środa, 14 października 2015

23 Rozdział

Trzy tygodnie później..
Wiecie jak to jest codziennie budząc się i patrząc na te blade ściany? Jak to jest patrzeć w okno przez które widać tylko niebo? Jak to jest mieć ciągle podpiętą kroplówkę i patrzeć na powolutku spadające krople? Jak to jest zastanawiać się co dalej będzie z Waszym życiem, kiedy od przeszło miesiąca jesteście w szpitalu? Powiem Wam, że to nic przyjemnego. Jest to wręcz okropne uczucie. Czasem mam już tego wszystkiego dosyć. Co prawda mam przyjaciół, mam rodzinę, a przede wszystkim mam Krzyśka. Ale szczerze mówiąc, to wcale mi nie pomaga. Byłam w ciąży. Nosiłam w sobie maleńkie dziecko, które było jeszcze zarodkiem. Miałam w sobie nowe życie. Owoc miłości mojej i Igły. A teraz? Teraz już tego nie mam. Ignaczak ciągle powtarza, że jeszcze będziemy mieli gromadkę dzieci. Że będziemy razem i wszystko jakoś się ułoży. On nawet sobie nie wyobraża, jak to wygląda z mojej perspektywy. Ja chyba już kompletnie straciłam chęć do życia. Może najlepiej byłoby to wszystko skończyć? Może to jedyne wyjście z tej chorej sytuacji? Krzysiek nie musiałby się już mną martwić. Paula, Misiek i rodzice także. W ten sposób choć trochę odciążyłabym ich z problemów. Tylko jak to zrobić?
Moje rozmyślania przerwało pukanie w szklaną szybę. Chwilę potem ujrzałam swojego narzeczonego z bukietem kwiatów. Za każdym razem kiedy do mnie przychodził przynosił mi kwiaty. Wiem, że robił to z miłości, ale u mnie na Sali niedługo już nie będzie na nie miejsca.
- Dzień dobry kochanie – pocałował mnie w czoło
- Dzień dobry – uśmiechnęłam się lekko
- Podobają się? – zapytał wskazując na bukiet, który trzymał w rękach
- Jest śliczny, ale Krzysiu nie musisz codziennie kupować mi kwiatów..
- W ten sposób chcę ci pokazać, jak bardzo jesteś dla mnie ważna, i że nadal bardzo cię kocham.
- Twoja obecność mi wystarcza – uniosłam kąciki ust do góry
- Jeszcze trochę i chyba założę kwiaciarnię.. – zaśmiałam się
- Świetny pomysł na biznes – Libero ukazał rządek swoich lśniących zębów
Czas mijał mi w miarę szybko. Zawsze tak było, gdy ktoś mnie odwiedzał. Ignaczak o piętnastej trzydzieści miał trening, więc kilka minut przed piętnastą musiał opuścić szpital. Nie dane mi było zbyt długo cieszyć się spokojem, gdyż przed szesnastą odwiedził mnie Misiek.
- Co tam u ciebie siostra? Jak się trzymasz? – zapytał
