To będzie całkowicie coś innego :D Trochę cofam się w czasie.. :)) Mam nadzieję, że Wam się spodoba :** ♥
Czytajcie, komentujcie, piszcie co o tym sądzicie :)) ♥

Zapraszam! ♥ :******
http://ukryteuczucia.blogspot.com/

sobota, 4 lipca 2015

15 Rozdział

Kilka dni później..

Obudziłam się już o szóstej, ponieważ o dziesiątej trzydzieści, musimy być na lotnisku. Niestety wszystko, co dobre szybko się kończy. Uchyliłam powieki i ujrzałam Krzyśka, który zawzięcie się na mnie patrzył. Uśmiechnęłam się na wspomnienie wczorajszej nocy. Te kilka dni minęło nam we wspaniałej atmosferze. Mam mnóstwo wspomnień, ale najbardziej utkwią mi w pamięci te zaręczyny na basenie. O tych incydentach z Facundo wolałabym zapomnieć i raczej nie wspominać nikomu. Tym bardziej Miśkowi. Z resztą ja jeszcze nie wiem, jak mu powiem, że za niedługo biorę ślub, a co dopiero mówić o rzeczach, o których on nie ma prawa wiedzieć..
- Dzień dobry – wyszczerzył się Ignaczak
- Dzień dobry – cmoknęłam go w usta
- Jakie nastawienie na dzisiejszy dzień?
- Yy.. sama nie wiem. Igłuuś…
- Oho. Coś chcesz..
- Czy ja zawsze muszę coś chcieć?
- Jak mówisz w ten sposób, to za każdym razem znaczy, że coś ode mnie chcesz.
- Nie prawda!
- Prawda. I nie kłóć się, tylko przejdź do konkretów – ukazał rząd swoich bialutkich zębów
- Okey.. Więc. Igłuuś nie możemy jeszcze tutaj zostać?
- Lenka, dobrze wiesz, że nie. Trener chyba by mnie zabił.. Uwierz mi, ja też z chęcią bym tutaj został, ale no niestety.. trzeba wracać.
- Ale w Polsce znowu będę cię tak rzadko widywać.. Znowu nie będziesz miał czasu, po treningach będziesz zmęczony.. Ja to rozumiem! Naprawdę! Ale no tutaj jest tak cudownie…
- Spokojnie, jeszcze nie raz polecimy gdzieś razem na wakacje. – puścił mi oczko
Nagle zrobiło mi się niedobrze. Pobiegłam do łazienki, gdzie opróżniłam żołądek w bardzo nieprzyjemny sposób. Chwilę później usłyszałam pukanie do drzwi.
- Lenka? Wszystko okey?
- Tak. To znaczy prawie..
- Mogę wejść?
- Nie. Daj mi chwilę, dobrze?
- Jasne, ale gdyby coś to zawołaj
- Okey
Kiedy już poczułam, że to nieprzyjemnie uczucie powoli mija, usiadłam na chłodnych kafelkach i oparłam się o ścianę. Nie wiedziałam, co mi jest. Może zatrucie albo.. Nie. Nie ma mowy! To przecież niemożliwe! Ale chwila.. dzisiaj jest dwudziesty czwarty.. Kurde! To nie dzieje się naprawdę.. Wracamy do Polski i pierwsze, co robię to kupuję test. Tylko teraz muszę jeszcze powiedzieć Krzyśkowi o moich przypuszczeniach. Powoli się podniosłam. Obmyłam twarz i umyłam zęby, a następnie opuściłam toaletę. W sypialni siedział Libero i gdy tylko mnie zobaczył, momentalnie znalazł się obok.
- Wszystko dobrze?
- Tak. Chyba..
- Chyba?
- Krzysiek, musimy pogadać.
- Dobrze, słucham
- Mam pewne podejrzenia, ale najpierw muszę się ciebie, o coś spytać..
- Noo, to pytaj
- Ty ostatnio nie używałeś prezerwatyw, no nie?
- Przecież wiesz, że nie. Myślałem, że bierzesz tabletki.
- No właśnie, boo one mi się skończyły..
- Kiedy?
- Pięć dni temu, czy jakoś tak…
- Co?
- No tak. Wiem, powinnam ci powiedzieć, ale jakoś wypadło mi to z głowy
- Co zrobimy, jeśli okaże się, że na serio jesteś w ciąży..?
- A co mamy zrobić? – zdziwiłam się
- Chyba nie myślisz o aborcji?!
- Lenka, posłuchaj..
- Nie! To ty mnie posłuchaj! Jeśli myślisz, że będę w stanie usunąć to dziecko, to grubo się mylisz!
- Jestem sportowcem, mam jeszcze parę ładnych lat kariery przed sobą. Nie chcę teraz żadnego dziecka, rozumiesz?
- Nie. Nie rozumiem. Może najlepiej będzie, jak nie weźmiemy tego ślubu, co? Będziesz mógł się dalej rozwijać, nie będziesz musiał przejmować się mną i dzieckiem. Będzie super! Po prostu zaje*iście!
- Lenka! Przestań! Nie chcę się kłócić, ale też nie jestem w tym momencie gotowy na dziecko, zrozum..
- Na dziecko gotowy nie jesteś, ale na to, żeby je zabić, to tak?!
- To nie tak, Lenka..
- Dobra, skończ. Idę się przejść. Wrócę o dziewiątej. Cześć. – rzekłam i wyszłam z pokoju trzaskając drzwiami
Biegłam przez korytarz, kiedy nagle wpadłam na kogoś. Był to nikt inny, jak Facundo. Nie wiele myśląc, bez słowa po prostu się do niego przytuliłam.
- Lena? Co się stało?
- Możemy nie rozmawiać na korytarzu? – powiedziałam łkając
- Jasne, chodź do mnie. Nico wyszedł, więc będziemy mogli na spokojnie porozmawiać.
Gdy tylko przekroczyliśmy próg, zaczęłam się trochę uspokajać. Conte zamknął drzwi i kazał mi się rozgościć.
- Chcesz coś do picia?
- Może wody poproszę..
- Jasne, już się robi.
Chwilę później przyjmujący wrócił z dwiema szklankami wody, które postawił na małym, szklanym stoliku. Przez moment siedzieliśmy w kompletnej ciszy. Nie wiedziałam od czego mam zacząć. A może nie powinnam mu mówić, co się stało? Przecież, to nie jego sprawa. Tylko moja i Krzyśka.
- To jak.. powiesz mi co się stało?
- Ymm.. Facu, ja chyba nie chcę o tym rozmawiać.
- I będziesz to w sobie tak dusić?
- Nie. Porozmawiam z Michałem albo z Dagą, jak wrócę do Bełchatowa.
