Trzy tygodnie
później..
Wiecie jak to jest codziennie budząc się i patrząc na te
blade ściany? Jak to jest patrzeć w okno przez które widać tylko niebo? Jak to
jest mieć ciągle podpiętą kroplówkę i patrzeć na powolutku spadające krople?
Jak to jest zastanawiać się co dalej będzie z Waszym życiem, kiedy od przeszło
miesiąca jesteście w szpitalu? Powiem Wam, że to nic przyjemnego. Jest to wręcz
okropne uczucie. Czasem mam już tego wszystkiego dosyć. Co prawda mam
przyjaciół, mam rodzinę, a przede wszystkim mam Krzyśka. Ale szczerze mówiąc,
to wcale mi nie pomaga. Byłam w ciąży. Nosiłam w sobie maleńkie dziecko, które
było jeszcze zarodkiem. Miałam w sobie nowe życie. Owoc miłości mojej i Igły. A
teraz? Teraz już tego nie mam. Ignaczak ciągle powtarza, że jeszcze będziemy
mieli gromadkę dzieci. Że będziemy razem i wszystko jakoś się ułoży. On nawet
sobie nie wyobraża, jak to wygląda z mojej perspektywy. Ja chyba już kompletnie
straciłam chęć do życia. Może najlepiej byłoby to wszystko skończyć? Może to
jedyne wyjście z tej chorej sytuacji? Krzysiek nie musiałby się już mną
martwić. Paula, Misiek i rodzice także. W ten sposób choć trochę odciążyłabym
ich z problemów. Tylko jak to zrobić?
Moje rozmyślania przerwało pukanie w szklaną szybę. Chwilę
potem ujrzałam swojego narzeczonego z bukietem kwiatów. Za każdym razem kiedy
do mnie przychodził przynosił mi kwiaty. Wiem, że robił to z miłości, ale u
mnie na Sali niedługo już nie będzie na nie miejsca.
- Dzień dobry kochanie – pocałował mnie w czoło
- Dzień dobry – uśmiechnęłam się lekko
- Podobają się? – zapytał wskazując na bukiet, który trzymał
w rękach
- Jest śliczny, ale Krzysiu nie musisz codziennie kupować mi
kwiatów..
- W ten sposób chcę ci pokazać, jak bardzo jesteś dla mnie
ważna, i że nadal bardzo cię kocham.
- Twoja obecność mi wystarcza – uniosłam kąciki ust do góry
- Jeszcze trochę i chyba założę kwiaciarnię.. – zaśmiałam
się
- Świetny pomysł na biznes – Libero ukazał rządek swoich
lśniących zębów
Czas mijał mi w miarę szybko. Zawsze tak było, gdy ktoś mnie
odwiedzał. Ignaczak o piętnastej trzydzieści miał trening, więc kilka minut
przed piętnastą musiał opuścić szpital. Nie dane mi było zbyt długo cieszyć się
spokojem, gdyż przed szesnastą odwiedził mnie Misiek.
- Co tam u ciebie siostra? Jak się trzymasz? – zapytał
- U mnie? Wiesz.. Wspaniale! Po prostu cudownie! Prócz tego,
że ciągle patrzę na te białe ściany, od których zaczyna boleć mnie głowa. Ta
kroplówka. To, że wszyscy obchodzą się ze mną jak z jajkiem. A tak to wszystko
jest świetnie.
- Lenka.. Nie możesz tak.. – zaczął
- Co? Czego ja znowu nie mogę? Chodzić nie mogę, nawet wstać
mi nie pozwalają! Chciałabym chociaż przejść się po tym pieprzonym korytarzu!
Ale czy mogę? Jasne, że nie. Misiek, ja już mam tego dość! Rozumiesz? Mam dość.
- Wytrzymaj jeszcze trochę… Masz przecież mnie, Igłę, Paulinę,
masz przyjaciół i rodzinę. Lenka musisz się jakoś trzymać. Wiesz, że w razie
czego zawsze możesz na nas liczyć.
- Michał, ja już nie mam ochoty, żeby dalej żyć, rozumiesz?
Ja nie chcę.
- Lenuś nie mów tak.. Proszę cię, siostra..