- U mnie? Wiesz.. Wspaniale! Po prostu cudownie! Prócz tego, że ciągle patrzę na te białe ściany, od których zaczyna boleć mnie głowa. Ta kroplówka. To, że wszyscy obchodzą się ze mną jak z jajkiem. A tak to wszystko jest świetnie.
- Lenka.. Nie możesz tak.. – zaczął
- Co? Czego ja znowu nie mogę? Chodzić nie mogę, nawet wstać mi nie pozwalają! Chciałabym chociaż przejść się po tym pieprzonym korytarzu! Ale czy mogę? Jasne, że nie. Misiek, ja już mam tego dość! Rozumiesz? Mam dość.
- Wytrzymaj jeszcze trochę… Masz przecież mnie, Igłę, Paulinę, masz przyjaciół i rodzinę. Lenka musisz się jakoś trzymać. Wiesz, że w razie czego zawsze możesz na nas liczyć.
- Michał, ja już nie mam ochoty, żeby dalej żyć, rozumiesz? Ja nie chcę.
- Lenuś nie mów tak.. Proszę cię, siostra..
Patrząc w błękitne oczy Winiara, dostrzegłam w nich troskę, smutek i przede wszystkim ból. Nie wiedział jak mi pomóc. Dobrze wiedziałam, że jest w stanie zrobić dla mnie wszystko. A kiedy nie może zrobić nic, to się załamuje.
Misiek posiedział ze mną jeszcze godzinę, po czym oznajmił, że musi już wracać.
- Pamiętaj, że cię kocham siostrzyczko – ucałował mój policzek
- Ja ciebie też kocham braciszku – uśmiechnęłam się blado.
Leżąc tak i rozmyślając w pewnym momencie dostrzegłam szklankę. Wzięłam ją do ręki, owinęłam kawałkiem pościeli, a następnie uderzyłam o metalową część łóżka. Wzięłam większy kawałek rozbitego szkła do ręki. Kiedy już miałam zrobić kolejny krok, do mojej sali weszła pielęgniarka. Czym prędzej schowałam kawałek szkła pod pościelą, tak aby nie zauważyła.
- Jejku, co tu się stało? – spytała, spoglądając na rozbitą szklankę
- Rozbiła się.. – powiedziałam
- Trzeba to posprzątać.. Zaraz się tym zajmę – uśmiechnęła się i zniknęła za drzwiami
Kiedy w końcu zostałam sama, mogłam kontynuować to, co zaczęłam. Najpierw jednak postanowiłam zostawić najbliższym kilka słów wyjaśnień. Wyjęłam z szufladki swój notes oraz długopis i zaczęłam pisać.
Przyznam szczerze, że z moich oczu popłynęło kilka łez. Musiałam być twarda. Robiłam to z myślą o nich. Nie chciałam być już dłużej ciężarem. Wyciągnęłam szkło spod pościeli i przez chwilę się w nie wpatrywałam. Przyłożyłam je do nadgarstka i przymknęłam lekko oczy. Z początku bałam się, że będzie to bolało. I rzeczywiście tak było. Potem poczułam ulgę. Patrzyłam na ranę, którą sama sobie wyrządziłam. Nie byłam w stu procentach pewna, czy aby na pewno dobrze zrobiłam. Ale czasu nie cofnę. Po chwili jedyne co widziałam, to ciemność, która tak nagle zapadła.