- Jak chcesz. Zaraz, chwila.. Bełchatowa? Przecież mieszkasz z Igłą.
- To już nie mogę odwiedzić brata?
- Nie no, możesz. Przepraszam, nawet nie pomyślałem.. – zaśmiał się
- Spoko.
- Nie powiesz mi, o co poszło prawda?
- Nie do końca, ale powiem.
- To słucham…
- Bo, ja.. zemdliło mnie rano, miesiączka mi się spóźnia, nie zabezpieczaliśmy się z Krzyśkiem od jakiegoś czasu i mam pewne podejrzenia.
-  Jesteś w ciąży? – wytrzeszczył oczy
- Nie wiem, ale mam nadzieję, że nie..
- Dlaczego?
- Nie pytaj. Nie chcę o tym rozmawiać
- Okey
- Przepraszam, ale muszę już iść. Niedługo musimy jechać na lotnisko, więc zobaczymy się dopiero jak wrócicie – uśmiechnęłam się
- Spokojnego lotu. Paa – przytulił mnie na pożegnanie
- Paa – pomachałam mu, kiedy już odchodziłam
- Lenka! Pogodzicie się. Spokojnie – puścił mi oczko
Jakoś nie chciałam wracać do pokoju. Nie miałam ochoty na kolejną kłótnię z Libero. Ustałam przed drzwiami. Wzięłam głęboki oddech, po czym weszłam do środka. Ignaczak siedział na kanapie i pisał coś na telefonie. Stałam przez chwilę i bacznie go obserwowałam. Nie chciałam się z nim kłócić. Tylko co to będzie, jeśli okaże się, że naprawdę jestem w ciąży? Chyba na razie wolę o tym nie myśleć.
- Spakowałaś się? – zapytał oschle Libero
- Nie
- To na co czekasz? Za dziesięć minut jedziemy na lotnisko.
Nie odpowiedziałam. Poszłam spakować swoje rzeczy do walizki. Z hotelu wyruszyliśmy kilkanaście minut przed dziesiątą. Bałam się latać samolotem. Kiedy lecieliśmy do Barcelony, Ignaczak albo mnie przytulał albo trzymał za rękę. Był przy mnie. A teraz? Teraz praktycznie ze sobą nie rozmawiamy. No super.. Samolot powoli zaczął się unosić. Zacisnęłam dłonie w pięści i wstrzymałam oddech. Libero zauważył mój strach i aby dodać mi otuchy chwycił moją dłoń.
- Nie bój się – uśmiechnął się
Odwzajemniłam gest siatkarza. Chciałam to wszystko sobie z nim wyjaśnić. Bo po co się kłócić? Może jednak nie jestem w tej ciąży..?
- Krzysiek.. – zaczęłam niepewnie
- Słuchaj Lenka, ty akurat nie musisz mi się tłumaczyć. To ja powinienem cię teraz przepraszać, więc przepraszam. Nie powinienem był tak się denerwować.
- A co jeśli, to wszystko okaże się prawdą?
- Damy radę. Razem. Chyba nie myślałaś, że cię zostawię? – zaśmiał się
- No wiesz.. twoja reakcja była dość dziwna i przyznam, że przeszło mi to przez myśl…
- Lenka. Nie zostawiłbym cię, dlatego że jesteś w ciąży. Nawet gdybyś miała przytyć sto kilo, mieć cellulit czy cokolwiek innego, to i tak bym cię nie zostawił i nie zostawię. Jasne?
- Tak, jasne – przytuliłam go
Byłam jakoś dziwnie zmęczona i nawet nie wiem kiedy, zasnęłam. Obudził mnie Krzysiek, mówiąc, że zaraz będziemy lądować. Na szczęście cały lot minął bardzo spokojnie. Wzięliśmy swoje bagaże i wsiedliśmy do taksówki.
- Dokąd jedziemy? – zapytał kierowca
- Do Rze.. – zaczęłam, ale nie było dane mi skończyć
- Do Bełchatowa – przerwał mi Igła
- Co? Jak to? – zaczęłam pytać
- Misiek dzwonił i powiedział, że mamy do nich wpaść, no to wpadniemy – wyszczerzył się
Westchnęłam tylko i zaczęłam się zastanawiać nad tym, jak poinformujemy mojego braciszka, o tym, że bierzemy ślub. Dotarliśmy na miejsce. Krzysiek zapłacił panu należną sumę, po czym wziął nasze walizki. Drzwi były zamknięte, nikt nie otwierał.
- Może ich nie ma? – spytałam
- Masz swoje klucze?
- Mam, mam.
Przekręciłam dwa razy odpowiednim kluczem w zamku, a następnie weszliśmy do środka. Wszędzie było ciemno. Weszliśmy z Libero do salonu. Nagle światło się zapaliło, a zza ścian i kanapy wyskoczyli nasi przyjaciele.
- Niespodzianka! – krzyknęli
- Cześć siostra! Nareszcie jesteście! – jako pierwszy zaczął ściskać mnie Misiek
- No jesteśmy, jesteśmy – uśmiechnęłam się
Kiedy już ze wszystkimi się przywitaliśmy, zaczęła się impreza. Jakieś dwie godziny później ruszyłam na poszukiwania Dagmary.
- Daga! – zawołałam widząc ją w kuchni
- Tak?
- Masz..?
- Tak, mam. Chodź do łazienki.
Jeszcze w Barcelonie napisałam Dadze sms-a, żeby kupiła mi test ciążowy. Ta nie pytając o nic, zrobiła to, o co ją poprosiłam. Siedziałyśmy na podłodze, czekając na wynik.
- Sprawdź.. – rzekła żona mojego brata
Wzięłam test do ręki i sprawdziłam wynik.
- Może na razie nie mówimy nic Miśkowi, co? – zapytałam
- Lenka, to twój brat.. Ale zrobisz, co zechcesz. – puściła mi oczko
Opuściłyśmy pomieszczenie, a ja poszłam do swojego narzeczonego. Czas wielki chyba powiedzieć wszystkim prawdę. Usiadłam obok Krzyśka i popatrzyłam na niego.
- Może w końcu im powiemy, co?
- Okey, kto mówi? Ja czy ty?
- Ty zacznij – nakazałam
- Co? O co chodzi? – zaczął dopytywać Winiarski
- Spokojnie braciszku, zaraz się dowiesz. Możecie ściszyć muzykę?
- Jasne, już się robi! – zawołał Wlazły
- A więc.. Ja i Lena… My..
- Bierzemy ślub. – dokończyłam
Michał, akurat w tamtym momencie musiał coś pić. Zdziwiony tą wiadomością wypluł napój, który pił.
- Że co? – wytrzeszczył oczy
- No to, co słyszałeś...
- Gratuluję siostra! – rzucił mi się na szyję
Wszyscy zebrani zaczęli bić brawo.