Patrząc w błękitne oczy Winiara, dostrzegłam w nich troskę,
smutek i przede wszystkim ból. Nie wiedział jak mi pomóc. Dobrze wiedziałam, że
jest w stanie zrobić dla mnie wszystko. A kiedy nie może zrobić nic, to się
załamuje.
Misiek posiedział ze mną jeszcze godzinę, po czym oznajmił,
że musi już wracać.
- Pamiętaj, że cię kocham siostrzyczko – ucałował mój
policzek
- Ja ciebie też kocham braciszku – uśmiechnęłam się blado.
Leżąc tak i rozmyślając w pewnym momencie dostrzegłam
szklankę. Wzięłam ją do ręki, owinęłam kawałkiem pościeli, a następnie
uderzyłam o metalową część łóżka. Wzięłam większy kawałek rozbitego szkła do
ręki. Kiedy już miałam zrobić kolejny krok, do mojej sali weszła pielęgniarka.
Czym prędzej schowałam kawałek szkła pod pościelą, tak aby nie zauważyła.
- Jejku, co tu się stało? – spytała, spoglądając na rozbitą
szklankę
- Rozbiła się.. – powiedziałam
- Trzeba to posprzątać.. Zaraz się tym zajmę – uśmiechnęła
się i zniknęła za drzwiami
Kiedy w końcu zostałam sama, mogłam kontynuować to, co
zaczęłam. Najpierw jednak postanowiłam zostawić najbliższym kilka słów
wyjaśnień. Wyjęłam z szufladki swój notes oraz długopis i zaczęłam pisać.
Przyznam szczerze, że z moich oczu popłynęło kilka łez.
Musiałam być twarda. Robiłam to z myślą o nich. Nie chciałam być już dłużej
ciężarem. Wyciągnęłam szkło spod pościeli i przez chwilę się w nie wpatrywałam.
Przyłożyłam je do nadgarstka i przymknęłam lekko oczy. Z początku bałam się, że
będzie to bolało. I rzeczywiście tak było. Potem poczułam ulgę. Patrzyłam na
ranę, którą sama sobie wyrządziłam. Nie byłam w stu procentach pewna, czy aby
na pewno dobrze zrobiłam. Ale czasu nie cofnę. Po chwili jedyne co widziałam,
to ciemność, która tak nagle zapadła.
*Krzysiek
Trening, jak trening. Tego dnia strasznie mi się dłużył.
Miałem jakieś złe przeczucia, ale tłumaczyłem sobie, że to sobie ubzdurałem i
tak naprawdę wszystko jest dobrze. W szatni moją pierwszą czynnością było
odnalezienie telefonu i zadzwonienie do Lenki. Dzwonię raz – nie odbiera. Może
śpi i nie słyszy.. Dzwonię po raz drugi – nie odbiera. Zaczynam powoli się
martwić. Dzwonię więc po raz kolejny – nie odbiera.
- Kuźwa, co jest?! – pytam sam siebie
Nagle podchodzi do mnie Fabian.
- Igła, wszystko okey?
- Właśnie nie wiem..
- Jak to?
- Dzwonię do Lenki raz po raz, ale nie odbiera.. Zaczynam
się martwić.
- Może śpi? Albo jest na jakiś badaniach?
- Może…
- Nie przejmuj się, na pewno wszystko jest dobrze. Ogarnij
się i jedź do niej, a sam się przekonasz – uśmiechnął się serdecznie
- Masz rację. Dzięki.
W trymiga wziąłem prysznic, ubrałem się i spakowawszy swoje
rzeczy do torby, wybiegłem na zewnątrz. Wrzuciłem torbę na tylne siedzenia, a
sam usiadłem za kierownicą. Po kilkunastu minutach byłem już na szpitalnym
korytarzu. Zapukałem do odpowiedniej sali, po czym wszedłem do środka. Nie
wierzyłem, w to co zobaczyłem. Lenka.. ona.. Wyglądała jakby była martwa.