*Krzysiek
Trening, jak trening. Tego dnia strasznie mi się dłużył. Miałem jakieś złe przeczucia, ale tłumaczyłem sobie, że to sobie ubzdurałem i tak naprawdę wszystko jest dobrze. W szatni moją pierwszą czynnością było odnalezienie telefonu i zadzwonienie do Lenki. Dzwonię raz – nie odbiera. Może śpi i nie słyszy.. Dzwonię po raz drugi – nie odbiera. Zaczynam powoli się martwić. Dzwonię więc po raz kolejny – nie odbiera.
- Kuźwa, co jest?! – pytam sam siebie
Nagle podchodzi do mnie Fabian.
- Igła, wszystko okey?
- Właśnie nie wiem..
- Jak to?
- Dzwonię do Lenki raz po raz, ale nie odbiera.. Zaczynam się martwić.
- Może śpi? Albo jest na jakiś badaniach?
- Może…
- Nie przejmuj się, na pewno wszystko jest dobrze. Ogarnij się i jedź do niej, a sam się przekonasz – uśmiechnął się serdecznie
- Masz rację. Dzięki.
W trymiga wziąłem prysznic, ubrałem się i spakowawszy swoje rzeczy do torby, wybiegłem na zewnątrz. Wrzuciłem torbę na tylne siedzenia, a sam usiadłem za kierownicą. Po kilkunastu minutach byłem już na szpitalnym korytarzu. Zapukałem do odpowiedniej sali, po czym wszedłem do środka. Nie wierzyłem, w to co zobaczyłem. Lenka.. ona.. Wyglądała jakby była martwa. Spojrzałem na jej dłoń. Miała podcięte żyły. Na podłodze była już niewielka ilość jej krwi. Nie wiedziałem, co robić. Wybiegłem na korytarz i wołałem pomocy. Po krótkiej chwili lekarze byli już przy Lenie. Mnie natomiast wyprosili z sali. Oparłem się plecami o ścianę i powoli osunąłem się na chłodne kafelki. Schowałem twarz w dłoniach i zacząłem się modlić. To jedyne, co mi wtedy pozostało. Zastanawiała mnie jedna rzecz.. Dlaczego? Dlaczego Lenka próbowała popełnić samobójstwo?
W pewnym momencie poczułem wibracje telefonu. Wyjąłem go z kieszeni i spojrzałem na  wyświetlacz. To był Fabian. W tamtym momencie nie miałem ochoty na jakiekolwiek rozmowy. Powinienem zadzwonić do Michała, ale zwyczajnie nie miałem na to siły. Najważniejsze było to, żeby uratowali Lenę. Żeby nie było jeszcze za późno.
Po dłuższym upływie czasu moim oczom ukazał się lekarz prowadzący mojej narzeczonej. Spojrzał na mnie smutnymi oczyma, a ja nie wiedziałem, czego mam się spodziewać. Podniosłem się z podłogi i ruszyłem w jego kierunku.
- Panie doktorze, co z Leną? – zapytałem w końcu
- Pańska narzeczona próbowała popełnić samobójstwo.
- To już wiem. A coś więcej? Co z nią?
- Udało nam się ją uratować. Na całe szczęście rany nie są zbyt głębokie. Będzie żyła. Tylko potrzebna będzie rozmowa z psychologiem. Pani Winiarska sama sobie nie poradzi. Jest w bardzo złym stanie psychicznym.
- Czy ja.. Mogę do niej wejść?
- Tak, oczywiście. Na pewno będzie chciała z panem porozmawiać.
Wziąłem głęboki oddech i powoli przekroczyłem próg sali. Lenka jeszcze spała. Nie chciałem jej budzić. Chciałem, żeby wypoczęła. Usiadłem na swoim stałym miejscu i ująłem jej dłoń. Była taka drobniutka. Jej twarz nie wyrażała żadnych emocji. Do moich oczu napłynęły łzy. Czułem się bezsilny. Nie mogłem nic zrobić, choć tak bardzo chciałem. Policja w dalszym ciągu nie dorwała tego drania,  który jej to zrobił. Jeśli będzie taka potrzeba, to sam go dorwę. Obiecuję, że wtedy nie będę łaskawy. Nagle zauważyłem notes Leny, z którego wystawała jakaś kartka. Wyjąłem ją i zacząłem czytać.
„Nigdy nie lubiłam pożegnań.. Dlatego teraz tak ciężko napisać mi ten list. List, w którym muszę się z Wami pożegnać. To, co zrobiłam było konieczne. Życie nie jest dla mnie. W jednym momencie wszystko zaczęło mnie przerastać. Miałam Was, ale przecież dobrze wiedziałam, że byłam tylko dla Was obciążeniem. Kolejnym źródłem problemów.
Na początku może kilka słów do Michała..
Misiek dziękuję, że zawsze przy mnie byłeś. Zawsze mi pomagałeś, a ja zawsze mogłam na Ciebie liczyć. Kiedy coś przeskrobałam, to potrafiłeś wziąć całą winę na siebie. Nie tylko w dzieciństwie, ale także w dorosłym życiu. Jestem Ci za to bardzo wdzięczna. Pamiętaj, że bardzo Cię kocham i chcę, żebyś zapamiętał mnie dobrze. Żebyś pamiętał tą uśmiechniętą i porządnie walniętą Lenkę. Kocham Cię Braciszku!