*Michał
Nagle zaczął dzwonić mój telefon. Przeprosiłem wszystkich i wyszedłem przed dom. Zastrzeżony numer? Normalnie bym nie odbierał, ale tym razem coś mnie jednak podkusiło.
- Halo?
- Dobry wieczór Panie Winiarski, Lenka już wróciła?
Od razu poznałem ten głos. Kogo jak kogo, ale tego drania nie idzie zapomnieć.
- Czego chcesz?
- Ej, ej, ej.. Nie tak ostro siatkarzyku… Dobrze wiem, że ta twoja siostrunia teraz jest u ciebie z tym całym Ignaczakiem.
- Dobra mów, czego chcesz, bo się rozłączam.
- Ja? Nie chcę nic. Tylko tego, żebyście zapłacili za to, że trafiłem do paki.
- Zasłużyłeś na to i moim zdaniem, powinieneś siedzieć tam do końca swojego pieprzonego życia.
- Przecież ja nic nie zrobiłem?
- Nic?!
- O jeny.. przeleciałem tylko twoją siostrzyczkę. Nie moja wina, że ona tego nie chciała. Ja chciałem i to się liczy.
- A weź spier.. Odpieprz się od niej i od nas wszystkich!
- Dobra, dobra. Tylko z góry mówię, uważaj na nią. Na siebie z resztą też. Do zobaczenia.
Nie mogłem dłużej tego słuchać, więc zakończyłem połączenie. Nie chciałem nikogo martwić, dlatego też postanowiłem nikomu nie mówić, o tej rozmowie. Wróciłem z powrotem do gości. Wszyscy siedzieli w salonie i słuchali opowieści Lenki i Igły.
- Ooo Misiek! – bełkotał już dość pijany Ignaczak
- Igła ty już lepiej nie pij – zaśmiałem się
- Posłuchaj. Muszę ci coś powiedzieć, bo wiesz.. nie wiem czy jesteś świadomy tego, że Lenka prawdopodobnie jest w ciąży
- Że co? – spojrzałem na siostrę
Nie mogłem uwierzyć w to, co słyszę.. Lenka w ciąży? Ja mam być wujkiem? No to są chyba jakieś jaja…