Spojrzałem na jej dłoń. Miała podcięte żyły. Na podłodze była już niewielka
ilość jej krwi. Nie wiedziałem, co robić. Wybiegłem na korytarz i wołałem
pomocy. Po krótkiej chwili lekarze byli już przy Lenie. Mnie natomiast
wyprosili z sali. Oparłem się plecami o ścianę i powoli osunąłem się na chłodne
kafelki. Schowałem twarz w dłoniach i zacząłem się modlić. To jedyne, co mi
wtedy pozostało. Zastanawiała mnie jedna rzecz.. Dlaczego? Dlaczego Lenka
próbowała popełnić samobójstwo?
W pewnym momencie poczułem wibracje telefonu. Wyjąłem go z
kieszeni i spojrzałem na wyświetlacz. To
był Fabian. W tamtym momencie nie miałem ochoty na jakiekolwiek rozmowy.
Powinienem zadzwonić do Michała, ale zwyczajnie nie miałem na to siły.
Najważniejsze było to, żeby uratowali Lenę. Żeby nie było jeszcze za późno.
Po dłuższym upływie czasu moim oczom ukazał się lekarz
prowadzący mojej narzeczonej. Spojrzał na mnie smutnymi oczyma, a ja nie
wiedziałem, czego mam się spodziewać. Podniosłem się z podłogi i ruszyłem w
jego kierunku.
- Panie doktorze, co z Leną? – zapytałem w końcu
- Pańska narzeczona próbowała popełnić samobójstwo.
- To już wiem. A coś więcej? Co z nią?
- Udało nam się ją uratować. Na całe szczęście rany nie są
zbyt głębokie. Będzie żyła. Tylko potrzebna będzie rozmowa z psychologiem. Pani
Winiarska sama sobie nie poradzi. Jest w bardzo złym stanie psychicznym.
- Czy ja.. Mogę do niej wejść?
- Tak, oczywiście. Na pewno będzie chciała z panem porozmawiać.
Wziąłem głęboki oddech i powoli przekroczyłem próg sali.
Lenka jeszcze spała. Nie chciałem jej budzić. Chciałem, żeby wypoczęła.
Usiadłem na swoim stałym miejscu i ująłem jej dłoń. Była taka drobniutka. Jej
twarz nie wyrażała żadnych emocji. Do moich oczu napłynęły łzy. Czułem się
bezsilny. Nie mogłem nic zrobić, choć tak bardzo chciałem. Policja w dalszym
ciągu nie dorwała tego drania, który jej
to zrobił. Jeśli będzie taka potrzeba, to sam go dorwę. Obiecuję, że wtedy nie
będę łaskawy. Nagle zauważyłem notes Leny, z którego wystawała jakaś kartka.
Wyjąłem ją i zacząłem czytać.
„Nigdy nie lubiłam
pożegnań.. Dlatego teraz tak ciężko napisać mi ten list. List, w którym muszę
się z Wami pożegnać. To, co zrobiłam było konieczne. Życie nie jest dla mnie. W
jednym momencie wszystko zaczęło mnie przerastać. Miałam Was, ale przecież
dobrze wiedziałam, że byłam tylko dla Was obciążeniem. Kolejnym źródłem
problemów.
Na początku może kilka
słów do Michała..
Misiek dziękuję, że
zawsze przy mnie byłeś. Zawsze mi pomagałeś, a ja zawsze mogłam na Ciebie
liczyć. Kiedy coś przeskrobałam, to potrafiłeś wziąć całą winę na siebie. Nie
tylko w dzieciństwie, ale także w dorosłym życiu. Jestem Ci za to bardzo
wdzięczna. Pamiętaj, że bardzo Cię kocham i chcę, żebyś zapamiętał mnie dobrze.
Żebyś pamiętał tą uśmiechniętą i porządnie walniętą Lenkę. Kocham Cię
Braciszku!
Paulina..
Gdybym miała tu pisać,
za co dokładnie Ci dziękuję, to chyba by mi kartki zabrakło. W dużym skrócie,
dziękuję za to, że wysłuchiwałaś moich chorych historii. Że mimo wszystko
zawsze mi pomagałaś, nawet kiedy dobrze wiedziałaś, że dana sytuacja może
skończyć się dla mnie nieciekawie. Stawałaś za mną murem. Znałyśmy się od
dziecka, byłaś dla mnie jak siostra, której nigdy nie miałam. Dziękuję Ci za
to! Kocham Cię Paula!