Paulina..
Gdybym miała tu pisać, za co dokładnie Ci dziękuję, to chyba by mi kartki zabrakło. W dużym skrócie, dziękuję za to, że wysłuchiwałaś moich chorych historii. Że mimo wszystko zawsze mi pomagałaś, nawet kiedy dobrze wiedziałaś, że dana sytuacja może skończyć się dla mnie nieciekawie. Stawałaś za mną murem. Znałyśmy się od dziecka, byłaś dla mnie jak siostra, której nigdy nie miałam. Dziękuję Ci za to! Kocham Cię Paula!

Jeśli chodzi o rodziców i resztę rodziny, to Miśku, powiedz im wszystkim, że bardzo Ich kocham.

To na koniec Krzysiek..
Kiedy Cię poznałam, moje życie bardzo się zmieniło. Oczywiście na lepsze. Nasze pierwsze spotkanie.. Te ‘przyjacielskie’ pocałunki. Krzysiu, co ja tu mogę napisać? Nie cierpię pożegnań! Ale nie chcę być dłużej Twoim obciążeniem. Chcę, abyś się rozwijał. Znajdziesz sobie kiedyś lepszą kobietę. Zobaczysz! Pamiętaj o tym, że bardzo Cię kochałam. Liczyłeś się tylko i wyłącznie Ty. Mam nadzieję, że o mnie nie zapomnisz, ale ułożysz sobie życie z kimś innym. Przepraszam i kocham.
To chyba na tyle. Liczę na to, że mi wybaczycie, chociaż to pewnie nie będzie takie łatwe. Zrobiłam to dla Was. Moje życie stało się bez sensu. Nie miałam żadnej motywacji, ani celu. Straciłam dziecko, co zapewne wiecie. Nie obwiniajcie się za to. Kocham Was bardzo mocno!
Wasza na zawsze
- Lenka.”

- Lenuś, kochanie.. Coś ty najlepszego narobiła.. – wyszeptałem
Lena uchyliła lekko powieki i spojrzała na mnie.
- Gdzie ja.. – zaczęła
- W szpitalu.
- Przecież miałam um..
- Nigdy bym ci na to nie pozwolił. Rozumiesz? Nie pozwolę ci umrzeć, Lena! Kocham cię kretynko! A ten list? Co to ma być? Pożegnanie? Lenka do cholery! Ogarnij się! Masz po co żyć! Masz Michała, Paulę, rodzinę! Masz mnie! Dlaczego ty chciałaś się zabić?!
- Jestem dla was tylko obciążeniem..
- Lenka przestań! Nie jesteś żadnym obciążeniem, rozumiesz to?! Kocham cię, pamiętaj o tym!! – niemalże wykrzyczałem
Patrzyłem w te jej piękne oczy, po czym oparłem swoje czoło o jej czoło.
- Kocham cię. – wyszeptałem i lekko musnąłem jej usta

*Lenka
To nie tak miało być.. Miało mnie tu już nie być. Ale może to i dobrze,  że jednak jestem? Widząc łzy w oczach Ignaczaka, sama ledwo powstrzymywałam się od płaczu. Dopiero teraz zauważyłam, jak duży cios zadałabym swoim najbliższym, odbierając sobie życie. Teraz będę potrzebowała spokoju. Spokoju, ale także obecności najbliższych. Tylko będę jeszcze musiała porozmawiać z Libero. Podjęłam pewną decyzję i na razie to chyba jedyne wyjście.

Tydzień później..