*Lena
- Lenka powiedz mi, że on robi sobie jaja! – Winiar dalej niedowierzał
- Spokojnie! Nie jestem w żadnej ciąży. – oznajmiłam
- Co? Ale przecież w Barcelonie mówiłaś co innego.. – zaczął dopytywać Libero
- No tak.. Ale zrobiłam sobie test i wynik wyszedł negatywny, więc nie masz się, o co martwić Krzysiu. Ty Misiek też możesz się już uspokoić.
- Dobra ludzie, nie wiem jak wam, ale mi wystarczy wrażeń..

Posiedzieliśmy jeszcze z godzinę, może dwie.. Albo i dłużej. No z resztą nieważne. Około czwartej nad ranem położyliśmy się do łóżek. Nie mogłam zasnąć mimo zmęczenia. Ciągle myślałam o telefonie od Mateusza.. Wolałam na razie się nie zamartwiać i myśleć tylko o pozytywach. W tym momencie pozytywne było to, że ja i Krzysiek niebawem bierzemy ślub. Zmęczenie wzięło górę, a ja uległam i poszłam spać, bo jutro szykował się dość ciekawy dzień. Mam nadzieję, że będzie on dobry. 








____________________________________________________

No i jest piętnasty rozdział! :D
No to jeszcze trochę i koniec.. :3 W głowie siedzi mi już kolejna historia.. ^.^ Bohaterów już mam, pomysł jak to będzie wyglądać, też.. :D Nic, tylko napisać :)) ♥ Ale na razie będę się zajmowała pisaniem tego opowiadania :D Jeszcze trochę pewnie tu namieszam.. ;)) :D 

A tak z innej beczki, to jak wszyscy już zapewne wiedzą, to pokonaliśmy USA 3:2! ♥ Dzięki temu awansowaliśmy do Final Six w Rio de Janeiro!! :D Brawo Panowie! :*** ♥
A dzisiaj drugi mecz, w którym będziemy walczyć o pierwsze miejsce w tabeli :D 
Pozostaje nam teraz tylko kibicowanie i trzymanie kciuków za naszych chłopaków :))) ♥

Do napisania! :****
Czytasz+Komentujesz=Motywujesz! :**** ♥