Jeśli chodzi o
rodziców i resztę rodziny, to Miśku, powiedz im wszystkim, że bardzo Ich
kocham.
To na koniec
Krzysiek..
Kiedy Cię poznałam,
moje życie bardzo się zmieniło. Oczywiście na lepsze. Nasze pierwsze
spotkanie.. Te ‘przyjacielskie’ pocałunki. Krzysiu, co ja tu mogę napisać? Nie
cierpię pożegnań! Ale nie chcę być dłużej Twoim obciążeniem. Chcę, abyś się
rozwijał. Znajdziesz sobie kiedyś lepszą kobietę. Zobaczysz! Pamiętaj o tym, że
bardzo Cię kochałam. Liczyłeś się tylko i wyłącznie Ty. Mam nadzieję, że o mnie
nie zapomnisz, ale ułożysz sobie życie z kimś innym. Przepraszam i kocham.
To chyba na tyle.
Liczę na to, że mi wybaczycie, chociaż to pewnie nie będzie takie łatwe.
Zrobiłam to dla Was. Moje życie stało się bez sensu. Nie miałam żadnej
motywacji, ani celu. Straciłam dziecko, co zapewne wiecie. Nie obwiniajcie się
za to. Kocham Was bardzo mocno!
Wasza na zawsze
- Lenka.”
- Lenuś, kochanie.. Coś ty najlepszego narobiła.. –
wyszeptałem
Lena uchyliła lekko powieki i spojrzała na mnie.
- Gdzie ja.. – zaczęła
- W szpitalu.
- Przecież miałam um..
- Nigdy bym ci na to nie pozwolił. Rozumiesz? Nie pozwolę ci
umrzeć, Lena! Kocham cię kretynko! A ten list? Co to ma być? Pożegnanie? Lenka
do cholery! Ogarnij się! Masz po co żyć! Masz Michała, Paulę, rodzinę! Masz
mnie! Dlaczego ty chciałaś się zabić?!
- Jestem dla was tylko obciążeniem..
- Lenka przestań! Nie jesteś żadnym obciążeniem, rozumiesz
to?! Kocham cię, pamiętaj o tym!! – niemalże wykrzyczałem
Patrzyłem w te jej piękne oczy, po czym oparłem swoje czoło
o jej czoło.
- Kocham cię. – wyszeptałem i lekko musnąłem jej usta
*Lenka
To nie tak miało być.. Miało mnie tu już nie być. Ale może
to i dobrze, że jednak jestem? Widząc
łzy w oczach Ignaczaka, sama ledwo powstrzymywałam się od płaczu. Dopiero teraz
zauważyłam, jak duży cios zadałabym swoim najbliższym, odbierając sobie życie. Teraz
będę potrzebowała spokoju. Spokoju, ale także obecności najbliższych. Tylko
będę jeszcze musiała porozmawiać z Libero. Podjęłam pewną decyzję i na razie to
chyba jedyne wyjście.
Tydzień później..
*Krzysiek
Nareszcie nadszedł ten dzień! Lenka wychodzi ze szpitala.
Obudziłem się kilka minut po ósmej. Ogarnąłem się w miarę możliwości i ruszyłem
na miasto. Zrobiłem zakupy. Kupiłem to, co Lena najbardziej lubiła. Chciałem
przyrządzić jej ulubione danie. Wstąpiłem także do kwiaciarni, gdzie wykupiłem
chyba wszystkie róże. W domu niektóre z nich poobrywałem z płatków i
porozrzucałem na podłodze. Z podajże stu róż miałem bukiet dla swojej
ukochanej. Zadzwoniłem jeszcze do Pauli, aby nieco pomogła mi przy gotowaniu.
Na dwunastą miałem być w szpitalu, aby odebrać swoją
narzeczoną. Na miejscu byłem piętnaście minut przed czasem. Wszedłem do sali z
jedną, czerwoną różą. Podszedłem do Winiarskiej i mocno ją do siebie
przytuliłem.