*Krzysiek
Nareszcie nadszedł ten dzień! Lenka wychodzi ze szpitala. Obudziłem się kilka minut po ósmej. Ogarnąłem się w miarę możliwości i ruszyłem na miasto. Zrobiłem zakupy. Kupiłem to, co Lena najbardziej lubiła. Chciałem przyrządzić jej ulubione danie. Wstąpiłem także do kwiaciarni, gdzie wykupiłem chyba wszystkie róże. W domu niektóre z nich poobrywałem z płatków i porozrzucałem na podłodze. Z podajże stu róż miałem bukiet dla swojej ukochanej. Zadzwoniłem jeszcze do Pauli, aby nieco pomogła mi przy gotowaniu.
Na dwunastą miałem być w szpitalu, aby odebrać swoją narzeczoną. Na miejscu byłem piętnaście minut przed czasem. Wszedłem do sali z jedną, czerwoną różą. Podszedłem do Winiarskiej i mocno ją do siebie przytuliłem.
- Piękna róża, dla pięknej kobiety – wręczyłem jej kwiat
- Dziękuję, nie trzeba było.. – uśmiechnęła się niemrawo
- Nareszcie wracasz do domu! – wyszczerzyłem się
Lenka nic nie powiedziała, tylko wtuliła się we mnie. Ucałowałem czubek jej głowy.
- To co? Możemy już jechać? – zapytałem
- Możemy – pokiwała twierdząco głową
Do domu wracaliśmy w ciszy. Tego dnia chciałem nacieszyć się ukochaną. Trener pozwolił mi opuścić dzisiejszy trening, za co byłem mu bardzo wdzięczny. Kiedy dotarliśmy na miejsce, Lena przez chwilę stała w miejscu. Wpatrywała się w budynek. Podszedłem do niej i objąłem ją w talii.
- Idziemy..? – wyszeptałem jej na ucho
Ta tylko przytaknęła i po chwili przekraczaliśmy próg naszego domu. Pauli już nie było, a stół był przepięknie nakryty. Będę musiał jej podziękować.
- Sam to wszystko przygotowałeś?
- Prawie.. Miałem niewielką pomoc.
- Dobrze wiedzieć – zaśmiała się
- Uwielbiam, kiedy się śmiejesz.. – ująłem jej twarz w swoje dłonie
- Tęskniłem.. – dodałem po chwili
- Ja też..
Pocałowałem ukochaną w usta, po czym zaprosiłem do stołu. Przy posiłku trochę rozmawialiśmy, ale zauważyłem, że Lenka unika tematu wspólnej przyszłości. Tłumaczyłem sobie, że to za wcześnie na jakieś plany, ale tak czy tak, było to jakieś podejrzane.. Chociaż mogło mi się to tylko wydawać.

*Lenka
Zaskoczyło mnie zachowanie Ignaczaka. Te płatki róż na podłodze, ten obiad, te czułości.. No nie sądziłam, że tak mnie przywita. Jak ja mam mu teraz powiedzieć, że potrzebuję trochę czasu? Nie chcę go skrzywdzić, ale tak będzie lepiej i dla mnie i dla niego, jeżeli trochę od siebie odpoczniemy.
- Przepraszam na chwilę.. – rzekł i gdzieś zniknął
Ja natomiast sięgnęłam po telefon i zadzwoniłam do Pauli.
- No hej Lenka, co tam? – usłyszałam głos przyjaciółki
- Hej.. pamiętasz jak mówiłam ci, że chcę na kilka dni zatrzymać się u ciebie, nie?
- No pamiętam, ale myślałam, że teraz między wami jest już dobrze..
- Bo jest, chyba.. To znaczy..
- Lenka…
- Kocham Krzyśka. Bardzo! Ale muszę sobie to wszystko przemyśleć, rozumiesz?
-  Nie. Nie rozumiem, ale zrobisz, jak zechcesz. Tylko, żebyś później nie żałowała.
- Muszę kończyć, pogadamy później. Pa!
- Pa..
Do salonu wrócił Ignaczak z przeogromnym bukietem róż. Moje oczy przybrały wielkość pięciozłotówek. Nie mogłam nic z siebie wydusić.. Siatkarz podszedł do mnie i wręczył mi bukiet.
- Podoba się?
- Bardzo.. Jest.. Jest cudowny! – rzekłam
Odłożyłam bukiet na bok i postanowiłam, że powiem Krzyśkowi, co postanowiłam.
- Krzysiu, wiesz jak bardzo cię kocham, prawda?
- Wiem, ale do czego zmierzasz?
- Ja.. – miałam już to powiedzieć, ale stwierdziłam, że najpierw się nim nacieszę, a dopiero później to powiem
Przyssałam się do ust Libero. Na początku nie wiedział zbytnio, o co mi chodzi. Ale potem chyba przestało go to obchodzić. Podniósł mnie, a ja oplotłam go nogami. Dotarliśmy do sypialni. Nie będę mówić, co tam się działo, bo dobrze o tym wiecie.
- Kocham cię Lenuś – wyszeptał i lekko musnął moje usta
- Ja ciebie też Krzysiu.. – wtuliłam się w jego tors
- Muszę ci coś powiedzieć.. – zaczęłam
- Ććśśś.. Nic nie musisz mówić.. – zaczął mnie całować