- Piękna róża, dla pięknej kobiety – wręczyłem jej kwiat
- Dziękuję, nie trzeba było.. – uśmiechnęła się niemrawo
- Nareszcie wracasz do domu! – wyszczerzyłem się
Lenka nic nie powiedziała, tylko wtuliła się we mnie.
Ucałowałem czubek jej głowy.
- To co? Możemy już jechać? – zapytałem
- Możemy – pokiwała twierdząco głową
Do domu wracaliśmy w ciszy. Tego dnia chciałem nacieszyć się
ukochaną. Trener pozwolił mi opuścić dzisiejszy trening, za co byłem mu bardzo
wdzięczny. Kiedy dotarliśmy na miejsce, Lena przez chwilę stała w miejscu.
Wpatrywała się w budynek. Podszedłem do niej i objąłem ją w talii.
- Idziemy..? – wyszeptałem jej na ucho
Ta tylko przytaknęła i po chwili przekraczaliśmy próg
naszego domu. Pauli już nie było, a stół był przepięknie nakryty. Będę musiał
jej podziękować.
- Sam to wszystko przygotowałeś?
- Prawie.. Miałem niewielką pomoc.
- Dobrze wiedzieć – zaśmiała się
- Uwielbiam, kiedy się śmiejesz.. – ująłem jej twarz w swoje
dłonie
- Tęskniłem.. – dodałem po chwili
- Ja też..
Pocałowałem ukochaną w usta, po czym zaprosiłem do stołu. Przy
posiłku trochę rozmawialiśmy, ale zauważyłem, że Lenka unika tematu wspólnej
przyszłości. Tłumaczyłem sobie, że to za wcześnie na jakieś plany, ale tak czy
tak, było to jakieś podejrzane.. Chociaż mogło mi się to tylko wydawać.
*Lenka
Zaskoczyło mnie zachowanie Ignaczaka. Te płatki róż na
podłodze, ten obiad, te czułości.. No nie sądziłam, że tak mnie przywita. Jak
ja mam mu teraz powiedzieć, że potrzebuję trochę czasu? Nie chcę go skrzywdzić,
ale tak będzie lepiej i dla mnie i dla niego, jeżeli trochę od siebie
odpoczniemy.
- Przepraszam na chwilę.. – rzekł i gdzieś zniknął
Ja natomiast sięgnęłam po telefon i zadzwoniłam do Pauli.
- No hej Lenka, co tam? – usłyszałam głos przyjaciółki
- Hej.. pamiętasz jak mówiłam ci, że chcę na kilka dni
zatrzymać się u ciebie, nie?
- No pamiętam, ale myślałam, że teraz między wami jest już
dobrze..
- Bo jest, chyba.. To znaczy..
- Lenka…
- Kocham Krzyśka. Bardzo! Ale muszę sobie to wszystko
przemyśleć, rozumiesz?
- Nie. Nie rozumiem,
ale zrobisz, jak zechcesz. Tylko, żebyś później nie żałowała.
- Muszę kończyć, pogadamy później. Pa!
- Pa..
Do salonu wrócił Ignaczak z przeogromnym bukietem róż. Moje
oczy przybrały wielkość pięciozłotówek. Nie mogłam nic z siebie wydusić..
Siatkarz podszedł do mnie i wręczył mi bukiet.
- Podoba się?
- Bardzo.. Jest.. Jest cudowny! – rzekłam
Odłożyłam bukiet na bok i postanowiłam, że powiem Krzyśkowi,
co postanowiłam.
- Krzysiu, wiesz jak bardzo cię kocham, prawda?
- Wiem, ale do czego zmierzasz?
- Ja.. – miałam już to powiedzieć, ale stwierdziłam, że
najpierw się nim nacieszę, a dopiero później to powiem
Przyssałam się do ust Libero. Na początku nie wiedział
zbytnio, o co mi chodzi. Ale potem chyba przestało go to obchodzić. Podniósł
mnie, a ja oplotłam go nogami. Dotarliśmy do sypialni. Nie będę mówić, co tam
się działo, bo dobrze o tym wiecie.