I co ja miałam zrobić? Uległam, ale wiedziałam, że i tak będę musiała to powiedzieć. Zrobię to jutro. Dzisiaj chcę się nim nacieszyć. Może i trochę się tego boję, ale będzie dobrze. Do odważnych świat należy. Potem mam nadzieję, że wszystko wróci do normy. Ja potrzebuję tylko kilku dni na pewne przemyślenia. Mam nadzieję, że Krzysiek mi to wybaczy. Przecież miłość przezwycięża wszystko. 






_________________________________________________________

No to dodaję ten dwudziesty trzeci rozdział :D ♥
Dopiero teraz, ale lepiej późno niż wcale, nie? :D 
Jeszcze jeden i będę pisać ostatni :o Nie mogę w to uwierzyć :o ♥
Tak to szybko poszło O.o A może tylko mi się tak wydaje :D 
Teraz trochę mieszam.. Boo ten rozdział miał wyglądać trochę inaczej -.- Miał być bardziej 'tragiczny' że tak powiem :D Ale co zrobić.. Nie lubię krzywdzić bohaterów :3 Ale postanowiłam, więc i tak tu namieszam w następnym! :D Szykujcie się :) ♥
Do napisania! :*****
Czytasz + Komentujesz = Motywujesz! :****** ♥

16 komentarzy:

  1. Jak zwykle cudowny rozdział dobrze, że Lenie nic się nie stało, a zakończenie fenomenalne <3 Zapraszam do siebie na dalsze losy Marty i Andrzeja :* http://milosczprzeszlosci.blogspot.com/2015/10/rozdzia-20.html

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję! <3

      A rozdział u Ciebie już przeczytałam :)))
      Pozdrawiam! :*

      Usuń
  2. Gdy czytałam list to się poryczałam...
    Cudo

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że Ci się podoba :)))
      Dziękuję ^.^
      Pozdrawiam! :]]

      Usuń
  3. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  4. chciałabym cię serdecznie zaprosić do mnie http://daj-mi-wiare-milosc-cieplo.blogspot.com/. Jest o dziewczynie ,która zakończyła swój związek, chłopak znęcał się nad nią. Uczy się na nowo żyć ,uczy się miłości o odbodowuje swoje relacje z siostrą. czy uda jej się zapomnieć o przeszłośći i czy uwierzy ,że miłość istnieje naprawdę? mam nadzieję ,że wpadniesz i że ci się spodoba, Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  5. Ale mieszasz kochana :) I to nawet dobrze, no wiecznie sielanki nie może być, czyż nie? :D Rozdział rewelacyjny jak zwykle <3
    Zapraszam również do mnie pisał Artur tam niedawno 15 rozdział :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tam miało być pojawił się, a nie pisał Artur. Głupia autokorekta :/

      Usuń
    2. Na koniec trochę muszę namieszać :D
      Dziękuję! <3
      Jak znajdę chwilę, to napewno przeczytam :**
      A tym się nie martw, też tak czasem mam.. xD :D
      Pozdrawiam! :*

      Usuń
  6. Lena idiotko!!
    Tak mnie wgięło, że nie wiem co napisać!
    Krzysiek, bądź przy niej! i nie oddaj jej nikomu!
    Zapraszam do siebie na nowy wpis!
    http://you-in-my-heart.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To, co będzie się działo w ostatnich rozdziałach będzie..
      Z resztą zobaczysz jakie będzie :D
      Mam tylko nadzieję, że wybaczycie i mi i Lence :D

      Już przeczytałam ^.^
      Pozdrawiam! :*

      Usuń