- Kocham cię Lenuś – wyszeptał i lekko musnął moje usta
- Ja ciebie też Krzysiu.. – wtuliłam się w jego tors
- Muszę ci coś powiedzieć.. – zaczęłam
- Ććśśś.. Nic nie musisz mówić.. – zaczął mnie całować
I co ja miałam zrobić? Uległam, ale wiedziałam, że i tak
będę musiała to powiedzieć. Zrobię to jutro. Dzisiaj chcę się nim nacieszyć.
Może i trochę się tego boję, ale będzie dobrze. Do odważnych świat należy.
Potem mam nadzieję, że wszystko wróci do normy. Ja potrzebuję tylko kilku dni
na pewne przemyślenia. Mam nadzieję, że Krzysiek mi to wybaczy. Przecież miłość
przezwycięża wszystko.
_________________________________________________________
No to dodaję ten dwudziesty trzeci rozdział :D ♥
Dopiero teraz, ale lepiej późno niż wcale, nie? :D
Jeszcze jeden i będę pisać ostatni :o Nie mogę w to uwierzyć :o ♥
Tak to szybko poszło O.o A może tylko mi się tak wydaje :D
Teraz trochę mieszam.. Boo ten rozdział miał wyglądać trochę inaczej -.- Miał być bardziej 'tragiczny' że tak powiem :D Ale co zrobić.. Nie lubię krzywdzić bohaterów :3 Ale postanowiłam, więc i tak tu namieszam w następnym! :D Szykujcie się :) ♥
Do napisania! :*****
Czytasz + Komentujesz = Motywujesz! :****** ♥
Super !
OdpowiedzUsuńDziękuję! ^.^
UsuńPozdrawiam! :))
Świetny !
OdpowiedzUsuńDziękuję! ^.^
UsuńPozdrawiam! :))
Jak zwykle cudowny rozdział dobrze, że Lenie nic się nie stało, a zakończenie fenomenalne <3 Zapraszam do siebie na dalsze losy Marty i Andrzeja :* http://milosczprzeszlosci.blogspot.com/2015/10/rozdzia-20.html
OdpowiedzUsuńDziękuję! <3
UsuńA rozdział u Ciebie już przeczytałam :)))
Pozdrawiam! :*
Gdy czytałam list to się poryczałam...
OdpowiedzUsuńCudo
Cieszę się, że Ci się podoba :)))
UsuńDziękuję ^.^
Pozdrawiam! :]]
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńchciałabym cię serdecznie zaprosić do mnie http://daj-mi-wiare-milosc-cieplo.blogspot.com/. Jest o dziewczynie ,która zakończyła swój związek, chłopak znęcał się nad nią. Uczy się na nowo żyć ,uczy się miłości o odbodowuje swoje relacje z siostrą. czy uda jej się zapomnieć o przeszłośći i czy uwierzy ,że miłość istnieje naprawdę? mam nadzieję ,że wpadniesz i że ci się spodoba, Pozdrawiam :*
OdpowiedzUsuńNapewno zajrzę w wolnej chwili :))
UsuńPozdrawiam! :*
Ale mieszasz kochana :) I to nawet dobrze, no wiecznie sielanki nie może być, czyż nie? :D Rozdział rewelacyjny jak zwykle <3
OdpowiedzUsuńZapraszam również do mnie pisał Artur tam niedawno 15 rozdział :)
Tam miało być pojawił się, a nie pisał Artur. Głupia autokorekta :/
UsuńNa koniec trochę muszę namieszać :D
UsuńDziękuję! <3
Jak znajdę chwilę, to napewno przeczytam :**
A tym się nie martw, też tak czasem mam.. xD :D
Pozdrawiam! :*
Lena idiotko!!
OdpowiedzUsuńTak mnie wgięło, że nie wiem co napisać!
Krzysiek, bądź przy niej! i nie oddaj jej nikomu!
Zapraszam do siebie na nowy wpis!
http://you-in-my-heart.blogspot.com/
To, co będzie się działo w ostatnich rozdziałach będzie..
UsuńZ resztą zobaczysz jakie będzie :D
Mam tylko nadzieję, że wybaczycie i mi i Lence :D
Już przeczytałam ^.^
Pozdrawiam! :*